środa, 30 grudnia 2015

Rozdział XXI Bohater z zemsty.




Lynette


Nie czułam zupełnie nic. Żadnych emocji, żadnych uczuć, żadnych trosk. Tylko mgliste zanikające wspomnienia, które ktoś jakby wyrwał z odległych zakątków mojej głowy. Pustka i ciemność wypełniały całe moje wnętrze. Uchyliłam obojętnie powieki słysząc czyjś głos
- Już mi nie uciekniesz- Powiedziała szyderczo postać która weszła do celi w której byłam
- Nie było mądre z twojej strony  uciekać i mi się sprzeciwiać, ale teraz już za późno. Zobacz w czym utkwiłaś beze mnie moja droga- kontynuował
- W końcu się zemszcze. Na tobie, twojej rodzinie i wszystkich którzy mi zaszkodzili. Będzie to dużo gorsza zemsta niż planowałem na początku, po tym jak stanęłaś mi na drodze i zmąciłaś plan tworzony od stuleci, będziesz cierpieć...- zagrzmiał głosem przepełnionym jadem


 Ethan

 Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Jak ojcu udało się sprowadzić Lynette do naszego pałacu za zgodą Hadesa. Co miał na myśli mówiąc o świętowaniu... Przecież ona nie żyła. On chciał zemsty teraz niedostępnej, czy Minosowi naprawdę to wystarczyło? Biorąc pod uwagę możliwość że nie chciał zawracać sobie głowy takimi sprawami jak jakaś zdrajczyni, to dlaczego przywlókł ją do naszego domu taki szczęśliwy... Ona była DUSZĄ. A z tego co powiedział Hades, dał ją Minosowi na dwadzieścia cztery godziny zanim trafi przed sąd i zostanie skazana. Jedynym logicznym wyjściem z tego wydawało mi się to, iż mój ojciec chciał przeszukać jej pamięć... Nie mogłem do tego dopuścić, jeżeli Lynette musi skończyć w ten sposób to przynajmniej nie ujawniając swoich tajemnic, pomijając fakt że miałby niezbite dowody na moją zdradę. Na szczęście wiedziałem gdzie ją ukrył bo byłem wtedy blisko tego miejsca w podziemiach i wszystko słyszałem. Chociaż nie wiedziałem jak, musiałem uwolnić Lynette nie mogąc pogodzić się z jej losem, chciałem znaleźć sposób... Zacząłem już nawet układać plan, ale był tak nierealny i porywczy że sam wątpiłem na powiedzenie jakiejkolwiek części. Ale dla niej było mnie na to stać... Chciałem naprawić wszystko co zburzyłem w naszej przeszłości. Jeszce niedawno poczułem nowe siły, i doszedłem do wniosku że mojry miały swój cel również dla mnie kierując losem Lynnette w ten sposób, że jej utrata pamięci to dla mnie szansa. Gdyby pamiętała co się stało przed jej podróżą w czasie, nie chciałaby mnie znać. Dlatego choćbym musiał  targnąć się na ten szalony plan, zrobię to żeby ją uwolnić. Chociaż to i tak nie będzie wystarczająca cena za to co ja i Minos jej zrobiliśmy. Mój plan miał wiele luk, dziur i niedopracowanych szczegółów. Ogólnie zamierzałem cofnąć czas. Chciałem go przewinąć do kiedy miedzy mną a Lynette nic nie było i zdążylibyśmy powstrzymać Minosa na czas. Ale żeby dokonać tego rodzaju zmiany w czasie musiałem zamknąć wszystkie czasoprzestrzenie, musiałem cofnąć cały świat. Ale sam w żaden sposób nie mogłem tego zrobić, potrzebowałem przede wszystkim Kronosa- boga czasu. Ale nie tylko jego, musiałem znaleźć Hekate i Morfeusza oraz Hypnosa i masę innych rzeczy które musiałem zrobić żeby poskładać Kronosa, utrzymać w ryzach i przekupić do pomocy nie doprowadzając świata do zagłady i kolejnego jego panowania. Najpierw oczywiście wybierałem się do wyroczni delfickiej, ale to po wydostaniu Lynette z podziemnej komnaty mego ojca. A chciałem to zrobić za pomocą jednej ze sztuczek które znalazłem w księgach Hekate. Polegała ona na zamienieniu się miejscami. Więzienie Lynette było magiczne, nie mógł wyjść z tam tond nikt umarły, ale wejść i wyjść mogli żywi. Miało również inne zabezpieczenia żeby tylko Minos mógł tam wchodzić, do których obejścia potrzebowałem Hekate. Już od jakiegoś czasu zamierzałem złapać tę tajemniczą boginie, a teraz na prawdę chciałem to wszystko wyjaśnić. Minos rozpłynął się w powietrzu po dostarczeniu Lynette do lochów. Więc mogłem próbować wydostać Lynn, ale musiałem się pospieszyć bo nie wiadomo kiedy wróci ojciec. Szybko zbiegłem schodami do znanych mi zatęchłych korytarzy i truchtem pokonałem drogę do drzwi Hekate. Ledwo co zdążyłem unieść rękę żeby zapukać a drzwi otworzyły się ze świstem, ukazując mroczną boginie. Ubrana była w swój średniowieczny płaszcz (pomijając że byliśmy w starożytności, ale dla Hekate to widać nie problem) z nałożonym kapturem na głowę tak że zasłaniał prawie połowę twarzy a w cieniu widać było przenikliwe pełne furii, kobaltowo-srebrzyste oczy. Ogarnęła mnie swoim wściekły spojrzeniem i syknęła
- Dlaczego włamałeś się do mojego domu?!
