środa, 6 maja 2015

Rozdział XIV Ruiny myśli, życia i świątyni...

 

 Lynette



Szłam przez las myśląc o tym co zrobiłam, nie mogłam uwierzyć w to jak tak bardzo straciłam nad sobą panowanie.
-Co ja zrobiłam!?- myślałam
Przez ten cały czas od kiedy tu jestem, dzieją się ze mną dziwne rzeczy. Czułam się jakbym była jakaś opętana. Wystarczy że coś lekko mnie zasmuci bądź zdenerwuje i wpadam w trans, wszystko zaczyna tracić sens i czuję się całkowicie bezsilna, a gdy się "budzę" wpadam w furię której nie umiem opanować, i tak cały czas, ze skrajności w skrajność.

W oddali zobaczyłam grube, pokryte zielonym mchem drzewo, postanowiłam na nim usiąść i najlepiej zapaść się pod nie ze wstydu. Senny Żar przeleciał mi nad głową i usiadł na gałęzi obok, wpatrując się we mnie wyczekującym wzrokiem
-Co się tak patrzysz- Spytałam zaczepnie
-Widziałeś co ja robiłam?
- Już nigdy nie spojrzę w oczy Ethanowi, i tym bardziej Olimpii-mówiłam rozpaczliwie
-Wszystko było dobrze rozmawiałam z Ethanem, i on pokazywał mi przeszłość, ale nagle ty coś chciałeś, i myślałam że to ważne więc pobiegłam, a tu się okazuje że zniknąłeś!- powiedziałam żywo gestykulując
-Gdyby nie ty hipokryto wszystko potoczyło by się inaczej- warknęłam

Zaczęłam całe tamto spotkanie odtwarzać sobie w pamięci, najpierw rozmowa z Ethanem,
a potem feniks, gdy okazało się, że go nie ma wróciłam, i zastałam Ethana rzuconego w wir walki z Olimpią, tak byli zajęci sobą że nawet mnie nie zauważyli. Chciałam podbiec, rozdzielić ich, nawrzeszczeć na Olimpię, ale wtedy ogarnęło mnie bezgraniczne poczucie bezsilności i smutku, poczułam że to wszystko nie ważne i chciałam oddać się ciemności, wszystkie kolory wyblakły i wszystko co widziałam zaczęło mi się rozmazywać, całe ciało mi zdrętwiało a myśli błądziły w chaosie. Nagle ostre uderzenie chłodu i ciemność, a kiedy się obudziłam, zobaczyłam zatroskaną twarz Ethana pochyloną nade mną i ciepło rozlało się w moim sercu, następnie kątem oka zobaczyłam ruch obok niego i spojrzałam w tamtą stronę, kiedy zobaczyłam Olimpię ogarnęła mnie furia, chciałam nie tylko na nią nawrzeszczeć, chciałam ją zniszczyć i nigdy więcej nie zobaczyć. Dalej było coraz gorzej, zniszczyłam nikłą więź łączącą mnie z Olimpią a na dodatek również z Ethanem. Rzuciłam kamykiem leżącym obok mnie z całej siły w ziemię, spojrzałam na Sennego Żara i powiedziałam sfrustrowana
-Co ja mam teraz zrobić?
Spojrzałam na feniksa, ale on miał odwróconą głowę w bok i nasłuchiwał, potem niespokojnie się poruszył i poleciał na inne drzewo siadając wyżej
- Co go tak przestraszyło- zastanawiałam się zaniepokojona
Zaczęłam wpatrywać się w las i nasłuchiwać, ale nic niepokojącego nie wpadło mi w oko. Wtem zerwał się wiatr i liście na drzewach zaszeleściły złowieszczo, poruszyłam się niespokojnie i zauważyłam jak zza drzewa wyskakuje łania, pędząc galopem, jej srebrna sierść połyskiwała w blasku zachodzącego słońca, złote poroże tliło się jak płomień świecy a kopyta z brązu postukiwały o ubitą glebę. Przestraszona wpatrywałam się w niezwykłe zwierzę, które od razu skojarzyłam z tą łanią ze świątyni. Gdy łania przebiegała obok mnie, z szumu wiatru i liści wyłonił się głęboki kobiecy głos
-Pamiętaj o tym co ci mówiłam...- szeptał, mieszając się z odgłosami lasu
Po tych słowach przed oczami pojawiła mi się twarz dziwnej kobiety którą spotkałam w świątyni, mówiła coś o tym żebym była po jej stronie... i jej oczy, była w nich Olimpia ze sztyletem w dłoni a potm zabiła kogoś...
Kiedy zwierzę utonęło w zieleni lasu i straciłam je z oczu, wszystko ustało, wiatr, szelest liści i kobiecy głos. Zamknęłam oczy potrząsnąwszy głową zdezorientowana, spojrzałam na ognistego ptaka który podleciał trochę bliżej do mnie
-Ogarniasz to?!-Spytałam nic nie rozumiejąc
Szczerze mówiąc trochę przestraszyło mnie to całe zajście, i ta dziwna kobieta. Czy to był tylko wytwór mojej wyobraźni... Nie Senny Żar też to widział. Nie mogłam pojąć co się dzieje, ta kobieta, łania, one obydwie były z tamtej świątyni w której znalazłam się po raz pierwszy. Musiałam tam pójść i ją dokładnie obejrzeć, a jeżeli znów zastanę tam "tę kobietę" to nie odpuszczę póki się czegoś nie dowiem, ile można tak żyć? Coraz więcej pytań i mniej odpowiedzi, mam tylko kilka puzzli a muszę ułożyć cały obraz, bez wzoru,
-Pójdę tam i nie wyjdę jeżeli nie zdobędę choć kilku następnych- pomyślałam zdeterminowana
Spojrzałam chytrze na przebiegłe ptaszysko siedzące obok mnie, on wiedział gdzie jest świątynia, i na pewno jest wmieszany po uszy w tej całej konspiracji
-Senny Żar prowadź do świątyni- powiedziałam rozkazującym tonem wstając
-Pora upolować trochę informacji-dodałam zacierając ręce
Nie będę dłużej tak poniewierana, nie wiem komu ufać i co się ze mną dzieje a o tych transach wole nie wpominać, mam już definitywnie dość.
Senny Żar spojrzał na mnie bystrym wzrokiem i wzleciał do góry, kierując się w gęstwinę drzew,
uśmiechnęłam się lekko, dopiero teraz zauważyłam że to nie jest zwykły ptak.. To znaczy wiedziałam niby o tym wcześniej ale teraz naprawdę to do mnie dotarło, ten zwierz wie więcej ode mnie, wszystko rozumie i czyta w myślach.... Chyba zacznę go doceniać.

