poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział VII Spotkanie

  Siedziałam na trawie i rozmyślałam. Teraz żałowałam, że nie odpowiedziałam Olimpii " Tak ", gdy zapytała się mnie, czy chcę z nią iść po obiad (na polowanie). Myślałam, że trochę pozwiedzam, ale po zbadaniu najbliższej okolicy (od domu Olimpii do rzeki) znudziło mi się, a bałam zagłębiać się sama głębiej w las. Strasznie mi się nudziło, a moim jedynym towarzystwem był Senny żar, który siedział na gałęzi nieopodal i mnie obserwował. Olimpia boi się zostawić mnie samą, więc zostawiła mi ochroniarza - pomyślałam z ironią, lecz sytuacja wydawała mi się co najmniej dziwna. Ciekawe jakby się ona czuła , gdyby obok niej siedział ogromny ptak i ją obserwował-rozmyślałam dalej - nie... jej oczywiście w ogóle to nie przeszkadza, co ona jest, jakaś przyjaciółka zwierząt, czy co? Pomyślałam, że Olimpia może jest z tym ptakiem w jakiejś " przyjaźni " (o ile człowiek może się przyjaźnić ze zwierzęciem). Popatrzyłam na wielkiego ptaka siedzącego na gałęzi. Czy on mnie zrozumie? - sama nie wiem dlaczego w mojej głowie pojawiła się ta myśl, ale postanowiłam to sprawdzić.
- Hej!... - zaczęłam niepewnie, ponieważ dziwnie się czułam mówiąc do ptaka. Jednak on popatrzył się na mnie swoimi dużymi, mądrymi oczami.
- Tak, do ciebie mówię... - kontynuowałam, chociaż czułam się, jak skończona idiotka - ... ty... no... kumplujesz się z Olimpią, co nie?...
Wielki ptak dalej się na mnie patrzył, a po chwili rozłożył skrzydła i sfrunął na niższą gałąź. Jacie, może on nie jest taki głupi? - pomyślałam, a on pełen oburzenia zaskrzeczał. Bojąc się, że on wszystko rozumie, a co gorsza, potrafi czytać w myślach starałam się go juz nie urazić słowem, ani myślą. On tymczasem sfrunął na trawę i usiadł mnie. Czułam się niezręcznie, patrząc na ptaka wielkości dużego orła siedzącego tuż obok mnie i musiałam naprężyć wszystkie swoje mięśnie, by instynktownie nie odskoczyć. Nie pomagało też to, że Olimpia opowiadała mi, że to feniks, i może podpalić co chce... On jednak najzwyczajniej w świecie czyścił sobie pióra i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do jego towarzystwa, ale on nagle zastygł w miejscu, wpatrując się w jeden punkt. Też tam popatrzyłam i zobaczyłam jakiegoś faceta, chowającego się za drzewem. Po krótkiej chwili feniks odleciał, a ja zerwałam się na równe nogi i szybko schowałam się za krzakiem, żeby lepiej określić sytuacje. Nieznajomy był ubrany na czarno i obserwował dom Olimpii, więc od razu wydał mi się podejrzany. Podbiegłam do pobliskiego drzewa i złapałam za leżącą nieopodal gałąź - niestety w pobliżu nie było lepszej broni. Zaczęłam szybko przemykać się wśród drzew, ale jak już pokazało doświadczenie nie umiałam cicho się poruszać. Raz nawet myślałam, że mnie zauważył, więc szybko przywarłam do drzewa, które znajdowało się najbliżej mnie. Nie zważałam na to, że chropowata kora boleśnie raniła moją skórę, byłam za bardzo przestraszona, żeby myśleć o czymś innym niż o tym, żeby jakimś magicznym sposobem wsiąknąć w drzewo, żeby ten " ciemny facet " mnie nie znalazł. Po kilku strasznie wlokących się minutach oczekiwania wreszcie odważyłam się wyjrzeć zza drzewa i przekonałam się, że wcale nie patrzy w moją stronę. Trochę ośmielona tym, że nadal żyję znowu zaczęłam się do niego podkradać. Gdy byłam już tak blisko, jak tylko się dało zaczęłam na nowo obmyślać plan działania. No dobra - pomyślałam - Zajdę go od tyłu, uderzę i... no właśnie, i co dalej? Teraz mój plan wydawał mi się o wiele bardziej idiotyczny niż na początku, ale nie było czasu na zastanawianie się. Próbowałam jeszcze określić siłę przeciwnika, ale do głowy przychodziło mi tylko to, że na pewno jest ode mnie silniejszy. Trzeba wziąć się w garść, Lynette - powiedziałam