Stanąłem jak wryty. Skąd wiedziała że to ja?.
- Hekate, daj mi wyjaśnić...- powiedziałem jąkając się
Ona tym czasem otworzyła szerzej drzwi i zaczęła wypowiadać jakieś zaklęcie w nieznanym mi języku. Po chwili poczułem że nie mogę się ruszać i coś gwałtownie wciągnęło mnie do jej domu.
- Dlaczego się tu włamałeś?! Mogę się zemścić... I twój ojciec ani nikt inny nie może mi przeszkodzić. Przynależy mi się odwieczne prawo odwetu!- powiedziała podniesionym tonem
- Dlaczego oszukałaś mnie i wprowadziłaś Lynette w zasadzkę?!- odpowiedziałem groźnie
Zamieniłem się w czarną mgłę oswobadzając z niewidzialnych więzów i zmaterializowałem tuż za boginią.
-Nie masz prawa odwetu- warknąłem
-Nie jesteś niewinna, i to od ciebie zaczęły się kłopoty. Chcesz się sądzić i rozmawiać o prawach?! Naturalnie, możemy. Ale pamiętaj że moim ojcem jest najwyższy sędzia a stryjem sam Hades, więc nie stawiaj kroków za daleko...- powiedziałem rozzłoszczony
Na dźwięk mojego głosu bogini odwróciła się gwałtownie i zobaczyłem dziki błysk w jej oczach
- Dobrze możemy zakończyć te sprawę inaczej- syknęła w odpowiedzi 
Z rozmachem wyciągnęła swoją rękę w moim kierunku , wypowiadając jakieś słowo po starogrecku. Poczułem jak jakaś duża kula energii uderza we mnie. Poleciałem na ścianę, ale zanim zdążyłem się roztrzaskać zamieniłem się w cień i pojawiłem z prawej strony Hekate. Natarłem na nią moim sztyletem zatrutym eliksirem otrzymanym właśnie od niej(cóż za ironia...), który działał jak kwas na skórę nieśmiertelnych. Nie ruszyła się z miejsca, a kiedy miałem zamiar ją zranić mój sztylet przenikną przez nią i projekcja rozproszyła się jak zbite lustro. Za to za sobą usłyszałem jej syczący głos wypowiadający zaklęcia, nagle wszystko zaczęło ciemnieć i czarne plamy zatańczyły mi przed oczami, zachwiałem się nie mogąc utrzymać na nogach i upadłem słysząc potem tylko trzask o mahoniową podłogę.
- Ze mną nie można wygrać. Zapominasz że jestem boginią magi i oszustwa...- powiedziała swoim słodkim, aksamitnym głosem uśmiechając się złośliwie
Jednak zanim całkowicie straciłem przytomność, wyciągnąłem rękę ze sztyletem w stronę pochylającej się nademną bogini. Resztką sił zamaszystym ruchem przejechałem srebrną klingą po jej policzku, w uszach rozbrzmiał mi wrzask Hekate. Natychmiast mnie puściła i zatoczyła się do tyłu, trzymając za krwawiącą ichorem ranę. Złote krople upadły połyskując na podłogę. Całe uczucie zamroczenia odeszło i wstałem pełni sił
- A ty nie zapominaj że nie jestem człowiekiem- odpowiedziałem na słowa Hekate
Jej rana zniknęła tak szybko jak się pojawiła budząc kolejną falę złości bogini. Podeszła do mnie, a ja przybrałem pozę wojenną. Nagle z każdym krokiem pojawiał się jej kolejny sobowtór. Zaatakowałem jeden pchnięciem noża w brzuch, rozpłyną się w powietrzu. Natarłem na stojący za mną w nadziei na autentyczność bogini, okazało się że to nie ona. Kolejna projekcja zaatakowała mnie zboku, zrobiłem unik raniąc ją w ramie i sprawiając że kolejny sobowtór się rozprószył. Poczułem dotknięcie na ramieniu z drugiej strony a tam niknący już kolejny obraz Hekate. Zanim odwróciłem głowę kolejna bogini wykręciła mi rękę i puściłem sztylet zdezorientowany, ale szybko reagując okręciłem się i kopnąłem ją w brzuch ale znowu okazała się sobowtórem. Rozejrzałem się nie widząc nigdzie Hekate gdy ktoś pociągnął mnie w tył i przyłożył ostrze do szyii. Wtedy usłyszałem perlisty śmiech
- Miło widzieć że nie jesteś całkiem bezbronny choć to oczywiste że nie masz ze mną szans. Zwycięstwo nad tobą nie jest żadną chlubą- mówiła z wesołością
Chciałem zamienić się w cień, ale najwyraźniej użyła na mnie zaklęcia, bo nawet czułem otaczającą mnie łunę która to uniemożliwiała. puściła mnie zachowując sztylet. 