Po chwili spostrzegłam, że Senny Żar prowadzi mnie tą samą drogą z której przyszła łania, właściwie to deptałam po jej śladach, zastanawiało mnie co ta łania robiła w pobliżu świątyni. Szliśmy tak przez pewien czas, aż między drzewami zamajaczył mi kawałek kolumny.
-To tu!-zawołałam uradowana
Szybko zaczęłam biec do tamtego miejsca i coraz bardziej nie dowierzałam temu co widzę... Ta świątynia zamieniła się w ruinę! Została zrównana z ziemią. kawałki kolumn układały kształt prostokąta, dachach był zwalony na ziemię, niszcząc posągi i wszystko co tam było, wszędzie były kawałki gipsu i tynku.
-Co się tu stało- szepnęłam w głuchą ciszę, nie oczekując odpowiedzi
Zaczęłam podchodzić do największej kolumny jak się ostała, wyciągnęłam rękę, nie mogąc dowierzać oczom, chciałam ją dotknąć sprawdzić czy to wszystko jest realne. I nagle zmaterializowała się przede mną kobieta, jej kasztanowe, lśniące włosy unosiły się lekko na wietrze, a delikatny diadem ułożony na nich, z sierpem księżyca, połyskiwał takim samym światłem co mój naszyjnik z tym samym kamieniem, tylko że w pełni. W pierwszej chwili zamarłam z na wpół wyciągniętą ręką, i otwartymi ze zdziwienia oczami, ale chwile potem cofnęłam się przerażona
-Kim jesteś- zapytałam, ciężko oddychając
-Osobą która chce tobie pomóc, Lynette- odparła poważnym głosem, kobieta w białym chitonie
Uspokoiłam oddech i stanęłam przed nią odważnie, spoglądając hardo w jej jadeitowe oczy
-To ty mnie tu przysłałaś?-spytałam groźnie
-Nie ja, ale wiem kto to zrobił, i uwierz mi nie chciał dla ciebie najlepszego losu- odpowiedziała kpiąco, kładąc jedną rękę na biodrze
-Ale ja mogę cię uratować- zaproponowała
-Najpierw chcę wiedzieć kto i dlaczego mnie tu przysłał-odpowiedziałam
-A może to ty mnie tu przywlokłaś, wyczyściłaś pamięć i teraz się mną bawisz- dokończyłam podejrzliwie
-Jak śmiesz mnie podejrzewać! Jestem panią lasu, tego wszystkiego co cię otacza i co uratowała twoje życie, córką najwyższego z bogów! A ty mi coś zarzucasz? Proponuje ci pomoc i poświęcenie, a nawet wplątanie się w wojnę, i jak mnie traktujesz! Gdybym tylko chciała jednym ruchem ręki zamieniłabym cię w robaka, a nie bawiła się w wymazywanie pamięci- mówiła coraz ostrzej
Trochę się zawahałam, i nie wiedziałam co odpowiedzieć
-Ale rozumiem twoje zdenerwowanie i puszczę w niepamięć obelgi jeśli mi pomożesz- powiedziała z wyższością
- Co tu się stało...-zapytałam
- Kto to zrobił... Czy to...-spojrzałam na nią oskarżycielsko, ale nie pozwoliła mi dokończyć
-Znów zaczynasz!-wrzasnęła wściekła
-To się stanie z tym miejscem jeśli nie zaczniemy współpracować, sprzymierz się ze mną a wygramy tę bitwę- mówiła z pasją, zaciskając wyciągniętą dłoń w pięść
- Odsuń się od Olimpii, nie wiesz kim ona jest i co robi, myślisz że coś dla niej znaczysz, że jesteście "przyjaciółkami"- kpiła, robiąc króliczki przy słowie "przyjaciółki"
Ta osoba zaczynała mnie denerwować, cały czas ze mnie drwiła jak z jakiejś naiwnej laluni, lub ciągnęła na swoją stronę, czułam się jak marionetka. Zależało mi jedynie na poznaniu prawdy!
- Zostaw mnie, lub powiedz kto mnie tu przywiódł i dla czego, a Olimpii nie masz prawa obrażać przy najmniej przy mnie, na pewno nie będę się sprzymierzać z kimś takim ja ty- odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby
- A poza tym, skoro taka z ciebie wielka boginia, to do czego ci taki nic nie znaczący śmiertelnik mojego pokroju?-kpiłam
-Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, bo pożałujesz- warknęła
-Bo co...
-Jeszcze będziesz błagać o przymierze- odpowiedziała groźnie, znów mi przerywając
Gdy tylko wypowiedziała ostatnie słowa, rozpłynęła się w powiewie wiatru, a razem z nim świątynia powróciła do dawnej formy
-Co do...-nie mogłam ubrać tego w słowa
Budowla na moich oczach zmieniła diametralnie swój stan, teraz to już zupełnie nic nie rozumiałam
-Świetnie!-wykrzyknęłam ironicznie
-I po coś mnie tu przywlókł- zwaliłam wszystko na przewracającego oczami ognistego ptaka
Przyszłam po odpowiedzi i co? I na bogów, jeszcze gorzej!
-Niech tartar to wszystko pochłonie-prychnęłam, wściekła
-Wyprowadź mnie z tego powalonego lasu-dokończyłam błagalnie
Senny Żar na te słowa spojrzał na mnie karcąco, i wzleciał do góry, prowadząc mnie znów w głąb zielonej puszczy
-Przez najbliższe sto lat będę miała dość lasu- powiedziałam wkurzona