sama do siebie - Jeszcze nie... jeszcze nie... - poczułam dreszcz na całym ciele, nieznajomy się odwrócił i musiałam działać szybko, żeby nie stracić ostatniej szansy. Teraz! - pomyślałam i wyskoczyłam zza drzewa. Nieznajomy wydawał się zaskoczony lecz zareagował błyskawicznie, zamachnęłam się na niego, ale on zrobił szybki unik, po czym wyrwał mi gałąź z rąk i rzucił ją daleko za siebie. Przerażona zaczęłam się cofać, aż plecami dotknęłam drzewa, byłam teraz skazana na łaskę nieznajomego. Gdy zaczął się do mnie zbliżać poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Wiedziałam, że teraz moje życie zależy od niego. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam tego co zaraz powie, choć wcale nie miałam ochoty tego usłyszeć. Właściwie nastawiałam się na wyrok śmierci, właśnie wtedy nieznajomy się odezwał. O dziwo ton jego głosu był łagodny :
- Lynette, uspokuj się...-powiedział spokojnie lecz stanowczo.
Zdziwiona chwile wpatrywałam się w niego, i obmyślałam co odpowiedzieć. Czy to jakiś podstęp? - myślałam - Jak mam się zachować? Stwierdziłam, że skoro nieznajomy na razie nie zachowuję się agresywnie, to powinnam jeszcze powalczyć o swoje życie. Pełna frustracji odpowiedziałam tym samym tonem :
- Nie, nie uspokoje się. Kim ty w ogóle jesteś?!...i...- tu przerwałam przerażona-...i skąd znasz moje imię?!... - wcześniej nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, ale teraz przypomniało mi się to uczucie, że ktoś mnie śledzi...Czy ten tajemniczy facet mógłby być tą czarną postacią, którą widziałam, gdy przemykała się wśród drzew? Tego nie wiedziałam, ale postanowiłam jak najszybciej się od niego uwolnić.
- Puść mnie!- krzyczałam, próbując mu się wyrwać - Nie obchodzi mnie, kim jesteś i czego chcesz! Masz natychmiast iść sobie stąd! - krzyczałam najgłośniej, jak potrafiłam, z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy, ale na nieznajomym chyba nie zrobiło to wrażenia, ponieważ tylko się roześmiał i powiedział :
- A więc nie pamiętasz mnie, Rose?- zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie, a powinnam?! - wykrzyczałam mu w twarz, udając pewność siebie. Z jego twarzy natychmiast znikł uśmiech i teraz poważnie wpatrywał się w moje oczy. Właściwie nie wiem dlaczego, ale ja również spojrzałam w jego piękne, morskie oczy i nagle las znikł, widziałam siebie i... jego, byliśmy w jakimś mieszkaniu, słyszałam naszą rozmowę. Zwierzałam mu się, ze swojej kolejnej kłótni z mamą, a on mnie pocieszał, przytuliliśmy się, a potem powiedziałam:
" Dziękuję Ethan, (zdaje się że miał tak na imię) tylko ty i twój ojciec nigdy nie odwróciliście się ode mnie, jesteś moim najlepszym przyjacielem..."
Wtedy wizja zniknęła, a ja znowu byłam w lesie i wpatrywałam się w lekko uśmiechniętego " Ethana ".
- I co, teraz już poznajesz? - zapytał, nadal przyjaźnie się uśmiechając. Teraz, chociaż nadal wydawało mi się, że go nie znam miałam wrażenie, że wcale nie jest taki obcy i że kiedyś wiele mnie z nim łączyło, że byliśmy przyjaciółmi, a może nawet kimś więcej...
Teraz patrzyłam na niego z innej strony, dopiero teraz zwróciłam uwagę, na jego kruczoczarne, połyskujące w słońcu włosy, dopiero teraz widziałam w nim kogoś więcej niż tylko jakiegoś przestępce, czułam się , jakby on był całym światem i, wiedziałam że coś dla mnie znaczy... Czułam, jakbym znała go od dziecka i byłam szczęśliwa mogąc z nim przebywać... Wiedziałam, że był częścią mojego dawnego życia i, że odgrywał w nim bardzo ważną role... Chciałam wiedzieć o nim więcej i o nas..., chciałam pamiętać i wiedzieć, znowu ogarnęło mnie uczucie bezsilności i strachu, miałam tego wszystkiego dość, chciałam być normalną dziewczyną, która pamięta całe swoje życie. Teraz cały świat widziałam jakby przez mgłe, moje oczy zasłoniły