- Czego ode mnie chcesz chłopcze cienia- spytała wciąż trochę wrogo
Popatrzyłem na nią nieufnie, myśląc że to znów jakiś jej podstęp
- W najgorszym przypadku przeczeszę twój umysł bez twojej zgody- powiedziała lekko oglądając zatrutą klingę i przerzucając ostrze do drugiej ręki.
To mnie otrzeźwiło i przypomniało cel mojej wizyty tutaj. Podniosłem na nią swoje oczy nie wiedząc od czego zacząć. Mam ją prosić o pomoc po tym co się stało?
- Co się stało Ethanie?- spytała tajemniczo
-Przyszedłem tu po pomoc- odpowiedziałem, odważnie patrząc w jej oczy
Podniosła brew w zdumieniu
-Po pomoc? Najpierw się tu włamujesz, a teraz chcesz pomocy?
- Hekate, wtedy też jej pilnie potrzebowałem ale ciebie nie było- powiedziałem zrezygnowany
-Co się stało wtedy kiedy Lynette miała dojść nad jezioro stygijskie?- spytałem podejrzliwie, nie będąc pewien oskarżenia którym ją wcześniej obrzuciłem
-Zrobiłam wszystko jak mnie prosiłeś i.. Musiałam pilnie odejść, reszta to jej dzieło- odpowiedziała kpiąco
-Wróciłam z podróży dopiero wczoraj w nocy, i co zastałam? Naruszone bariery magii, ślady po włamaniu i brak trzech moich ksiąg- dokończyła mrużąc niebezpiecznie oczy.
Nie chciałem jej znowu denerwować więc wyjąłem księgi i wytłumaczyłem wszystko co się działo do tej pory, łącznie z moim planem nie-do-wykonania. Co prawda przed chwilą trochę było nie miło ale Hekate była moim prawie jedynym towarzystwem całe życie i ufałem jej, zawsze mi pomagała. Ale tym razem nie wydawała się być przekonana co do mojego planu. 
- Co jak co mój drogi, ale budzić Kronosa to ja nie zamierzam- powiedziała poważnie, ale na jej ustach błądził uśmiech
- Hekate, ale nie ma innego sposobu...- powiedziałem zrozpaczony, próbując utrzymać uczucia na wodzy
- Spokojnie Ethnie, twój ojciec by nie był zadowolony z twojego postępowania. A poza tym, kto powiedział że nie ma innego sposobu....- powiedziała z tajemniczym uśmiechem
Spojrzałem na nią w zdumieniu. Istniał inny sposób?!
- Nie patrz tak na mnie, byłam w królestwie Nyks i widziałam tam twego ojca...-powiedziała ostrożnie
-Nie wiem dokładnie co tam robił, ale poszukiwał jakiegoś zaklęcia, a nie chciał się zwrócić z tym do mnie wiedząc że się kontaktujemy-kontynuowała swoim niskim rozchodzącym się głosem.
- Czego on tam szukał?!
Przypomniałem sobie ile czasu już straciłem i szybko poprosiłem boginie o pomoc w wydostaniu Lynette. To było teraz najważniejsze bo nie wiadomo kiedy Minos wróci a nie mogłem dopuścić jego do niej. Hekate się zgodziła na wydostanie, ale kategorycznie odmówiła mieszanie się w sprawy przywracania duszy do życia. Podeszliśmy do tunelu którego broniły dwa potwory, szybko się z nimi rozprawiłem kiedy Hekate je zamroczyła. Przeszliśmy przez ciemny zaułek i bogini zdjęła bariery ochronne, ale w zamienienie się miejscami musiałem ja się bawić bo powiedziała że nie chce się pchać do lochu. Zamieniłem się w cień i spróbowałem otworzyć się  na duszę Lynette, powtórzyłem w głowie zaklęcie i z pomocą bogini udało się, i teraz ja znajdowałem się za kratami, a bezwiedne na wpół przeźroczyste ciało Lynette po drugiej stronie. Wiedziałem że nie mogę wyjść z nim poza Hades ale postanowiłem je ukryć niedaleko rzeki Lete, w zakamuflowanej przez Hekate jaskini, tak że w ogóle nie było jej widać. Postanowiłem wrócić do pałacu zanim Minos przyjdzie i zacznie coś podejrzewać. Hekate ponowie wzniosła wszystkie bariery i ukryła nasze ślady. Wiedziałem że Minos pomimo zaufania do mnie zacznie coś podejrzewać, więc musiałem zapewnić sobie alibi. Zamiast do pałacu wyszedłem na ziemie i poszedłem do Persefony która przesiadywała całe wiosenne dni na łąkach. Zgodziła się powiedzieć że byłem z nią cały ten czas, ale musiałem obiecać że wyjaśnię jej później wszystko. Kierowałem się powoli z powrotem w stronę Hadesu gdy pojawił się przede mną Hermes w skrzydlatych sandałach i  kaduceuszu w dłoni.