W czasie wędrówki zaczynało się ściemniać i ta zalegająca cisza była trochę straszna. słychać było tylko machnięcia skrzydeł Sennego Żara moje kroki, i szelest liści w lesie. Zaczynałam się bać więc postanowiłam rozpocząć rozmowę
-Senny Żar?
Ptak odwrócił głowę w moją stronę spoglądając pytająco
-Długo, no nie wiem jak to nazwać... przyjaźnisz się z Olimpią?
Ale on tylko skrzekną coś i uświadomiłam sobie że w ten sposób to my się nie dogadamy....
-Senny Żar? W ogóle co to za imię... takie długie i..... Dziwne
-Można je jakoś zdrobnić? No nie wiem... Może sam Senny lub Żar?- zapytałam zastanawiając się
Wiedziałam że mi nie odpowie ale zawsze był mi raźniej coś mówiąc
-Nie, nie to dziwnie by brzmiało... Wyobrażasz to sobie? "Ej Senny co tam u ciebie?"-parsknęłam śmiechem
-To brzmi jak imię jakiegoś smerfa- nie mogłam opanować rozbawienia 
Ptak spojrzał na mnie i skrzekną oburzony, ale w jego oczach widać było rozbawienie
-Tobie też się nie podoba? No... A może Ser?-wybuchnęłam śmiechem który potoczył się echem między drzewami
Senny Żar tylko wydał jakiś dźwięk który przypominał kpiące parsknięcie,
Zastanowiłam się głęboko i nagle...
-Mam!-klasnęłam w dłonie
-Uwaga.... Będę cie nazywać Płomyk!
-Zawsze chciałam tak dać na imię mojemu kotkowi- powiedziałam radośnie
Tym razem feniks przystaną i spojrzał na mnie z niedowierzaniem
-Co nie podoba ci się? Płomyczku-odparłam drażliwie
Senny Żar zaczął skrzeczeć jak opętany, a chwilę potem rozłożył skrzydła i cały wybuchnął szalejącym ogniem, cofnęłam się i krzyknęłam cicho z zaskoczenia, a ptak spojrzał na mnie triumfująco
-A o to chodzi, nie jesteś płomyczkiem tylko wielkim ogniem...Wiem, ale tu chodzi tylko o zdrobnienie, no weź..-mówiłam próbując powstrzymać śmiech
- Na początku myślałam że ci chodzi o to porównywanie do kota, ale dobrze....-powiedziałam zaczepnie
Feniks zaczął skrzeczeć i się oburzać nie przestając lecieć
-No dobrze uspokój się- odpowiedziałam ulegle
-Płomyczku..-dodałam z uśmiechem na twarzy
Wtedy ptak zaczął się na nowo oburzać, a ja wybuchłam śmiechem.
Senny Żar przyśpieszył tępo, tak że musiałam za nim biec
-Ej, nie tak szybko- wykrzyknęłam sapiąc
Przysiadł na gałęzi, i już miałam coś powiedzieć kiedy zobaczyłam rozciągający się przede mną mur wokół Aten, uszczęśliwiona wpatrywałam się w kamienne bloki
-Już jesteśmy!-powiedziałam radośnie
-Myślałam że dotrzemy tu dopiero po zmroku...- dodałam z uśmiechem
Stałam chwile wpatrując się wyczekująco w feniksa
-Czemu nie idziemy?-spytałam
Ale odpowiedział mi tylko skrzek, wtedy przypomniałam sobie legędy które opowiadała mi Olimpia, o grekach którzy wierzą w mitologiczne stwory które ukrywają się po lasach i nie pokazują się w mieście
-Dobra... Rozumiem...-odpowiedziałam ze smutkiem
-To do zobaczenia Płomyk- rzekłam już tęskniąc za towarzystwem, choćby ptaka
-Życz mi powodzenia!- wykrzyknęłam oddalając się od lasu
W oddali tylko słyszałam poskrzekiwanie, które brzmiało jakby on mówił "nie nazywaj mnie tak!"
Kiedy już przeszłam przez mur, zastanawiałam się gdzie ja w ogóle będę spać....
-No super, i co teraz- mruknęłam do siebie zirytowana
Szłam ulicami mijając domy i zastanawiałam się ile czasu zostawało do zmroku, słońce trochę dzisiaj powariowało, było ledwie szarawo a nawet nie, więc stwierdziłam że trochę go mam na szukanie miejsca gdzie będę mogła się udać. Idąc mijałam greków którzy dziwnie na mnie patrzyli, gdy doszłam na agore, dostrzegłam rónież parę greczynek, co mnie bardzo ucieszyło bo to jednak kobiety. Rozmawiały z mężczyznami a potem pare z nich oddaliło się wraz z nimi, przyglądałam się im kiedy zaczepił mnie jakiś grek
- Piękny dziś wieczór, nieprawdaż- powiedział zalotnie
- Może być tylko nasz, jeśli tylko zechcesz- dodał przysuwając się do mnie
Gy tylko zrozumiałam o co mu chodzi otworzyłam oczy ze zdziwienia, i dałam mu po twarzy, skręcając w inną uliczkę
-Za kogo on mnie wziął?-pomyślałałam
Przypomniałam sobie podobną gromadę kobiet, tylko że większą, kiedy byłam z Olimpią na agorze, wtedy ona prychnęła pogardliwie i szepnęła "*hetery", spytałam się jej co to znaczy i...
-O Hadesie, on wziął mnie za jedną z nich-ciarki przeszły mi po plecach
Musiałam się rozejrzeć tylko nic nie widziałam bo domy mi zasłaniały, musiałam znaleść miejsce z którego będę świetnie widziała całe miasto, wtedy spojrzałam na północną stronę Aten
-Wybieram się na Akropol-powiedziałam cicho do siebie

