czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział XIX Tajemnica przeszłości

 Ethan

 

Mijały kolejne minuty a jej wciąż nie było. Krążyłem wokół jeziora Stygijskiego, nerwowo rzucając gładkimi kamieniami w jego srebrzysto-czarną taflę. Rozejrzałem się wokół siebie, na bezbrzeżne pustkowie usłane skalnymi występami, pagórkami i ciągnącymi się jak nić korytami rzeki Kokytos i rozlegającym się od niej Styksem i Acheronem. Postanowiłem wyruszyć na poszukiwania, Lynette powinna już dawno tu być, zaczynałem się martwić czy coś jest nie tak... Najpierw przeniosłem się mrokiem do Hekate, ale jej nigdzie nie było więc zacząłem podążać drogą którą Lynette miała iść. Szedłem coraz szybciej, i coraz bardziej się o nią martwiłem. Niemalże biegiem przemierzałem kolejne metry hadesu. Sprawdziłem obok każdego brzegu rzeki i skręciłem w każdą boczną drogę od trasy którą miała iść w nadziei że po po prostu zboczyła z drogi. Doszedłem już do centrum hadesu i teraz szukałem jej obok łąk asfodelowych, w pobliżu styksu i wejścia do podziemnego świata. Potem obszedłem cerbera i modląc się żeby jej tam nie było szukałem jej w kolejce dusz. Kiedy doszedłem do trybunału sędziów i skręciłem za duży głaz parę metrów od nich. Z przerażeniem dostrzegłem pod stopami garść czarnych płatków. Od razu wiedziałem że to od róży którą miała Lynette od Hekate. Teraz byłem pewien że coś lub ktoś ją porwało. Nikt tu na mnie nie zwracał uwagi ale jeżeli mój ojciec by tu był to na pewno by coś do mnie powiedział (on kocha się czepiać, takie hobby na starość...). Ale na miejscu gdzie powinien być siedział jego "zastępca" który chwilowo go zastępował. Popędziłem do pałacu Minosa nie mogąc znieść myśli że to on mógł porwać Lynette. Szybko wparowałem przez drzwi rozglądając się dookoła a mój ojciec właśnie zdenerwowany do nich zmierzał
- Witaj synu! Właśnie idę do Hadesa który jest bardzo zdenerwowany że nie było mnie na miejscu sędziego. I znaleźli jakąś duszę z którą coś nie w porządku, a za to również ja jestem winiony! Wszystkie moje oddziały poległy i nici z szukania tej zdrajczyni, znowu udało jej się zbiec! Tylko czego szukała w hadesie.... No cóż synu wybacz ale się spieszę,od razu jak przyjdę musimy porozmawiać ze wszystkimi oddziałami.- wręcz wykrzyczał swój monolog i zniknął za drzwiami.
Próbowałem to wszystko poukładać sobie w głowie. Ta dusza.... To mogła być Lynn...
Musiałem znaleźć jakiś pretekst żeby bez wzbudzania podejrzeń dostać się do pałacu Hadesa, szybko wyszedłem ruszając w stronę pałacu mojego prastryja i stwierdziłem że wymyśle coś po drodze. Stanąłem przed obsydianowymi wrotami których strzegły szkieletowe straże, ale wpuściły mnie bez większych problemów. Komplikacje się zaczęły gdy stanąłem przed tronem Hadesa.
- Czego tu szukasz dziecko- zagrzmiał zirytowany samym moim widokiem pan umarłych
Powiedziałem pierwsze co wpadło mi do głowy:
-Chciałem się zobaczyć z Persefoną...
Zdziwiony Hades podniósł w zdziwieniu brwi
- A dlaczeguż tak nagle interesujesz się moją żoną Ethanie?- zapytał w kpiącym zdumieniu
I dopiero w tej chwili zdałem sobie sprawę jak on to odebrał
- Chce się po prostu z nią zobaczyć- odpowiedziałem wyniośle z nutką gniewu