-Minos cię pilnie wzywa, mówił że jakaś katastrofa i masz się natychmiast zjawić- powiedział pośpiesznie, po czym skiną głową i już go nie było
Wszystko idzie zgodnie z planem... Tylko miałem nadzieje że Minos nie domyśli się że to ja. Wróciłem do pałacu i spotkałem Minosa w furii. Wpadł na mnie
-Ethanie! Gdzie jest Lynette?!
-Nie wiem ojcze przecież ją ukryłeś.. Coś się stało?- spytałem niepewnie
-Coś?! Coś?! Oni ją zabrali, a przecież zostało mi pełne sześć godzin!-wykrzykną z oburzeniem myśląc że to Hades wcześniej ją zabrał.
Po pokłóceniu się z nim Minos wypadł jeszcze gorzej bo Hades był wściekły że Minos nawet martwej duszy nie umie dopilnować i wysłał swoje wojska na przeczesanie Hadesu mówiąc że jak ją tylko znajdzie idzie przed sąd i ich umowa zostaje zerwana. Więc Minos  oburzony opowiedział mi wszystko i wysłał własne wojska żeby znaleźć ją pierwszy i zrobić to co chciał, czego mi nie ujawnił. Cały czas denerwowałem się że zaraz ją znajdą i wszystko się wyda, ojciec zauważył moje zdenerwowanie ale uwierzył mi że się martwię tym co on. Zawołał mnie na kolacje na której mieliśmy wszystko omówić. Usiedliśmy przy wielkim stole i na złotym talerzu pojawiło się jedzenie a w kielichu obok napełniło się wino. Nie byłem głodny więc kosztując wina opowiedziałem ojcu co "robiłem" dzisiaj. Po skończeniu czułem się dosyć dziwnie ale nie zauważyłem nic niepokojącego oprócz  tego że wino miało dziwny mdły posmak. Po przechadzałem się chwilę z Minosem po Hadesie, podczas gdy on opowiadał mi co robił za dnia a ja zastanawiałem się po co chronię Lynette... Przecież to zdrajczyni która knuła z bogami za naszymi plecami... Minos widząc mój wzrok zapytał
-Ethanie, wiesz gdzie jest dusza naszego więźnia?- nie było w tym oskarżenia ani podejrzliwości, tylko spokojne pytanie.
Po chwili zastanowienia się nabrałem ochoty żeby zemścić się na Lynette, nie chciałem okłamywać ojca więc rzekłem
-Schowałem ją do jaskini... Nie wiem dlaczego ojcze, wybacz-powiedziałem zmieszany
Minos uśmiechnął się szeroko i zatarł ręce, potem pokazałem mu gdzie to jest i kiedy wszystko miało być tak pięknie, kiedy mieliśmy przeszukać jej pamięć i przystąpić do zemsty, zaskoczyli nas strażnicy Hadesa i poprowadzili ją natychmiastowo przed sąd. Nie pozwolono Minosowi jej sądzić i zrobił to jego zastępca. Stała przed wielkim trybunałem a nad głową sędziów ważyły się jej uczynki. Nabrałem do niej wielkiej niechęci i ku mojej uciesze została skazana na pola kary. Uśmiechnąłem się zjadliwie słysząc werdykt, co prawda nie mogłem zadawać jej cierpienia osobiście, ale wiedziałem że troskliwie się nią tam zajmą. Gdy prowadzili Lynette do ognistego flegetonu żeby uodpornić jej duszę i uczłowieczyć w pewien sposób, żeby zniosła jak najwięcej cierpień nagle w wielkim błysku pojawił się po drugiej stronie rzeki Minos. Za nim stała nieuchwytna dla oka osoba, nie mogłem dostrzec jej twarzy ani ubrania, a jednak wiedziałem że tam stoi. Wykrzykiwała jakieś słowa, tworząc zaklęcia gdy wystrzeliła niebieski płomień w mojego ojca. On podniósł ręce do góry i zniknął a na jego miejsce pojawiła się migocząca mała dziewczynka, ta z tajemniczej komnaty mojego ojca w podziemiach. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom gdy dziewczynka ciągnięta przez niewidzialną siłę wniknęła w ciało, duszy Lynette. Wtedy światło rozbłysnęło i lód spowijający tę dziewczynkę złamał się i wystrzelił na wszystkie strony. Wtedy Lynette jakby wróciła do swojego ciała i wciąż blada i niemalże szara, ale żywa upadła na brzeg flegetonu. Coś w moim umyśle pokierowało mną i podbiegłem do niej zamieniając nas w czarną mgłę i przenieśliśmy się do dziwnego miejsca którego nigdy nie widziałem. Czułem się jakbym był obserwatorem własnych działań i nie ja robił to wszystko. Działo się to w przeciągu kilkunastu sekund i wszystkich tak oślepiło  że nie nawet nie zareagowali. Kiedy rzucili się na mnie, z Lynette już byliśmy gdzie indziej. Patrząc w jej twarz poczułem jednak że wole ja mieć obok siebie i osobiście zapewnić zemstę. Położyłem ją na ziemi i na moje usta wpełzł nienawistny uśmiech
-Jak ty to zrobiłeś ojcze?!- spytałem nie mogąc nic więcej powiedzieć ze zdumienia
-Widzisz synu, przed naszą zemstą nawet śmierć jej nie uchroni- odpowiedział świdrując ciało Lynette
- Jesteś jej bohaterem- zakpiłem



_________________________________________________________________________________________________________________________

 Po kolejnej długiej przerwie jest rozdział!!!! Nie przedłużając zapraszamy do czytania i komentowania
buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki ;-* ;-** ;-***
Zomiju


piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział XX "(...) A zacznie się wszystko od niezgody..."