______________________________________________________________________________________________________________________

 Kolejny rozdział już za nami :D Mamy nadzieję że będziecie komentować i pisać swoje opinie
a następny rozdział będzie w piątek ;)

buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki ;-*  ;-*  ;-**
Zomiju

 PS. Ha, Ha w końcu udało mi się go wstawić przed północą  :D
buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki

________________________________________________-
*Hetera (gr. hetaíra - towarzyszka) – odpowiednik kurtyzany w starożytnej Grecji. Hetera od zwykłej prostytutki różniła się niezależnością i wysoką pozycją towarzyską. Inna nazwa to córa Koryntu.

poniedziałek, 4 maja 2015

:(((((((((((((((((((.............

Niestety miałyśmy już 5 stron na wordzie ale taki jeden walnięty komp wyłączył się kasując wszystko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!................... (o mało nie rzuciłam sprzętem o podłogę:Mima) I musimy pisać od samego początku.............

Za utrudnienia bardzo przepraszamy ale cóż... tak wyszło


Smmmmmmmmmmmmmmmutaski :((  :((  :(((((((((((((((((
Zomiju

niedziela, 3 maja 2015

One Shot "Tango Życia" cz.1





 Francessco Federico Montañez


                            
                                                 



 Elenica Alba








Hiszpania, Sevilla XVII wiek


Gęsta mleczno biała mgła unosiła się nad całą Sevillą, miasto po zmierzchu wydawało się  na pozór spokojne ale nie jedna rodzina wylewała wiele gorzkich łez tego wieczoru,  jedną z nich była rodzina Alba... Tej nocy po długich godzinach cierpienia ostatnie tchnienie wydał ojciec dwójki dzieci, tym samym osierocając je i pozostawiając samym sobie. Dżuma obficie zbierała swe żniwa wyniszczając połowę Hiszpanii i pozbawiając ludzi  z niczym, nie szczędziła matek, ojców i nie miała litości dla dzieci i starców, najwięksi władcy byli bezsilni wobec jej niszczycielskiej siły. Czarna śmierć wydawała się nie ustać póki nie pochłonie wszystkiego co żywe...
-------- 10lat później------------------