Już chciał mi coś odpowiedzieć gdy przyszedł jakiś potwór i zawiadomił że Minos już wrócił i chce się ponownie z nim zobaczyć. Zanim ten stwór skończył mówić już szedłem w stronę komnaty Persefony. zapukałem w kwiecisto zdobione drzwi i gdy odpowiedział mi melodyjny głos wszedłem do środka. Zastałem tam Persefonę w zwiewnej czarnej sukni w czerwone maki, zdobionej czarną koronką na rękawach i dekoldzie siedzącą na ciemnozielonej kanapie z futrzastą hebanową narzutą. Opierała się łokciem o bok kanapy w swobodnej pozie, a jej ciemnoczekoladowe włosy zaplecione w kłosa opadały na ramię. Gestykulowała ręką opowiadając o czymś kobiecie siedzącej na krześle obitym czarną skórą które stało przy niedużym stole z ciemnoczerwonego drewna. Obie miały bardzo podobne rysy twarzy z tą różnicą że włosy Persefony były ciemne a kobiety obok złociste niczym pola pszenicy. Domyśliłem się że to jej matka Demeter. Kiedy przekroczyłem próg pokoju odwróciły się w moją stronę, po chwili zobaczyłem na twarzy Persefony lekkie zdziwienie
- Witaj Ethanie, co cię do mnie sprowadza?- spytała uprzejmie żona Hadesa
- Chciałem o czymś z tobą pomówić... Ale jeżeli nie masz teraz czasu mogę przyjść w innym czasie- odpowiedziałem trochę zakłopotany obecnością Demeter
- Nie, nie moja matka wpadła tylko na chwilę- powiedziała z uśmiechem
-Przecież i tak jutro do niej wracam- dodała pogodnie
-No to córeczko do widzenia jutro- uśmiechnęła się tęsknie Demeter
- Dowidzenia Ethanie- dodała i lekko skinęła głową
Odpowiedziałem jej głębszym skinięciem i na moich oczach bogini zamieniła się w powiew wiatru pachnący łąkami i lasem.
- A więc?- zaczęła Persefona
- Zastanawiałem się czy przypadkiem nie wiesz czegoś na temat jakiejś duszy która została dzisiaj przysłana do pałacu?- spytałem ostrożnie
Persefona zmarszczyła brwi i w jej szarych oczach było widać zamyślenie. Była niczym piękna wiosna owiana śmiercią. Młoda i bardzo niewinna ale uwięziona w królestwie mroku co odcisnęło na niej piętno. Podobno kochała Hadesa ale źle czuła się w otoczeniu samych dusz i potworów, ale teraz gdy nastała pora w której wracała do matki promienie rozświetlały jej twarz.
- Tak, słyszałam. Mąż przy posiłku opowiadał mi o niej.- odpowiedziała
- A dlaczego tak cię interesuje ta sprawa chłopcze?- dodała
Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Kłamać? Mówić prawdę? Obydwa rozwiązania nie były mi na rękę
- Chodzi o to że bardzo zależy mi na tej dziewczynie... A niedługo już nie będzie dało się jej wydostać z Hadesu- odpowiedziałem nerwowo
Bogini spojrzała na mnie wyrozumiale, lecz w jej oczach zaczaił się smutek
- Niestety nie mogę ci pomóc i chyba nikt nie może. To już dusza. Ona należy do Hadesu
- Na początku rzeczywiście było w niej coś dziwnego, jakby aura duszy ale w środku jeszcze było życie. Ale teraz już za późno...
Spojrzałem na nią z przerażeniem. To nie mogła być prawda. Eliksir miał przestać działać po czterech godzinach a minęły trzy. Chyba że Hekate mnie okłamała...
Persefona widząc moją reakcje powiedziała pocieszająco
- Każdego w życiu czeka taki los i trzeba się z tym pogodzić. Nie można zmienić losu, bo narażenie się mojrą będzie miało gorsze konsekwencje. Ale mogę cię zaprowadzić do lochu w którym jest przetrzymywana żebyś się pożegnał.
Pożegnał.... To słowo dźwięczało mi w uszach. To nie może być prawda, Lynette żyje!
-Persefono, jeśli możesz to byłbym dozgonnie wdzięczny- odpowiedziałem ze ściśniętym gardłem
Bogini wstała i pokazała ruchem ręki abym podążał za nią. Szliśmy najpierw przez wielkie korytarze pałacowe pełne przepychu i ozdób, ale z czasem gdy schodziliśmy schodami w dół wystrój się zmieniał aż w końcu podążaliśmy przez kamienny korytarz w którym było czuć wilgoć i stęchliznę. Wokół było bardzo ciemno i tylko złoty świecznik trzymany przez Persefonę oświetlał nam drogę. Z każdym krokiem coraz gorzej się czułem. Czy Lynette tu naprawdę jest?! Wciąż nie mogłem w to uwierzyć a w szczególności w jej śmierć. Nie, nie mogła, na pewno nie... Za bardzo ją kochałem żeby mogła mi to zrobić...