Ethan


Po przeczytaniu wszystkich książek od Hekate wcale nie czułem się mądrzejszy. Spędziłem wiele godzin na próbach rozszyfrowania ich, lecz nadal wielu nie potrafiłem zrozumieć. Jak narazie nie udało mi się przeczytać ich wszystkich, ponieważ były one bardzo grube, a większość z nich była napisana starą geką. Podszedłem do półki i wziąłem do ręki starą, zakurzoną księgę. Na jej twardej oprawie widniał napisany złotymi, starogreckimi literami tytuł. Udało mi się go przetłumaczyć i odkryć, że było to coś w rodzaju "Egzystencja Duszy i jej tajniki ". Okazało się, że był to stary rękopis, więc zajeło mi chwile odnalezienie się w notatkach i informacjach na marginesie. Otworzyłem na losowej stronie i zacząłem czytać:
" Dusze można kontrolować na różne sposoby, lecz należy robić to umiejętnie. Naturalne pole emanujące od niej może próbować się bronić, dlatego tak ważne jest, aby ofiara była nieświadoma próby przejęcia nad nią kontroli. Siła naturalnej obrony zależy od osoby, którą chcemy kontrolować. Jeśli ofiara jest świadoma automatycznie stawia opór, lecz łatwo da się go stłumić. Najłatwiej jest kontrolować osobę nam znaną, trudniej jest zaś z obcą. Pomóc może wiedza o ofierze, dobrze jest wykorzystać jej słabe punkty. Jeśli wybrana dusza ma słabość do biżuterii lub nie widzi świata poza rodziną można zastosować coś w rodzaju umysłowego szantażu, który powinien ułatwić przymuszenie jej umysłu do współpracy. Kontrola może polegać na całkowitym przejęciu duszy, wraz z ciałem lub tylko na przesyłaniu różnych myśli i emocji. Kontrola ma również swoje ograniczenia, nie można jej wykorzystać do zgładzenia ofiary, lecz można ją zmusić do zabójstwa innej osoby".
Przebiegł mnie lodowaty dreszcz. Po co Hekate takie książki? Zawsze była trochę tajemnicza, ale nigdy nie posądziłbym jej o coś takiego... Po chwili zastanowienia przerzuciłem kilka kartek i zacząłem czytać:
" Śmiertelnik jest z natury bardzo kruchy. Zamiast szukać najbardziej bolesnej śmierci ciała można skupić się na duszy, która jest znacznie bardziej wytrzymała."
Następnie cała strona była zamazana i raczej nieczytelna. Można z niej było odczytać zaledwie parę wyrazów w stylu "umierać wiecznie", " śmiertelne pragnienie" czy "rozszarpywanie". Kolejna karta opowiadała jak najskuteczniej zaburzyć w kimś jego własne poczucie tożsamości, a następna opisywała sposoby dręczenia duszy. Zaszokowany treścią księgi odłożyłem ją na półkę i schowałem pomiędzy innymi książkami, wkładając ją tak, aby nie było widać tytułu. W tej księdze raczej nie znajdę informacji, których szukam...- pomyślałem - Ale muszę coś znaleźć! Wspomnienie półprzeźroczystej Lynette w lochach Hadesa wywołało we mnie fale bólu. Jak to możliwe, że ona nie żyje? Jak to się mogło stać?! - mówiłem sobie w duchu - Muszę czegoś się dowiedzieć. A na dodatek ten dziwny sen... Co mógł oznaczać? Nie mogłem zapomnieć przerażonego wzroku Lynette, gdy ja ze snu... To było straszne, prawie jakbym ją stracił po raz drugi i to podczas jednego dnia... Stwierdziłem, że nie ma sensu dalej przeszukiwać ksiąg Hekate. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie udać się do bogini i sprawdzić czy może już jest w domu, ale mogłaby mieć pretensje, że zabrałem jej księgi, poza tym po tym co w nich przeczytałem... Uznałem, że to nie najlepszy pomysł. Postanowiłem zbadać dokładniej wnętrze komnaty w podziemiach pałacu mojego ojca i może dowiedzieć się czegoś o tych zamrożonych ludziach. Wyszedłem z mojej komnaty, starając się zamknąć po cichu drzwi i przeniosłem się mrokiem do podziemi pałacu Minosa. Przeszedłem przez długi, zatęchły korytarz i stanąłem przed drzwiami do komnaty. Rozejrzałem się, czy nigdzie nie ma mojego ojca, lub któregoś z jego sług, pociągnąłem za klamkę i ciężkie drzwi otworzyły się do środka. W komnacie panowała nieprzenikniona ciemność, lecz