Elenica obudziła się z mocno bijącym sercem, odruchowo łapiąc wisiorek spoczywający na jej szyji. Znów to samo, koszmary senne niedające spać i siejące nie pokój w sercu nawiedzały ją co noc, ale nie to było najgorsze z roku na rok twarz ojca coraz bardziej bledła w jej myślach. Zamrugała oczami odpędzając z myśli widok twarzy ojca. Nie był to widok radosnego energicznego człowieka jakim bywał na co dzień, to był jego obraz tuż przed śmiercią, kredowo blada twarz pokryta ciemnymi sinymi plamami, oczy pełne strachu i bólu. Patrzył wprost na nią i otworzył usta usiłując coś powiedzieć unosząc rękę w jej stronę, ale nie mógł, wydał tylko bełkotliwy jęk i łza spłynęła po jego policzku, potem silne ramiona brata odsunęły ją i wyprowadziły z pokoju, jako mała dziewczynka czuła jak coś rozrywa jej serce i pali żywym ogniem. Oprzytomniawszy wstała ubrała się i wzięła duży bukiet kwiatu bugenwilli, po drodze do pracy zaszła na mały cmentarz blisko jej domu, przechodziła między nagrobkami  dobrze znaną sobie trasą położyła żywo kwitnące różowe kwiaty na ziemi pod drewnianym krzyżem z tabliczką na której zostało wyryte imię i nazwisko jej ojca. Przychodziła tu raz w tygodniu a jeśli miała czas to nawet częściej, ojciec był jej najbliższą osobą i korzystała z każdej okazji w której mogła "zamienić z nim kilka  słów".  Gdy wyszła zaczęła pośpiesznie iść w stronę dużej restauracji dla arystokratów " La Riccole", Uśmiechnięta weszła bocznymi drzwiami, idąc hallem spotkała swojego pracodawce Ernesto Giovanni, skinęła mu głową na powitanie a on idąc gdzieś śpiesznie powiedział że ma być za piętnaście minut gotowa. Elenica pobiegła szybko do przebieralni i włożyła czerwono-czarną suknie do flamenco, potem tylko fryzura, kolczyki i biegła na scenę z jeszcze spuszczoną kurtyną na której czekał na nią syn pracodawcy i jednocześnie jej partner do tańca.  Kiedy kurtyna podniosła się w górę a z instrumentów zaczęła płynąć szybka wzburzona melodia Elenica odpłynęła, zatraciła się w harmonii dźwięków i oddała swoim uczuciom, jej ciało poruszało się zwinnie niczym wąż jednocześnie twardo stąpając po ziemi, zapomniała o otaczającej ich publiczności i zaczęła z serca tańczyć każdy krok wkładając w to swoją całą energię. Taniec to jedyna rzecz z której naprawdę była zadowolona w swoim życiu, kiedy z bratem byli zmuszeni zamieszkać w slumsach, w jakiejś opuszczonej chacie poznała tam pewną bezdomną która była niegdyś tancerką, ale gdy jej dom zają się ogniem i została uwięziona z trudem udało jej się ujść z życiem, nie uratował jej żaden książę, sama musiała wejść w ogień i dobyć drzwi, czego skutek widać było na jej ciele pokrytym bliznami, wtedy ją zwolnili bo nikt nie chciał na nią patrzeć. Ale dobra kobieta siadywała całymi dniami z małą Eleni i uczyła ją wszystkiego co ona umiała mając nadzieje że jej się przyda to w życiu, i miała rację to dzięki niej mogła teraz sunąć po parkiecie przed oczami hiszpańskiej arystokracji w jednej z najbardziej popularnych restauracji w tej dzielnicy Sevilli, często myślała o Ines która w wieku dwudziestu siedmiu lat straciła wszystko co było dla niej ważne, dom i prace którą kochała, a nie miała do kogo pójść bo epidemia dżumy dosięgnęła również jej bliską rodzinę w Hiszpanii, a ci którzy nie umarli powyjeżdżali. Elenica wiedziała że nigdy nie zapomni Ines której nie widziała od siedmiu lat, nie potrafiła wybaczyć bratu który gdy znalazł pracę w mieście i zarobił trochę pieniędzy przeprowadził się z dwunastoletnią Elenicą na obrzeża miasta nie dając już nigdy zobaczyć się z Ines. Kiedy dorosła bywały dni kiedy jej szukała ale kobiety nigdzie nie było, wtedy wracała do domu czując się jak niewdzięcznica. Ale teraz gdy stąpała po scenie nic się nie liczyło, kochała ten stan nieważkości i wolności której za dużo w życiu nie doświadczyła. Gdy wybiły ostatnie rytmy muzyki i zrobiła końcową pozę, spostrzegła że sapie i nogi bolą ją ze zmęczenia, ukłoniła się razem z partnerem i kurtyna opadła na dół zaraz potem wybuchła szczerym śmiechem
- Co cię tak bawi seniorita- spytał chłopak zawadiacko się uśmiechając
- Po prostu się ciesze Sergiej- odpowiedziała miękko
- Rozumiem...- powiedział powoli podchodząc do dziewczyny i łapiąc ją w talii
-Jeśli zechcesz ten dzień może być jeszcze szczęśliwszy- szepną uwodzicielsko, przyciągając ją do siebie
- Ręce przy sobie, nie jestem zainteresowana takim typem szczęścia- odpowiedziała wciąż się uśmiechają i lekko wyrywając z objęć chłopaka
- A poza tym jesteśmy przyjaciółmi- dodała ufnie
Chłopak spojrzał na nią z jawnym niezadowoleniem z jej odrzucenia, ale ona postanowiła to zignorować i rzuciła lekko
-Idę się przebrać widzimy się za pół godziny
- Jeszcze zobaczymy czy za pół godziny...- rzucił złowrogo Sergiej mający dość bycia ciągle odrzucanym przez młodą Eleni której pragną już od dawna
Ale powiedział to tak cicho że odchodząca dziewczyna nie słyszała jego słów.
Idąc nie myślała za dużo o Sergieju zabiegającym o jej względy, uważała że są przyjaciółmi a on ma głupkowate poczucie humoru i trochę się w niej zadurzył, przecież był dość wysoko urodzony a jego morsko-zielone oczy, oliwkowa cera i kasztanowe włosy budziły zachwyt nie jednej hiszpanki i dowodziły że w przodkach miał jakiegoś wikinga. Był dobrze zbudowany i do tego tańczył,  zarabiał i miał ojca jako pracodawce który nie pozwoliłby mu się związać z biedną tancerką, więc nie brała pod uwagę czegoś o czym on myślał. Beztrosko tanecznym krokiem doszła do przebieralni i nucąc coś usiadła przed lustrem, odpięła z włosów czerwoną spinkę z dużym sztucznym kwiatem następnie przebrała się w inną czarną suknię z dużym dekoltem i długością do kostek obszytą białą koronką z jedwabiu, przylegające czarne rękawy przy łokciu rozchodziły się i były wydłużone z tyłu (tą sukienkę ma na sobie Eleni na obr. nr. 1), właśnie pomocnica pomagała Elenice ją zapinać gdy do pokoju wtargną Sergiej z ogniem w oczach, przestraszona Eleni wydała z siebie zduszony krzyk i cofnęła się. Sergiej spojrzał na kobietę stojącą obok niej i pokazał jej ruchem głowy że ma wyjść, kobieta pospiesznie wyszła ze spuszczoną głową a za raz za nią Sergiej zamkną drzwi na klucz chowając go do kieszeni i odwracając się w stronę przestraszonej dziewczyny
-Sergiej, co ty tu robisz? Za dziesięć minut musimy być na scenie- wyjąkała
-No to nie będziemy- powiedział szybkim krokiem podchodząc do Elenicy
Przerażona cofnęła się pod ścianę nie wiedząc co robić
- O co ci chodzi? Co chcesz?!- powiedziała gdy chłopak zbliżał się do niej
- Ciebie-powiedział, natychmiast potem zamykając jej usta pocałunkiem i przyciągając do siebie
Dziewczyna odepchnęła go z całej siły i dała mu mocno z otwartej dłoni w policzek (innymi słowy: z liścia XD:Mima)
- Nie dotykaj mnie!-wykrzyknęła
Ale on tylko warkną łapiąc młodą kobietę kurczowo za ramiona i przycisną ją mocno do ściany. Wstrząśnięta i przerażona Elenica próbowała się wyrywać i krzyczeć, ale on był dużo silniejszy i ponownie zamkną jej usta zimnym pocałunkiem. Skołowana dziewczyna drżąc złapała się pierwszego pomysłu jaki przyszedł jej do głowy,wiele ją to kosztowało ale przestała się wyrywać pozwalając by Sergiej opuścił ręce z jej ramion uznając że się poddała, przesunął je wzdłuż ciała dziewczyny zatrzymując w talii, drgnęła wtedy niespokojnie i fala dreszczu obrzydzenia przeszła przez jej ciało, następnie wyciągnęła powoli rękę w kierunku małej szafki obok której stała i jak najciszej otworzyła szufladę w której był nóż który zawsze ze sobą nosiła (nie oszukujmy się mieszkając na obrzeżu miasta musiała mieć jakąś ochronę gdy wychodziła późno z pracy), sięgnęła dłonią po niego i uniosła, pierwszą myślą jaka przeszła jej przez głowę było wbicie mu go w plecy lub w szyję żeby zginą za to co zrobił i chciał jej zrobić. ale nie mogła, zbyt długo go znała i kiedyś  lubiła, poza tym nie była zdolna odebrać człowiekowi życia, ale musiała się bronić i wtedy szybo podniosła rękę do góry rozmachując się i wbijając mu nóż po rękojeść w bok uda. Chłopak krzykną z bólu rzucając  ją mocno na ścianę i łapiąc się za miejsce w którym tkwił nóż, czerwona ciecz szybko sączyła się z rany barwiąc duży obszar spodni i rąk chłopaka a w powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi. Eleni zakręciło się w głowie z bólu po uderzeniu o ścianę, odepchnęła Sergieja mocno od siebie, a on się zatoczył w bok potem próbował do niej podejść ale ból mu na to nie pozwalał, dziewczynę zemdlił zapach krwi i łzy zaczęły płyną po jej twarzy, zdesperowana szukała wyjścia i rzuciła się do okna, otworzyła je i w następnej sekundzie była już na zewnątrz, potem biegła co sił do domu nie odwracając się za siebie, czuła się zdradzona i upokorzona a jednocześnie miała poczucie winy nie mogąc patrzeć na krew barwiącą jej dłonie. Biegła co tchu aż wyczerpana otworzyła drzwi i padła na łóżko nie mogąc powstrzymać szlochu, gdy się trochę uspokoiła usiadła na nim i  i przetarła dłońmi oczy zapomniała że ma na nich krew, czego natychmiast pożałowała, przestraszona odrzuciła je od siebie jakby parzyły, potem pobiegła do łazienki patrząc w lustrze na smugę krwi biegnącą przez jej czoło, łzy strugami ponownie zaczęły spływać po jej twarzy,szybko wyszła na dwór i otworzyła kran stojący na zewnątrz, opłukała ręce i twarz zmywając krew i łzy. Opanowana wróciła na kanapę myśląc co dalej. Iść tam jutro?? Nie pokazywać się już nigdy? Co z moją pracą i życiem? Te pytania nie dawały jej spokoju, ale postanowiła że pójedzie tam jutro odebrać swoją zapłatę za ostatni miesiąc bo pewnie jeśli chodzi o pracę to nie ma czego tam szukać, a Sergiej nie będzie mógł chodzić więc tym samym nie będzie mógł jej nic zrobić.
 -Tak trudno wspiąć się na szczyt a tak łatwo z niego spaść-pomyślała pogrążona w amoku Elenica

