niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział III Tajemnica księżyca

"[...] - A tak w ogóle to czemu nie mieszkasz w mieście,tylko na skraju lasu?-
spytałam,żeby rozluźnić atmosferę.
- Bo w Atenach jestem poszukiwana i chcą mnie zabić- odpowiedziała
twardym, grobowym głosem, patrząc mi prosto w oczy."

Po jej poważnym głosie stwierdziłam,że nie żartuje. No,próba rozluźnienia atmosfery nie wypaliła- pomyślałam szybko, a głośno powiedziałam :
- Opowiedz mi coś o sobie.
Ale ona spojrzała na mnie podejrzliwie i odparła :                                                                                                                                                                                                                                      
- Ty cały czas o coś pytasz, ale ani słowem nie wspominasz o sobie-
 stwierdziła. Zapadła chwila ciszy, z zakłopotaniem obmyślałam co jej odpowiedzieć, wreszcie wypaliłam :
- No...już ci mówiłam...ja...praktycznie nic o sobie nie wiem.
Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, ale nic nie odpowiedziała.Po krótkiej chwili zapytała :
- Jak znalazłaś się na mojej posesji?
Zauważyłam, że o dziwo prażące słońce było już wysoko na niebie,albo wręcz zniżało się ku horyzontowi.Przed chwilą powiedziałabym, że jest noc, ale tej  " Olimpii" chyba to wcale nie zdziwiło,patrzyła na mnie dalej uporczywym wzrokiem oczekując na odpowiedź,więc opamiętałam się i rzekłam :
- Nie wiedziałam, że to twoje podwórko - zaczęłam się tłumaczyć                                                                                                                                                                                                                                               - Zresztą, mało osób, które znam mieszkają w lesie - dodałam żartobliwym tonem, ale Olimpii chyba nie wydawało się to zabawne - patrzyła na mnie tak, że wydawało mi się, że za chwile zasztyletuje mnie wzrokiem. Ale o dziwo ona tylko się roześmiała, postanowiłam to wykorzystać i spytałam :
- No, to może teraz powiesz mi coś o sobie?- spytałam z nadzieją w głosie. Jej twarz błyskawicznie spoważniała i jakby z ociąganiem powiedziała :
- Dobrze, no to słuchaj.
Wydawało mi się, że starała się aby brzmiało to od nie chcenia,ale w jej oczach nagle pojawiły się iskierki.Po krótkiej chwili zaczęła opowiadać :
- Mój ojciec umarł bardzo dawno temu - zaczęła - wychowywała mnie pewna zielarka, która mieszkała tu przede mną, ale ona też już dosyć dawno umarła, więc zostałam sama. Muszę zbierać owoce leśne, pozyskiwać wodę pitną, ale co najważniejsze - polować. Życie w leśie nie jest takie proste. A do tego jestem poszukiwana, za wtrącanie się w rząd i chcą mnie zabić...
Tak...choć opowieść Olimpii była bardzo pasjonująca, to po pewnym czasie przestałam jej słuchać. Słońce chyba dzisiaj zwariowało -tak samo szybko słońce zaczęło zachodzić, jak szybko wzeszło.Patrzyłam jak ognista kula słońca chowa się za zielonymi wierzchołkami drzew, malując całe niebo tysiącami barw i różnymi odcieniami fioletu, różu, pomarańczu, czerwieni i im podobnych.Patrząc tak uświadomiłam sobie, jaka jestem zmęczona, ale, co ważniejsze bardzo głodna! Wtedy Olimpia, jakby czytała w moich myślach - przerwała swoją opowieść wstała i powiedziała :
- No,zaczęło się ściemniać...przydało by się skołować coś do jedzenia.              