od ostatniego razu udało mi się zapamiętać rozkład mebli w pokoju, dzięki czemu udało mi się uniknąć wpadnięcia na ścianę. Odnalazłem rękami jedną z pochodni wiszących na ścianie i zapaliłem ją. Gdy jej słabe światło oświetliło znajdującą się najbliżej przestrzeń zdałem sobie sprawę, że stoję zaledwie kilka centymetrów od postaci zamrożonej dziewczynki, która była tak podobna do Lynette. Obszedłem ją szerokim łukiem, starając się uspokoić oddech. Jej groteskowe oczy, szeroko otwarte z przerażenia tak bardzo przypominały mi przerażony wzrok Lynette z mojego snu... Były tak podobne, że mógłbym powiedzieć, że są tą samą osobą. Co bym zrobił, gdyby to Lynette została w tak okrutny sposób "zamrożona"? Lecz rzeczywistość była niestety jeszcze gorsza, Lynette jest duszą, a na dodatek jest więziona w lochach Hadesa... Podszedłem do regału z książkami nadal rozmyślając, gdy nagle usłyszałem odgłos kroków. Spanikowany upuściłem pochodnię, która spadła z hukiem na ziemię i zgasła. W komnacie zapadła ciemność. Spróbowałem przenieść się cieniem w inne miejsce, lecz nie wyszło do końca tak, jak chciałem ponieważ przenosząc się cieniem trzeba pomyśleć, w jakie miejsce chcę się udać, a w tym momencie myślałem tylko o wydostaniu się z komnaty. Tak więc wylądowałem na korytarzu. Szybko go przebiegłem i skręciłem w boczny zaułek. Gdy właśnie wybiegałem zza rogu wpadłem z impetem na mojego ojca. Po prostu świetnie! - pomyślałem ironicznie, a na głos powiedziałem:
- Wybacz ojcze!
Minos spojrzał na mnie zdziwiony, a zaraz potem rzucił mi podejrzliwe spojrzenie i zapytał:
- Ethanie, co ty tu robisz?
Prędko starałem się wymyślić jakąś sensowną odpowiedź, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Wreszcie wypaliłem:
- Eee... Przechadzałem się i... no ten... zabłądziłem...
- Ach tak? - zapytał zirytowany Minos - Wróć do swojego pałacu Ethanie, porozmawiamy potem.
- Tak. Właśnie zamierzałem to zrobić... - odpowiedziałem- I... - postanowiłem zaryzykować zadanie pytania - Czy mógłbym wiedzieć dokąd idziesz?....
Mój ojciec spojrzał na mnie spod przymrożonych powiek i już myślałem, że przegiąłem, gdy powiedział:
- Hades mnie wzywa, a teraz wybacz, śpieszę się.
Po czym oddalił się szybkim krokiem. Od razu wiedziałem, że chodzi o Lynette i postanowiłem go śledzić. Przeniosłem się mrokiem pod potężny zamek Hadesa, starając się wymyślić sposób na podsłuchanie rozmowy boga śmierci z moim ojcem. Mój wzrok padł na spadzisty dach zamku, z którego mógłbym zajrzeć do jednego z dużych, spiczastych okien. Przeniosłem się na niego i schowałem za dużą, ozdobną, kamienną figurą przedstawiają jakiegoś demona, aby trzy latające nade mną potwory ( Erynie) mnie nie widziały i zajrzałem przez okno do wnętrza komnaty, która okazała się salą tronową. Na tronie siedział mój prastryj Hades w ciemnej szacie, z długim, czarnym płaszczem a po jego prawej stronie stała jego żona Persefona w szmaragdowej sukni. Na sali znajdowali się też dwaj wysocy mężczyźni, w których rozpoznałem moich wujów Radamantysa i Ajakosa - siędziów Hadesu. Był tam też młody mężczyzna, który był zastępcą Minosa. Wytężyłem wole i udało mi się usłyszeć co mówią. Przez główne drzwi wszedł właśnie mój ojciec i powiedział:
- Witaj Hadesie. Wzywałeś mnie.
Hades odpowiedział:
- Owszem Minosie, zajmij miejsce.
Po czym władca Podziemia wstał i zawołał:
- Wprowadźcie więźnia!
Do sali wmaszerowało dwóch szkieletowych strażników prowadząc między sobą słabą, migoczącą postać. Na jej widok zamarło mi serce. Przecież to była Lynette! Chciałem ją stąd zabrać, przywrócić ją do życia, chciałem, żeby wszystko było jak dawniej... Z trudem powstrzymałem emocje i w napięciu czekałem na dalszy bieg wydarzeń. Hades oznajmił:
- Zebraliśmy się tu, aby rozwiązać tą wielce zadziwiającą sytuacje, która miała niedawno miejsce. Ajakosie opowiedz co widziałeś.