Dziewczyna nie miała perspektyw na przyszłość, gdzie kolwiek by nie chciała pracować będzie zniesławiona przez szanowanego w kręgach właściciela restauracji ale postanowiła że i tak zacznie szukać nowej pracy, chociaż postara się wrócić i opowiedzieć panu Giovanni jak było naprawę, bo jego syn z pewnością naopowiadał mu bajek.
 -Muszę wziąć się w garść i nawet jeżeli mnie nie przyjmie to zachować honor i pójść powiedzieć prawdę to może uniknę zniesławienia i łatwiej będzie mi szukać pracy-myślała Elenica nie tracąc nadziei

 Potem dziewczyna podniosła zdjęcie starszego brata leżące na szafce obok łóżka i wpatrywała się w czarno białe rysy na wpół wyblakłym zdjęciu, wciąż czekała aż ją odwiedzi i znów będzie mogła znaleźć oparcie w bliskiej jej osobie. Zmartwiło ją to że odwiedzał ją około co pięć miesięcy a tym czasem mija dziewiąty a jego wciąż nie ma, próbowała wysyłać listy ale odpowiedź również nie nadchodziła, codziennie więc modliła się żarliwie do Boga o to by jej bratu nic się nie stało, potem przytuliła zdjęcie do piersi i zasnęła. Następnego ranka czekała ją poważna rozmowa z pracodawcą, wstała cała podenerwowana i zaczęła się szykować, całą drogę do restauracji przebyła niemal biegiem z nerwów. Weszła bocznymi drzwiami i skierowała się do gabinetu właściciela restauracji, zapukała i słysząc ciche "proszę" uchyliła drzwi bojąc się wejść ale przemogła strach i odważnie stanęła po środku pomieszczenia tuż przed biurkiem dyrektora lokalu
-Proszę, proszę panna Elenica Alba- powiedział mężczyzna w średnim wieku z prześwitami siwych włosów w swojej czarnej czuprynie
-Przyszłam wytłumaczyć panu wczorajsze zdarzenie mające miejsce w przebieralni dla tancerek-odpowiedziała dziewczyna
-Tak słyszałem coś o tym.... Mój syn przez panią leży teraz w łóżku z nogą w bandażu, bo wbiła mu pani nóż po samą rękojeść w udo. Jakie ma pani wytłumaczenie na to? Przepytywałem wczoraj wszystkich świadków łącznie z moim synem i nie wiem czy pani zmęczenie zalotami mego syna było wystarczającym powodem do podjęcia takich kroków, a poza tym skąd miała pani nóż, czy nie orientuje się pani w zasadach obowiązujących w tym lokalu moich pracowników? - wygłaszał swoją reprymendę zdenerwowany pan Giovanni
-W zupełności rozumiem pana zdenerwowanie panie Delacrúz, ale jak sądzę pański syn nie podzielił się z panem informacją o tym jak naruszył moją nietykalność cielesną- odpowiedziała twardo
Giovanni  Delacrúz otworzył ze zdziwienia szeroko oczy nie mając pojęcia o postępkach swego syna
-Rzeczywiście jakoś pominą tę informację w konwersacji ze mną, proszę kontynuować panno Alba- powiedział zmieszany mężczyzna
- A więc wczoraj kiedy przygotowywałam się do drugiego występu, pan Sergiej Delacrúz wtargnął do moich pokoi wypraszając moją pomocnice Andree za drzwi zamykając je następnie na klucz, nie wiem jak pański syn przedstawił panu owe zaloty, ale to nie było nic innego jak naruszanie nietykalności cielesnej zmierzającej do poważnych przewinień więc jedynym rozwiązaniem było powstrzymanie pańskiego syna nie nauczonego powściągliwości. Nie chciałabym sprawy nagłaśniać więc mam nadzieję że rozwiążemy ją ugodowo- mówiłam coraz bardziej podenerwowana kłamstwami młodego Delacrúz
-Grozi mi pani, panno Alba?
- Jakże bym śmiała panie Delacrúz, ja tylko domagam się sprawiedliwości
-Mam nadzieję że zdaje sobie pani sprawę że los pańskiej pracy znajduje się w moich rękach, więc gdy pani przekroczy pewną granicę zostanie pani skreślona nie tylko z mojego lokalu. To co pani mówi, nie ma żadnego potwierdzenia ponieważ przy tym zdarzeniu nie było świadków i za zeznania bardziej wiarygodne wszyscy uznają zeznania dobrze urodzonego przyzwoitego człowieka niż biednej panny z obrzeży miasta. Ale rozumiem pani położenie i jestem gotów rozwiązać tę sprawę ugodowo-powiedział groźnie arystokrata
-Co pan ma na myśli mówiąc ugodowo, bo jeśli chodzi o tańczenie z pańskim synem to muszę odmówić
-O nie, niech się pani nie martwi nie wróci pani do tańczenia- odpowiedział ze złośliwym uśmiechem błąkającym się wokół ust Giovanni
- Będzie mogła pani objąć nową posadę jako podkuchenna i kelnerka w nocnej zmianie panno Alba-dokończył
-Ale..
-Nie musi pani dziękować nie mam serca wyrzucać na bruk biednej młodej panny-przerwał jej mówiąc z jadem
-Jestem wdzięczna że chce zostawić mnie pan jako swoją pracownicę ale naprawdę wolała bym wrócić do posady tancerki-powiedziała siląc się na spokojny i poważny ton, ale nie udało jej się zamaskować drżenia głosu
-Może pani odejść, panno Alba- odpowiedział ostro, wracając do przeglądania papierów
Elenica zrozumiała że nie ma sensu kontynuować rozmowy z panem Delacrúz bo wyrzuci ją z tej nowej i tak marnej posady i zniesławi na całą Seville.
-Do widzenia panie Delacrúz, niech pan życzy swojemu synowi szybkiego powrotu do zdrowia ode mnie-powiedziała z ironią szybko wychodząc
-Zaczyna pani od jutra, panno Alba-rzucił nie odrywając wzroku od przeglądanych papierów
Elenica nie usatysfakcjonowana wracała do domu gdy przed drzwiami domu w którym wynajmowała mały pokój na poddaszu zaczepił ją może dziesięcioletni chłopiec mówiąc
-Kazano mi to pani przekazać seniorita Eleni-powiedział wyciągając przed siebie kopertę
Podziękowała pośpiesznie i przechodnie witając się z właścicielami pobiegła do swojego pokoju padając na łóżko uszczęśliwiona,