Persefona podeszła do jednego ze szkieletowych straży i wzięła od niego klucz, następnie otworzyła kraty za którymi ciągnął się korytarz z celami. Skinęła mi głową i powiedziała że w którejś jest dusza dziewczyny której szukam. Nogi miałem jak z waty, wolno powłóczyłem się do kolejnych cel z przestrachem patrząc do ich wnętrza. W ostatniej zobaczyłem półprzezroczystą kobietę leżącą na kamiennej ziemi. Widziałem jej kasztanowe włosy i biały poszarpany chiton. To była dusza. Co do tego nie było wątpliwości. Ani iskry życia.
Kiedy rozpoznałem w tej kobiecie Lynette serce stanęło mi jak porażone. Podszedłem najbliżej jak się da i objąłem dłońmi kraty.
-Lynette...-powiedziałem łamiącym półgłosem
Wtedy w myślach przebiegły mi wszystkie chwile spędzone razem, jej uśmiech i łzy, nasze treningi kłótnie i wspólne misje. Nasze zwariowane pomysły, bieganie po dachach jej włosy oczy, wszystko. A w szczególności moment, gdy Lynette siedziała na kanapie płacząc wtulona w moją pierś, przytulałem ją, ale ból rozrywał mi serce nie mogłem patrzeć na jej cierpienie. Wtedy poprzysiągłem sobie że będę ją bronił przed wszystkimi nawet moim ojcem, że już nigdy nie będzie cierpieć, że będziemy szczęśliwi. Ale teraz ona nie żyje.. I to ja ją zabiłem. Gdybym jej nie zostawił u Hekate... Gdybym ją stąd wyprowadził wcześniej... To wszystko moja wina... Płacz ścisną mi gardło
- Rose...- szepnąłem osuwając się na kolana przy jej celi.
Nagle poczułem wstrząsającą złość na Hekate, to jej eliksir, co ona zrobiła, co się stało. To wszystko to jakaś parodia. Szybko wstałem, rzuciłem ostatnie spojrzenie na jej szarą duszę i wściekły na siebie wybiegłem z tam tąd nie zwracając uwagi na nikogo. Wybiegłem z lochów a potem zlewając się z cieniem podążałem przez pałac Hadesa do wyjścia. teraz przede wszystkim chciałem znaleźć Hekatę i wyjaśnić sobie z nią parę spraw. Udałem się do mojego pałacu i jak najszybciej mogłem, przemierzałem korytarze. Zatrzymałem się pod drewnianymi drzwiami i zacząłem walić w nie pięścią. Nikt nie odpowiadał więc wbiegłem w nie z całym impetem. Drzwi wyłamały się a ja zacząłem przemierzać dom w poszukiwaniu zdradliwej bogini. W pewnej chwili zorientowałem się że zupełnie nie wiem gdzie jestem. Mogłem się tego spodziewać jej dom był otoczony magią, a ja teraz byłem w jej labiryncie. Ale już nieraz przechytrzałem jej magię, rozpłynąłem się w mroku i przepłynąłem przez ściany. Potem znalazłem się w jej bibliotece, stwierdziłem że skoro nie mogę znaleźć Hekate to znajdę sposób na przywrócenie zmarłej duszy do życia. Zacząłem przeszukiwać wszystkie książki. O eliksirach, o duszach, o magii. Ale nie trwało to długo bo pokój jakby wyczuwał obecność obcego i magia zaczęła się nasilać do tej pory ją ignorowałem ale teraz ledwo co trzymałem się na nogach. Wziąłem parę najważniejszych książek i ostatkiem sił wyciągnąłem się mrokiem na zewnątrz jej domu. Niestety w osłabieniu wylądowałem nie tam gdzie chciałem. Znajdowałem się daleko w podziemnych korytarzach. Poznawałem to miejsce, właśnie tu wprowadziłem oddział Minosa w pułapkę. I nagle otworzyłem drzwi obok których się znajdowałem. To ta komnata, to tu byli ci ludzie uwięzieni w niebieskich kulach. Najbardziej intrygowała mnie ta dziewczynka, a właściwie to że przeraźliwie kojarzyła mi się z Lynette. Te oczy, rysy twarzy, włosy. Nie mogłem się pozbyć wrażenia jakbym to właśnie na nią patrzył. Wspomnienie