Brodaty mężczyzna zrobił krok do przodu i zaczął opowiadać:
- Czcigodny Hadesie, jak wiesz spełniałem swój obowiązek, który mi powierzyłeś, gdy do trybunału sędziów zbliżyła się obecna na tej sali dusza. Emanowała od niej jakaś dziwna energia, lecz zignorowałem to. Spełniłem swój obowiązek, mój druch Radamantys również lecz jak już pewnie wiesz jego brat Minos nie stawił się na stanowisku, lecz wysłał swojego zastępcę.
Mój ojciec posłał mu nienawistne spojrzenie, po czym odparł:
- Mój przyjacielu Ajakosie, za pozwoleniem Hades został już o wszystkim poinformowany.
Hades przerwał im:
- Owszem, Ajakosie kontynuuj.
- Więc jak już mówiłem przyszła kolej na zastępce Minosa, lecz wtedy stało się coś dziwnego.
Hades zwrócił się do zastępcy mojego ojca:
- Opowiedz, co tam się stało.
Młody mężczyzna patrząc w podłogę i miętosząc w dłoniach kawałek swej szaty cichym głosem powiedział:
- Panie, robiłem to co zawsze lecz ta dusza była inna - po chwili zastanowienia dokończył - Nie mogłem podsumować jej życia, bo ono się jeszcze nie skończyło... Ona była żywa.
Radamantys i Ajakos zaczeli szeptać coś pod nosem, gdy Hades rozkazał:
- Cisza!
Na sali od razu zapanowało milczenie. Nagle jakby znikąd do sali wpłynęła mleczno biała mgła i rozległ się trzepot nietoperzych skrzydeł. Zebrani na sali w oszołomieniu wpatrywali się w mgłę, a komuś (obstawiam zastępce mojego ojca) wyrwał się jęk przerażenia. Na sali pojawiła się dziwna, zakapturzona postać, która była wręcz upiornie podobna do kobiety z mojego snu. Odrzuciła kaptur na plecy i oczom zebranych ukazała się kobieca twarz. Miała ona włosy upięte w długi, czarny warkocz, który przerzuciła sobie przez ramię, szlachetne rysy i zadziwiające, zielone oczy, które odcieniem nie przypominały szmaragdowej sukni Persefony, lecz kojarzyły mi się raczej z kolorem trucizny. Wszyscy zamarli w oszołomieniu, lecz Hades odezwał się pierwszy:
- Eris. Co cię tu sprowadza?
Kobieta uśmiechnęła się chytrze i odpowiedziała melodyjnym głosem:
- Przyszłam obejrzeć przesłuchanie.
Hades ściągnął brwi i odparł:
- Ta sprawa cię nie dotyczy. Odejdź.
- Doprawdy Hadesie? - spytała z niewinną miną - Wiesz, że mogę być cennym źródłem informacji.
Mówiąc to spojrzała znacząco w moją stronę, a w jej oczach dojrzałem drapieżny błysk. Czego najbardziej chciałaby bogini niezgody? Oczywiście skłócenia wszystkich - pomyślałem z lękiem - A jak mogłaby to zrobić najlepiej jak nie przez ujawnienie mojej obecności? Muszę się wycofać. Ale wtedy nie dowiem się co zrobią z Lynette... Po chwili namysłu przeniosłem się do mojego pałacu.


Narracja trzecioosobowa
Po chwili milczenia Hades oznajmił:
- Dobrze więc. Eris możesz pozostać, lecz masz nie utrudniać przesłuchania.
Eris zrobiła obrażoną minęwestchnęła teatralnie i powiedziała:
- Rozumiem, nie trzeba do mnie przemawiać jak do niegrzecznego dziecka, któremu się mówi "bądź grzeczna", umiem się zachować.
Hades odchrząknął i zwrócił się do zebranych:
- Możemy kontynuować. Minosie, wydawało mi się, że chciałeś coś powiedzieć?
Minos odpowiedział:
- Owszem. - następnie podniósł głos - Ta dusza przeniknęła do Podziemia żywa. Pytam tu zebranych, po co śmiertelnicy udają się do Krainy Umarłych przed skoczeniem życia ziemskiego? Chyba wszyscy się ze mną zgodzą, że to co najmniej podejrzane.
Na sali rozległy się zgodne pomruki. Po chwili Minos mówił dalej:
- Jak wszyscy widzą ta dusza nie jest w stanie zeznawać. Według mnie powinniśmy zbadać jej umysł. Jeśli Hades pozwoli mi ją zabrać mogę to zrobić.
- Nie zgadzam się! - Rozległ się basowy głos.
Wszyscy zebrani zwrócili się w stoę Radamantysa, który do tej pory się nie odzywał.
- Bracie - powiedział Minos siląc się na przyjazny ton głosu - Czy mi nie ufasz?
- Nie twierdzę tego, ale jaką mamy pewność, że podzielisz się z nami wszystkimi informacjami?
- A dlaczegoż miałbym je zataić?
- Spokój! - rozkazał Hades.
- Eris... - Dodała Persefona.
Eris słysząc swoje imię udała obrażoną:
- O co ci chodzi droga Persefono? Ja nic nie robię...
- Dobrze, ja ją przesłucham - powiedziała Prsefona.