 -W końcu coś miłego się zdarzyło w tym dniu-szepnęła do siebie dziewczyna
To był list zaadresowany do niej z Madrytu od Marco Alba czyli jej brata. Uradowana dziewczyna zaczęła rozdzierać kopertę z uśmiechem na ustach, szybko wyciągnęła kartkę spoczywającą we wnętrzu koperty, zaczęła ją czytać a uśmiech znikną z jej twarzy zamieniają się w gorzkie łzy
-Marco-powiedziała tęsknie przez łzy
Rzuciła list z powiadomieniem o śmieci brata na podłogę i nie mogąc powstrzymać agonii poddała się strumieniom łez. Kolejna ofiara dżumy, dziewczyna wiedziała że co prawda minęła epidemia ale wciąż zdarzały się przypadki zachorowań, ale nie przypuszczała że po ojcu przyjdzie kolej na syna. Nie mogła znieść bólu, brat był jej bliższy niż ktokolwiek. Ale wtedy nie myślała że śmierć przyniesie jej jeszcze więcej bólu...
Gdy wstała następnego dnia nie widziała sensu w życiu, wstanie, pójdzie do pracy, i po co to? Cały dzień spędziła snując się po łąkach Sevilli  nie odczuwając radości która zwykła jej towarzyszyć gdy patrzała na wielobarwność kwiatów i ich woń. Wieczorem nadeszła kolej na pójście do nowej pracy. Uświadomiła sobie że musi być silna i stawić czoło przeciwnością losu żeby dumnie żyć z nazwiskiem Alba. Poszła do pracy i zmywając naczynia z całej siły próbowała powstrzymać napady smutku, ale nie potrafiła i wtedy przytłaczał ją gniew na los za te wszystkie udręki które jej zgotował. właśnie odnosiła na blat umyte talerze gdy cały stos wylądował na ziemi, pospiesznie zaczęła je zbierać mając nadzieje że nikt nie usłyszał, ale tego huku jaki wydały talerze spadające na twarde kafelki bardzo trudno było nie usłyszeć nawet pośród hałasów kuchni, do pokoju ze zmywakiem wpadł jeden z kucharzy i zaczął przeklinać po hiszpańsku narzekając jaką to ona jest niezdarą, Elenica próbowała przeprosić ale mężczyzna nie dał jej dojść do słowa tylko podciągną za ramię do góry i powiedział że teraz będzie pracować jako kelnerka a sprzątaniem się zajmie sprzątaczka. Wyszła z kuchni zabierając dania z blatu i roznosząc je do odpowiednich stolików, przez ten cały czas łzy cisnące się jej do oczu rozmazywały wszystko co widziała pracowała tak z pięć godziny nieustannie biegając w dwa końce dużej restauracji która teraz wydała jej się wyjątkowo wielka, po nieprzespanej poprzedniej nocy czuła się na granicy wyczerpania i ledwo słaniała się na nogach. Gdy zbierała górę brudnych tac i talerzy ze stołów tak że prawie nic nie widziała i na dodatek jej oczy wciąż co jakiś czas napełniały się łzami z załamania nerwowego, odnosząc naczynia do kuchni nie zauważyła idącego człowieka i wpakowała mu się pod nogi wyrzucając całą górę brudnych naczyń na jego garnitur, wszyscy pijani arystokraci wybuchli śmiechem a Elenica przełykając łzy zaczęła przepraszać i zbierać naczynia które spadły. A on kiedy spostrzegł lśniące hebanowe włosy związane w kok jej śniadą cerę i duże czekoladowe oczy otoczone kaskadą czarnych rzęs, zauroczył się bez powrotnie, kiedy patrzył na jej drobną sylwetkę która cała drżała zbierając połamane naczynia pochylił się do niej i pomógł wstać, ona nic nie rozumiejąc spojrzała na niego swoimi anielskimi oczami zaczerwienionymi od łez
-Dlaczego płaczesz?-spytał ocierając łzę z jej policzka i nie mogąc patrzeć jak ktoś taki może tak cierpieć
-Łaskawy pan wybaczy, bardzo mi przykro z powodu pańskiego ubrania- zaczęła się tłumaczyć Elenica
-Jestem Francesso, a ty?- zapytał
-Jestem Elenica Alba, a teraz proszę mi wybaczyć ale muszę wracać do pracy-odpowiedziała omijając go i zanosząc połamaną stertę do kuchni, wtedy kucharz ją dorwał i zaczął przeklinać że wysypała brudne naczynia na Hrabiego Montañez i to przy wszystkich i go w ogóle nie obchodzi że nie znajdzie nigdzie przez to pracy bo przyniosła hańbę swemu nazwisk, ale przyniosła również zniesławienie na cały lokal. Kiedy skończył na nią wrzeszczeć wyrzucił Eleni na deszcz przed drzwi restauracji. Już nie mogła wytrzymać z jej piersi wydobył się cichy szloch, przeszła wzdłuż ściany i oparła się na jej końcu, zjechałą plecami po ścianie w dół i schowała twarz w dłoniach, nie mogła dłużej wytrzymać, wszystko zaprzysięgło się przeciw niej, miała dość smutku dość wylewania łez i dość dalszego cierpienia chciała to skończyć tu i teraz, chciała już nic nie czuć, chciała umrzeć. Zdesperowana dziewczyna wstała i zaczęła iść przez deszcz gdzieś gdzie ją nogi poniosą i mając po drodze nadzieje że jakiś piorun w nią uderzy. Pioruny jak oszalałe waliły w stare drzewa poza murami miasta. Ciemność otaczała ją z każdej strony. Ulicę oświetlał jedynie sierp księżyca wystający zza chmur. Biegła tak szybko jak mogłam. Mokre od deszczu włosy opadały jej na ramiona i plecy, a podarta sukienka tańczyła z wiatrem. Minęła kolejną kamienicę i skręciła w lewo. Chciałam uciec jak najdalej. Nie wiedziała przed czym, ale musiała uciec. Chciała zostawić całe życie w tyle, dudnienie deszczu zagłuszało każdy dźwięk a błyskawice rozrywające nocne niebo i grzmoty rozlegające się zaraz po nich tworzyło wokół zupełny chaos. Biegła co sił gdy znalazła się przed zakrętem, nie zawahała się ani chwili nad przebiegnięciem za niego i wtedy z ciemności wyłoniły się sylwetki koni i ledwo słyszalne rżenie a potem wielkie kopyta nad jej głową, rozdzierający ból i wszechogarniająca ciemność.