Lynette wywołało nieznośny ból w moim sercu. Postawiłem na ziemi książki które wyniosłem od Hekate i zacząłem się przyglądać dziecku. Jej blada zamrożona w strachu twarz, wyciągnięta do przody mała ręka i oczy wołające o pomoc. Znajdowała się jakby otoczona w lodzie i unosił się z tam tąd niebieskawy dym. jakby została zamrożona w swojej czasoprzestrzeni, ale wyczuwałem jej życie, ona nie była umarła. Zaczynałem zdawać sobie sprawę że ona może mieć coś wspólnego z Lynette. A najważniejsze było to że teraz muszę wyciągnąć informację od Minosa. To w końcu jego pałac, i jego podziemia. Ale teraz chciałem pozwiedzać dalszą część tego pomieszczenia. Spojrzałem na mężczyznę i kobietę tak samo zamrożonych jak ta dziewczynka. Mężczyzna to był ojciec Lynette bo go widziałem, a kobieta przypominała mi dawną żonę mojego ojca, tak to była Pazyfae. Ta sprawa robiła się coraz bardziej dziwna... Czy te osoby były jakoś połączone ze sobą czy mój ojciec ukrył tu osoby które chciał zostawić przy życiu i na przykład ożywić gdy już powstanie. Często mówił że jak już to zrobi to znów będzie rządził ze swoją ukochaną żoną. Ale w takim razie co tu robił ojciec Lynette i to dziecko. Wszyscy wiedzieli że on zginą w wypadku w kopalni. Chyba że to nie był wypadek i Minos to wszystko ukartował. Ale co tu robi to dziecko w takim razie! To nie może być Lynette bo ona jest martwa i jej dusza leży w lochach mojego prastryja. Nie wiedziałem co się tam dzieje, postanowiłem to na razie zostawić i udałem się do drugiego pomieszczenia którym okazała się duża ponadczasowa biblioteka. Na stole leżały zwoje, na regałach książki, jakieś notatki. A na ścianach pozawieszane zaklęte przedmioty i miecze. Podszedłem do stołu i spojrzałem na zakurzony otwarty stary zwój. Cały zapisany był po starogrecku.
Minęło wiele godzin zanim przejrzałem wszystko co tam było. Okazało się że były to plany przejęcia władzy Minosa, jego dzienniki i kroniki z czasów panowania na krecie. Ale najbardziej zaciekawiły mnie zapiski o drugim mężu Pazyfae którego miała po śmierci Minosa, on nie mógł tego znieść, chciał go zabić i planował to wiele razy. A kiedy urodziła im się córka wpadł w furię, chciał zabić ich wszystkich. Na tym kończą się notatki. Ale to nic nie wyjaśnia... Dlaczego jest tu Pazyfae i inni. Pasowałoby gdyby Minos zatrzymał tu tą rodzinę i szykował dla nich zemstę. A więc niby ojciec Lynette miałby być drugim mężem Pazyfae a ta dziewczynka to ich córka Larysa? Tylko że ojciec Lynette żył w XXI wieku a nie w starożytnej Grecji. Chyba że jakimś cudem podróżował w czasie, a kim w takim razie kim była Lynette. Czy ona nie miała nic wspólnego ze starożytną Grecją i jego pierwszą córką Larysą. Ale Minos w takim razie by się nią nie interesował i nie chciałby żeby z nim współpracowała. Ale ona nie może być Larysą bo ona tu jest. Może mieli jakieś jeszcze dziecko i udało mu się z nim przenieść w czasie myśląc że będą bezpieczni. Ale co w takim razie z Pazyfae czemu podróżowali bez niej. Może mój ojciec schwytał ją pierwszą, a potem Larysę a ojca Lynn udało mu się schwytać dopiero we współczesności i chce przez Lynette dokonać zemsty... To wszystko było bardzo zawiłe postanowiłem przeczytać księgi od Hekate. Ale jutro, bo teraz nawet patrzenie mnie boli. Jak najszybciej dostałem się do mojego pałacu i chciałem chociaż spróbować wypytać Minosa o to co znalazłem. Kiedy pojawiłem się w swojej komnacie, to akurat przyszedł służący mojego ojca nawołując mnie na kolacje. Dobrze się złożyło bo będę miał większe pole do manewru.