Podeszła do Lynette i złapała ją za rękę, po czym zanuciła po starogrecku jakieś zaklęcie. Nad jej głową ukazały się zamazane obrazy, przedstawiające Cerbera, lochy Hadesa i pewne jezioro o czarnej tafli. Nad tym jeziorem stała ludzka postać. Gdy obraz się ustabilizował wszyscy zobaczyli dokładniej młodego chłopaka ubranego na czarno. Minosowi wyrwał się okrzyk zdumienia, gdy rozpoznał w nim swojego syna.
- O! - powiedziała z udawanym zdziwieniem Eris - Czyż to nie Ethan, twój syn?
Minos nie wiedział co odpowiedzieć, lecz odezwał się Ajakos:
- To najlepsze potwierdzenie słów Radamantysa! Minosowi nie wolno ufać!
Eris zachichotała i powiedziała:
- Minosie, co nam na to odpowiesz?
Minos odparł:
- Ja i mój syn próbowaliśmy złapać tą zdrajczynie! Tak dla wiadomości Ajakosie i bracie mój Radamantysie, to właśnie dlatego wysłałem mojego zastępce!
- Dlaczego mamy ci wierzyć? - odparł Ajakos.
- A na jakiej podstawie mnie oskarżasz?!
- Wszyscy widzieliśmy twojego syna w wizji tej duszy, nie zaprzeczysz! - Zawołał Radamantys.
Do dyskusji wtrącił się także zastępca Minosa:
- A twój dodatkowy urlop?! Nie umawialiśmy się na pracę po godzinach!
- Nie wtrącaj się!
- Wszyscy cisza!!! - rozkazał Hades - Eris, masz natychmiast przestać!
- Widzę, że nie jestem tu mile widziana - powiedziała Eris, pstryknęła palcami i znikła w obłoku mgły.
- Mam jeszcze milion innych dusz, którymi muszę się zająć - powiedział wyraźnie znudzony Hades - Pozwalam zabrać Minosowi tą duszę i ją przesłuchać...
- Dziękuje Panie...- odrzekł Minos.
- Ale... - Powiedział Ajakos, lecz Hades mu przerwał:
-...Ale po upływie doby dusza ma wrócić na sąd. Ogłaszam przesłuchanie za zakończone!




***
Minos prowadził Lynette wilgotnym korytarzem. Jedynym źródłem światła były palące się na kamiennych ścianach pochodnie. Doszli do rzędu zatęchłych cel. Minos włożył do zamka jednej z nich ciężki, metalowy klucz. Zamek zaskowyczał, skobel odskoczył, a Minos wrzucił do środka otumanioną Lynette. Gdy już miał odejść odwrócił się do niej i ze złowieszczym uśmiechem powiedział:
- Nareszcie jesteś moja. Uwierz mi, zapewnię ci bardzo ciekawy pobyt.


Ethan
Chodziłem po mojej komnacie tam i z powrotem, gorączkowo myśląc. Co się stało z Lynette?! A co, jeśli już nigdy się nie dowiem?! Nagle do mojej komnaty wparował mój ojciec, wyraźnie w złym humorzeRozwścieczonym głosem zwołał:
- Ethanie, mógłbyś mi wytłumaczyć pewną rzecz?!
Myśląc, że chodzi o to, jak przyłapał mnie gdy kręciłem się w pobliżu jego tajemnej komnaty powiedziałem:
- Ojcze, już ci mówiłem... zabłądziłem i...
- Nie o to mi chodzi!
- Nie?... Więc... - Zapytałem zdezorientowany.
- Byłem na spotkaniu z Hadesem i wiesz co? Znaleźli tą podłą zdrajczynie! - zawołał.
- Tak?... - Czułem jak na moją twarz wpływają kropelki potu. Czyżby mój ojciec się dowiedział, że podsłuchiwałem? Lecz on ciągnął dalej:
- Wiesz, że Persefona zajrzała do jej umysłu?
- Naprawdę? - zapytałem zaciekawiony.
- Tak. Ale nie o to chodzi! W tej wizji było jezioro Stygijskie. A nad tym jeziorem byłeś TY!
Nie wiedziałem co powiedzieć. Zacząłem szybko układać wiarygodną historie:
- Oddziały, które mi dałeś zawiodły, więc postanowiłem jej szukać na własną rękę. Zorganizowałem zasadzkę, jednak Lynette udało się uciec. - powiedziałem starając się przybrać pewną siebie minę.
Mój ojciec przyjrzał mi się badawczo i po chwili bardzo niezręcznej ciszy powiedział:
- Wierzę ci.
Ogarnęła mnie ulga, jednak nadal nurtowało mnie co stało się z Lynette. Ostrożnie spytałem:
- Co z nią zrobili?
Mój ojciec uśmiechnął się szeroko.
- Nareszcie jest nasza!
- Co?! - starałem się ukryć podniecenie,lecz mi to nie wyszło - To znaczy... Jak to?!
- Hades mi ją dał, czyż to nie wspaniałe? Mamy dzisiaj powód do świętowania!
______________________________________________
I jest rozdział! ;-) Przepraszamy, że nie na czas (jak zawsze...) Ale jest wcześniej niż poprzedni a to już jakiś postęp. Nie przedłużając już zachęcamy do komentowania
Zomiju