_______________________________________________________________________________________________________________________________________
I tak pojawił się pierwszy One Shot na tej stronie (oczywiście będzie jeszcze cz.2 ale pierwsza jest i to się liczy ;D Przy wymyślaniu trochę pomogła mi Zońka ale pisany był caaaałkowicie przeze mnie i jestem z siebie dumna :DDDDDDDDDDDDDD Bo w końcu go napisałam a pomysł miałam z 3 miechy temu więc spoko....  Co do rozdziału myślę że ukaże się w poniedziałek ;) komentujcie one shota i dziś już kolejna część (weselsza niż ta pierwsza ;D)

buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki ;-*  ;-*  ;-**
Zomiju

sobota, 2 maja 2015

Nowy nagłówek!!!

Ten piękny nagłówek zrobiła specjalnie dla nas niesamowicie uzdolniona blogerka :D
Tu macie linka do Nemezis

A wy co o nim myślicie?

buuuuuuuuuziaczki ;-*  ;-*  ;-**
Zomiju

Wielki Powrót...

Na początku chciałybyśmy baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo przeprosić za tak długą nieobecność na blogu... :( Ale zamierzamy nadrobić zaległości wstawiając rozdziały częściej (i jeszcze one shota którego wymyśliłam już w najmniejszym szczególe ;):Mima)  Niebędziemy już przedłużać tylko lecimy pisać rozdział ;D


buuuuuuuuuuuuuuuziaczki ;-*  ;-*  ;-**
Zomiju
PS. Napiszcie czy mamy zmienić nagłówek bo mamy nowy zrobiony