- Ojcze a co zamierzasz z Lynette jak ją znajdziemy?-zapytałem gdy już siedzieliśmy przy stole
- Z tą zdrajczynią? Zemszczę się a niej jak i na reszcie- sykną gniewnie
Ucieszyło mnie to że właśnie w takim momencie wyrwało mu się coś o jej rodzinie, jednocześnie znów czując ból na jej wspomnienie
- Reszcie? Co to znaczy ojcze?- zapytałem ostrożnie
Minos spojrzał na mnie podejrzliwie
- Wiesz tato że działamy wspólnie i chciałbym znać już trochę więcej twoich planów. Nie ufasz mi?
-No to co chcesz wiedzieć synu?
-Kim jest ta reszta i  jaką przeszłość miała Lynette
-No wiesz więc co do reszty miałem na myśli ojca i matkę Lar.. To znaczy Lynette. A przeszłość to co chyba wiesz o niej dużo, co synu?
-Ale doszły mnie słuchy że żyła trochę wcześniej niż w XXI wieku...-zaryzykowałem
Ojcu wypadł widelec i na chwilę szerzej otworzył oczy.
- Słuchy! Czyżbyś słyszał od kogoś coś takiego?!
- A czy to nie prawda?
- Synu to jeszcze nie czas żebyś się o tym dowiedział, a teraz powiedz mi skąd to wiesz!
- Dobrze, jeżeli odpowiesz na pytanie- powiedziałem zdenerwowany
- Ethanie! Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę! Myślę że już skończyliśmy ten temat. Dziękuje!
Powiedział po czym odszedł od stołu.
-Na razie nic nie udało mi się z niego wyciągnąć, tylko nabrał podejrzeń...-pomyślałem zirytowany
Poszedłem do swojej komnaty i położyłem się spać z zamiarem dalszego poszukiwania jakichkolwiek wskazówek jutrzejszego dnia, żeby ożywić Lynette.
Nagle znalazłem się na ogromnym polu na którym toczyła się starogrecka wojna. Dookoła żołnierze w zbrojach i na koniach było słychać zgrzyt stali i krzyki ludzi. Nie wiedziałem co się dzieje. Potem wciągnęło mnie w inne miejsce i znalazłem się w Nowym Jorku. Wszędzie szalały cyklony, burze i inne anomalie pogodowe. Następnie usłyszałem mrożący krew w żyłach śmiech kobiety i znalazłem się w ciemnym pokoju. Oświetlony był tylko stół z wieloma buteleczkami, księgą i kryształową kulistą misą nad którą pochylała się zakapturzona postać, co chwilę wybuchała śmiechem i mrucząc zaklęcie po grecku wrzucała kolejne rzeczy do naczynia. Nagle znalazłem się jakby tuż nad nim i widziałem zawartość misy. Wirująca ciecz o szkarłatnym odcieniu. Chwilę potem w tafli tego eliksiru zaczęły się pojawić sceny które mnie wciągnęły i znalazłem się teraz w lesie. Byłem jakby duchem bo tylko obserwowałem wydarzenia przede mną nie mając na nie wpływu. Najpierw zobaczyłem Lynette, całą i zdrową biegnącą za drzewa. Aż serce podskoczyło mi w piersi na jej widok, lecz niedaleko za nią biegłem ja. Ale w moich oczach było coś złowrogiego, tak że mnie samego przeszył zimny dreszcz. Ja ze snu złapałem Lynette i walczyliśmy, ona próbowała się bronić i uciec, za to ja chciałem ją zatrzymać. Kolanem kopnęła mnie w brzuch a prawą ręką uderzyła mnie z pięści w szczękę, przewróciłem się i już myślała że mi ucieknie ale w ostatniej chwili rzuciłem się na nią i przyszpiliłem do ziemi. Potem wyciągnąłem zza pasa sztylet i przyłożyłem do jej szyi. Zacząłem się bać bo nie mogłem nic zrobić, ja ze snu zaraz zabiję Lynette, nie mogłem na to patrzeć. Gdy nagle przed oczami pojawiły mi się pełne strachu i niedowierzania oczy Lynette, potem zobaczyłem tylko szybki ruch ręką i oczy Lynette rozszerzyły się, ale już po chwili zgasło w nich życie i patrzyły bezwiednie w dal. A w tle rozniósł się znowu ten przerażający kobiecy śmiech.
Cały spocony usiadłem na łóżku.
-Teraz już nie zasnę- pomyślałem
I wciąż mając przed oczyma ten koszmar i śmiech tej kobiety w uszach, postanowiłem przeczytać księgi od Hekate.