łzy, które zaczęły powoli spływać po moich policzkach. Wydawało mi się, że dla nikogo nic nie znaczę, że jestem sama na tym okrutnym świecie. Pierwszym co zobaczyłam przez łzy był pochylający się na de mną Ethan. Próbowałam przestać płakać, co on sobie o mnie pomyśli? - mówiłam sobie w duchu z żalem, lecz łzy wcale nie przestawały płynąć z moich oczu. Zawstydzona podniosłam wzrok, bojąc się ujrzeć na jego twarzy szyderstwo, lecz on wpatrywał się we mnie z czułością i zrozumieniem, z troską, delikatnie gładząc moją twarz. Odwzajemniłam to spojrzenie. Wpatrywaliśmy się w siebie dłuższą chwile, napawałam się kolorem jego pięknych, błyszczących oczu, nie wiem ile to trwało, wtedy nie liczyłam czasu, chciałam, aby ten momet trwał wiecznie, jednak jako pierwsza spuściłam wzrok. Wtedy on pomógł mi wstać, a sam stanął obok. Staliśmy tak w ciszy, aż w końcu powiedział :
- Cieszę się, że cię odnalazłem... - tu spojrzał na mnie z taką czułością, że od razu spuściłam wzrok - chcę, abyś wiedziała, że nie ważne, co się stanie, ale ja zawsze będę przy tobie.
Chwycił mnie za rękę, a nasze oczy się spotkały. Czułam, że teraz ja muszę coś powiedzieć.
- Ethan...- zaczęłam i nic więcej nie zdążyłam powiedzieć ponieważ przerwał mi głosny krzyk Olimpi, która właśnie biegła w moją stronę. Ethan spojrzał na nią, a potem puścił moją dłoń, odsunął się ode mnie i powiedział :
- Żegnaj Lynette- po czym zrobił tajemniczy gest dłonią i rozprysnął się na milion kawałków, które zabrała dziwna mgła. Po krótkiej chwili podbiegła do mnie zdyszana Olimpia, która zwykle tak opanowana teraz wyglądała na przerażoną. Od razu zaczęła mnie wypytywać :
- Nic ci nie jest?!
- ...
Brak odpowiedzi jednak nie zbił jej z tropu, dalej wytrwale pytała
- Czego ON od ciebie chciał?! I w ogóle kto to był?!
 Ale ja patrzyłam na nią pustym wzrokiem i udało mi się tylko powiedzieć jedno słowo :
- Ethan...
_______________________________________________
Witamy!!! XD Mamy nadzieję, że podobał się wam rozdział, jeśli tak to prosimy aby nas o tym powiadomić w komentarzu, a jeśli wam się nie podobał to równierz prosimy o komentarz. ;) Tak, czy inaczej bardzo zachęcamy was do komętowania, (może to przyśpieszy wstawienie one shota, nad którym trwają prace) chcemy też serdecznie podziękować wszystkim, którzy czytają tego bloga, a szczególnie tym, którzy komentują. :) Polecamy wejść  w zakładkę nagłówki do bloga, w której będą się pojawiać nasze nowe prace. <3
Za to w zakładce bohaterowie będzie przybywać postaci, w miarę gdy będą się ukazywać w opowiadaniu.
(dziękujemy również, za zrozumienie, w sprawie nie wstawiania rozdziałów :))
Buuuuuuuziaczki ;P
Zomiju.

8 komentarzy:

  1. No to już wiem, kto to jest ten Ethan ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. K***a, jak wy super piszecie!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludzie, co z wami?! Komętujcie!!!
    Bo mam wrażenie, że tylko ja komentuje... :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękujemy za każdy komentarz to naprawdę dodaje weny :D :D :D
    i pamiętajcie że to przede wszystkim dzięki nim powstają te rozdziały :) :) :) :) :) :D

    buuuuuuuuziaki
    Zomiju

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to będę komętować ;-) rozdziały są boskie! A nie zastanawiałyście się czasami nad postem, w którym o powiecie trochę o sobie? To tak, jakby co ;-). Nie musicie podawać swoich danych osobowych, ale chociaż jak macie na imię i ile macie lat? :-P Tylko nie myślcie, że ja jakimś pedofilem jestem, po prostu chciałbym wiedzieć :-[ ;-)

      Usuń
  5. Koooooooooooooooooooooooooooooochamy wszystkich którzy komentują ;DDD
    buuuuuizaczki ;-* ;-* ;-******************************* (co do takiego postu to racja niedługo się pojawi ;)))
    Zomiju

    OdpowiedzUsuń