Na te słowa szybko zerwałam się z miejsca - perspektywa ciepłego pożywienia bardzo przypadła mi do gustu.Olimpia rozkazała mi wzniecić ogień, nie za bardzo wiedziałam jak to zrobić,ale nie zdążyłam jej tego powiedzieć, bo już zniknęła w gęstwinie rozłożystych drzew.Zostałam sama na pustej,cichej i ciemnej polanie.Miałam wrażenie, że obserwują mnie czyjeś oczy. Nie wiadomo, ile jeszcze kryje się tutaj szurniętych dziewczyn, które są gotowe wyskoczyć na mnie ze sztyletem, obwieszczając, że znajduje się na ich posesji - pomyślałam, próbując odrzucić od siebie wrażenie,że jestem obserwowana.Pomyślałam też,że trzeba poważnie zastanowić się nad rozpaleniem ogniska.Przez chwile  zastanawiałam się, czy jest jakiś inny sposób na zdobycie drewna,niż wejście do lasu.Nie miałam ochoty pójść do  otaczającego mnie ciemnego lasu, ale co innego mogłam zrobić? Przezwyciężając strach ruszyłam w stronę lasu,szłam powoli bacznie się rozglądając - czułam,że czyjeś przenikliwe oczy nieustannie mnie obserwują,każdy nawet najmniejszy odgłos wydawał mi się złowieszczy i zdradliwy. Przerażona stanęłam przed ścianą gęstej roślinności, przez krótką chwile zawahałam się, a potem podobnie jak Olimpia zniknęłam za drzewami.Otaczała mnie ciemność,przez chwile czekałam aż mój wzrok przyzwyczai się do niej, potem zaczęłam zbierać suche gałązki z ziemi. Nie chciałam zostawać tutaj dłużej niż to było konieczne.Przez gałęzie prześwitywała jasna poświata księżyca, tego samego, który zeszłej nocy [która była tak niedawno] w tak niezwykły sposób mnie przemienił.Popatrzyłam jeszcze raz na mój nowy naszyjnik na platynowo-złotym łańcuszku, gdyby to nie nie było nie możliwe zarzekłabym się, że to prawdziwy księżyc.Ale prawdziwy księżyc patrzył na mnie z góry,w jego srebrzystej poświacie jeszcze raz uważnie przyjrzałam się swojemu osobliwemu, nowemu ubraniu.Moja srebrzysta suknia jakby zlała się z poświatą księżyca i roizskszyła tysiącami gwiazd, a może mi się tylko tak wydawało?Nie!To było takie realistyczne!Wszystko zajaśniało,widziałam kobietę i chyba...Tak! To byłam ja! Chyba się kłóciłyśmy...potem znowu światło, i...znowu ja...tylko z jakimś facetem...znowu mocny błysk.Wszystko zawirowało, nie mogłam utrzymać równowagi - zemdlona padłam na ziemie,nie było już błysków ani obrazów, tylko ciemność.Gdy wreszcie się ocknęłam praktycznie nic się nie zmieniło - leżałam na porośniętej mchem, wilgotnej ziemi.Próbowałam stwierdzić ile czasu tu leżałam - ale nie potrafiłam,za to z przerażeniem stwierdziłam, że Olimpia pewnie już dawno wróciła, a mnie tam nie było! Choć mało się znamy to wole jej towarzystwo niż samotność.Więc szybko wstałam, otrzepałam się i zapominając o drewnie wybiegłam z lasu.Ku mojej wielkiej radości przy płonącym ognisku zastałam Olimpie.Lecz ona nawet na mnie nie spojrzała,mruknęła tylko pod nosem :
- Coś długo cię nie było, hm?
- Zrozum ja...
Ale ona mi przerwała :
- Nic nie szkodzi, pomożesz przy kolacji - odparła.
- A co będziemy jeść? - zapytałam nieśmiało.