_____________________________________________________________________________________________________________

Uff... To już koniec a myślałam że ten rozdział będzie się ciągną w nieskończoność ;)
Ten rozdział jest ze specjalną dedykacją dla naszej Anonimki która komentuje naszego bloga pomimo braku postów. I z dedykacją dla naszych anonimów 1 i 2. Czemu wy już nie komentujecie! :((( Tak smutno bez was nam się zrobiło. Nie przeciągając dłużej przepraszamy za opóźnienie i zapraszamy do komentowania :D

Buuuuuuuuuuuuuuuziaczki
Zomiju ;-* ;-** ;-***

2 komentarze:

  1. Ojej! Jak mi miło, że o mnie wspomniałyście :* Wracam ze szkoły i myślę sobie, że sprawdzę czy jest coś nowego na moim ulubionym blogu. Najpierw zapomniałam o tym, ale jak włączyłam komputer od razu zajrzałam! Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłam, że coś wstawiłyście :) Przez trochę czasu nie było ani rozdziału, ani one shota, ale taki długi post wszystko wynagradza :)) Cóż...będę szczara, ale nie obrażajcie się :p Jest kilka błędów, ale to dosłownie drobnostki, które łatwo można poprawić :) W każdym razie czekam, aż znowu coś wstawicie ;D
    Pozdrawiam Was gorąco (bo chłodne dni się zaczynają ;DD) i nie przestawajcie pisać! :* Ja z Wami zostanę na dłuuuuuuugo :3
    Anonimka :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz :-DDD
      A przy słowie "ulubiony" to się po prostu rozpłynęłam...♡♡♡
      Co błędów to wiem że są Ale już nie miałam siły ich poprawiać, jeśli to bardzo przeszkadza w czytaniu to przepraszamy ale po prostu leń mnie dopadł ;P
      W najbliższym czasie postaramy się być bardziej punktualne i mam pomysł na dokończenie one shota :-) Ale nie obiecuję że się pojawi w najbliższym czasie bo leniem jestem wieeeeelkim

      Cieszymy się ze mamy takiego czytelnika jak ty ;-)
      Pozdrowionka
      Zomiju

      Usuń