- To co upolujemy- powiedziała podając mi drewniany,szczegółowo zdobiony łuk.Moje wyobrażenie "ciepłego posiłku" trochę odbiegało od pieczonej na ogniu zwierzyny, ale dobre i to.Ruszyłam więc za Olimpią, znowu do ciemnego lasu,do którego szczerze wolałam nie wracać.Drogę oświetlał nam ten sam księżyc, który był przyczyną tak wielu, niezwykłych wydarzeń. Można by powiedzieć, że skrywał pewną tajemnice.Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to nie koniec rzeczy,do których się przyczyni.Szłyśmy wąską, gdzie nie gdzie zanikającą, wydeptaną przez zwierzęta ścieżką.Olimpia szła bardzo szybko, ale też bardzo cicho. Mi niestety nie udawała się ta sztuka - raz po raz nadeptywałam na suchą gałązkę, która wydawała z siebie głuchy trzask.Czasami Olimpia odwracała się, żeby mnie uciszyć, a czasami nie zwracała na mnie uwagi.Przedzieranie się nocą, przez dziki i zarośnięty las wbrew pozorom nie było takie proste, jak mogło się wydawać, Olimpia cały czas zmieniała kierunek, a odstające gałęzie boleśnie raniły moje ręce. Nagle Olimpia zmieniła postępowanie - skradała się powoli, co jakiś czas przystawała i uważnie nasłuchiwała, potem znowu się skradała. Nagle puściła się pędem i zniknęła za niewysokim pagórkiem. Pobiegłam za nią, jak najszybciej mogłam, zbiegając z pagórka potknęłam się o wystający korzeń i padłam jak długa. Ale Olimpia nawet na mnie nie spojrzała, przywarła tylko do drzewa i syknęła do mnie :
- Padnij!
Chciałam jej powiedzieć, że i tak już leżę, ale ona nie zwracała na mnie uwagi.Wstałam więc otrzepałam się i podbiegłam do Olimpii, chowając się, za sąsiednim drzewem.Wtedy zobaczyłam, na co patrzy - ok. pięćdziesiąt metrów przed nami łapą rozgrzebywał ziemię kojot. Jego srebrzysto-ruda sierść raz po raz połyskiwała w świetle księżyca. Myślałam,że zaraz do niego strzeli, ale ona tylko podała mi łuk. Widocznie na coś czekała, popatrzyłam na pozłacany łuk, a potem na nią pytająco.Ona spojrzała na mnie z ironią, a potem cicho odparła :
- A co myślałaś?Że nic nie będziesz robić?!Ognisko - nie,to może przy zdobyciu kolacji pomożesz, co?!- wyglądała na wściekłą.
- Ale ja...-zaczęłam, lecz ona mi przerwała :
- Szybko, zaraz stracimy ostatnią szanse!-krzyknęła głośnym szeptem.
Nie było czasu się sprzeczać, ponieważ nie chciałam pójść spać głodna. Napięłam więc cięciwę i... strzeliłam.Wtedy przed oczami stanął mi niezwykły obraz-ta sama kobieta, którą widziałam w tej starej świątyni, tylko, że teraz nie była już posągiem, wyglądała jak żywa.Stała tam,gdzie wcześniej Olimpia, oświetlał ją księżyc, w tym momencie mój nowy naszyjnik zaczął świecić jakby tą samą, odbitą poświatą co jego większa wersja na niebie. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, a potem powoli zaczęła znikać. Mój naszyjnik przestał świecić. Słyszałam już tylko świst strzały.

_________________________________________________________________________________

Ten rozdział napisałyśmy dosyć późno, dlatego dopiero teraz go wstawiłam.
Mam nadzieje, że się wam spodoba, życzę miłego czytania, komentować,komentować!
 To naprawdę daje kopa XD
Zomiju

5 komentarzy:

  1. Wiem że nie pisze długich komentarzy ale twój blog mnie tak rozwala że nie wiem co napisać życze weny i czekam z utęsknieniem na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja się rozkręca! Dziś nie mam czasu napisać długiego komentarza, a brak internetów sprawił, że dopiero teraz czytam nowy rozdział. :C
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak przy okazji, zapraszam na rozdział I c:

      Usuń
  3. DALEJ PISZ DALEJ PISZ DALEJ JEZU JA CHCE WIECEJ ALE MNIE TO WKRĘCIŁO CO TO ZA KOBIETA UKAZUJĄCA SIĘ LYNETTE?

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, fajne super
    pisz dalej!
    Czekam z niecierpliwością na rozdział!
    Zapraszam do siebie, mile widziany komentarz :)
    ~ Julie
    dalsze-losy-herosow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń