sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział XXIV Ucieczka

                                                                           Lynette
Siedziałam w kącie z podwiniętymi pod brodę nogami i rozmyślałam, wpatrując się w jedyne znajdujące się w celi małe, zakratowane okno. Przejechałam wierzchem dłoni po betonowej podłodze, natrafiając na drobne ziarna piasku. Westchnęłam. Po czasie spędzonym w tym małym, zatęchłym pomieszczeniu powoli zaczęło mnie ogarniać uczucie klaustrofobii i aby mu się nie poddać próbowałam zająć czymś swoje myśli. Pamiętałam całe swoje dzieciństwo! Wprawdzie tylko do sześciu lat, ale to jednak postęp. Pamiętałam moje zabawy z tatą, dźwięczny śmiech mojej mamy... To były chwile tak radosne i beztroskie, że nie mogłam uwierzyć, że były częścią mojego życia. Nareszcie wiedziałam, że znajduję we właściwym miejscu, że zawsze tu mieszkałam. Jednak potem w mojej głowie ziała ogromna, czarna dziura. Nie wiedziałam co stało się z moimi rodzicami, ani jak znalazłam się w świątyni Artemidy. Jednak podejrzewałam, że to efekt jakiejś amnezji, czy czegoś w tym rodzaju. Pocieszałam się w duchu, że skoro przypomniałam sobie swoje dzieciństwo, to może z czasem reszta też mi się przypomni. Miałam też podejrzenia, co do Ethana. Może wykorzystał to, że nic nie pamiętałam? Może tak naprawdę go nie znałam, może jest kimś zupełnie mi obcym? - pomyślałam ze smutkiem. Ta myśl wprowadziła mnie w zły nastrój, zapewne dlatego, że nie chciałam jej do siebie dopuścić. Wciąż pamiętałam, jak na mnie patrzył, z jaką czułością do mnie przemawiał... Wydawało mi się, że to nie mogło być kłamstwo. Pamiętałam, jak serce zaczynało mi szybciej bić, gdy tylko myślałam o spotkaniu z nim. Czułam się podle, myśląc, że mogłam być tak naiwna aby mu uwierzyć...    Postanowiłam odrzucić na bok podobne myśli i znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Wstałam i obeszłam cele dookoła, szukając jakiejś szczeliny w ścianach czy czegoś w tym rodzaju. Jednak zimne ściany były idealnie gładkie. Czemu pozbyłam się mojej jedynej broni?!... - zapytałam się w duchu sarkastycznie, myśląc o gałęzi, którą połamała mi ta dziwna widmo-dziewczyna. Sfrustrowana oparłam się o jedną ze ścian gorączkowo starając się coś wymyślić. Nagle usłyszałam głuchy zgrzyt i ściana naprzeciwko mnie wysunęła się do przodu. Instynktownie odskoczyłam w róg celi, w napięciu czekając na to, co się stanie. Do celi wszedł przerażający potwór. Miał parę długich i ostrych jak brzytwa rogów  na głowie, a gęste futro porastało całą jego przysadzistą sylwetkę. Miał na sobie metalową kolczugę złożoną z małych obręczy, która brzęczała przy każdym jego kroku, a jego pysk przypominał połączenie wygłodniałego wilka z lwem. Rzucając mi  wściekłe spojrzenie swoich kocich, żółtych oczu (których źrenice były tak zwężone jak główka szpilki)  podszedł do mnie i zachrypniętym, gardłowym głosem oznajmił:
- Minos chce się z tobą widzieć.
Jego głos przypominał raczej brzdęk uderzanego o kamień metalu niż ludzki głos. Stwierdziłam, że skoro ten cały Minos chce ze mną rozmawiać, to potwór nie może mnie zabić. Postanowiłam stawiać opór. Przezwyciężając ogarniający mnie strach odparłam, starając się ukryć drżenie głosu:
-Nic mnie to nie obchodzi! Domagam się natychmiastowego wypuszczenia mnie stąd!
 Przez jedną straszliwą chwilę przestraszyłam się, że się przeliczyłam. Potwór nie odpowiedział, tylko syknął i skoczył. Zanim zorientowałam się co się dzieje złapał mnie swoimi wielkimi łapskami uzbrojonymi w ostre szpony za nadgarstki i szorstkim gestem wypchnął z celi. Chciałam uciekać, krzyczeć, cokolwiek, jednak trzymał mnie mocno. Popchnął mnie do przodu prowadząc wilgotnym korytarzem. Kilka razy próbowałam się wyrywać, jednak on pozostawał niewzruszony i brutalnie dławił mój opór raz po raz warcząc i odsłaniając kły. W końcu poddałam się i zaczęłam posłusznie wchodzić po starych, kamiennych schodach. Co kilka metrów na ścianach płonęły  pochodnie, ale i tak dało się zobaczyć tylko kilka stopni przed sobą, reszta pozostawała w mroku. Zastanawiałam się czego chce ode mnie Minos. Czy powinnam odpowiadać na jego pytania? Moje dzieciństwo to jedynie mała cząstka, którą powinnam pamiętać. Ale co jeśli ta cząstka mu nie wystarczy? Jeśli nie znajdzie odpowiedzi na swoje pytania? Uzna, że nie jestem mu potrzebna... Jednak nie sądzę, żeby mnie wypuścił, może to jedynie pogorszyć moją sytuacje (chociaż nie wiem, czy może być gorsza). Będę blefować - postanowiłam. Doszliśmy do końca schodów. Potwór prowadził mnie ciemnym korytarzem do wielkich, żelaznych drzwi, które otworzyły się z trzaskiem, kiedy się przed nimi zatrzymaliśmy. Wepchnął mnie do komnaty i drzwi się zamknęły. Komnata była duża, ale słabo oświetlona przez wysokie, spiczaste okna sączyło się szare światło, jak gdyby bało się przegonić półmrok panujący w pomieszczeniu. Na środku komnaty stał wysoki, blady mężczyzna, który najwidoczniej był tym całym „ Minosem”.  Nie wyglądał szczególnie groźnie ale było w nim coś takiego co rekompensowało mu to z nawiązką a mianowicie poczucie zagrożenia, którym emanowała cała jego postać. W jego obecności każdy czuł się jak bezbronna ofiara, która stanęła oko w oko z drapieżnikiem. Było w nim coś takiego, że wszystkie moje zmysły kazały mi trzymać się od niego z daleka. On nie jest zwykłym człowiekiem – podpowiadał mi cichy głos w mojej głowie. On w ogóle nie jest człowiekiem – ta myśl przyszła nagle, lecz napełniła mnie niepokojem – Więc z kim lub CZYM mam do czynienia? Rozglądając się dookoła obaczyłam jeszcze jedną postać stojącą przy ścianie, prawie całkiem skrytą w mroku. Skarciłam się za to w duchu ale moje serce i tak zaczęło bić szybciej na jego widok. Szybko odwróciłam wzrok próbując ukryć łzy napływające mi do oczu. Nie mogłam znieść widoku Ethana. Starając się skupić uwagę na czymś innym znowu spojrzałam się w stronę Minosa. Wpatrywał się we mnie swoimi zimnymi oczami. Ten wzrok coś mi przypominał, ale nie mogłam odgadnąć co. Niepewnie przestąpiłam z nogi na nogę czekając na pierwsze słowa mężczyzny, który uśmiechną się lodowato, po czym rzekł:
- Minęło tyle czasu i w końcu się spotykamy.
Gdy się odezwał prawie podskoczyłam, miał głęboki, niski głos. Wydawało się, że każde jego słowo jest wcześniej przemyślane. Sprawiało to, że czułam się nie na miejscu mając mu odpowiedzieć. Zresztą nie miałam żadnego pomysłu, jednak Minos  mówił dalej:
- Myślałaś, że gdy uciekniesz to nie zdołam cię odnaleźć? - zapytał szyderczo – Owszem, mógłbym mieć pewne problemy ze złapaniem cię, jednak sama mnie wyręczyłaś.
Gorączkowo starałam się przypomnieć sobie wydarzenia ostatnich dni, ale moja pamięć nie chciała współpracować. Minos, widocznie nie zrażony moim milczeniem kontynuował:
- Nie znalazłaś żadnych sprzymierzeńców, nie starałaś się zachować swojej obecności w tajemnicy… Sam się dziwię, że to było aż takie proste! Ale… - przyjrzał mi się przenikliwie, tak, że bałam się iż przewierci mnie na wylot, po czym dodał:
- Ale umknęła mi jedna ważna rzecz. Gdzie TO masz?
Widać było, że mówi na poważnie i choć nie słychać było w jego głosie groźby to jego spojrzenie mówiło „Powiedz albo zginiesz w męczarniach”(i miałam pewność, że jest gotów dotrzymać tej obietnicy). Jednak starając się aby mój głos brzmiał pewnie zebrałam się na odwagę i zaczęłam wcielać mój plan w życie:
- Nawet nie wiesz kto może być po mojej stronie i czy moje działanie nie było od początku zaplanowane. A co do TEGO… - Gorączkowo zastanawiałam się czym ów COŚ mogłoby być - … to nie myśl sobie, że tak po prostu ci powiem!
Usłyszałam za sobą ironiczne parsknięcie, ale nie odwróciłam się, żeby obdarzyć Ethana choćby jednym spojrzeniem. W tym momencie miałam ochotę go udusić. Minos spojrzał na mnie z pogardą, lecz przez chwilę zobaczyłam w jego oczach niebezpieczny błysk. Jednak szybko odzyskał nad sobą panowanie i odparł:
- Jeszcze zobaczymy.
Następnie do sali wszedł ten sam potwór, który mnie tu przyprowadził (nie zdziwiłabym się gdyby cały ten czas czekał pod drzwiami) i wypchnął mnie z komnaty. Szliśmy krętymi korytarzami, mijając wiele drzwi i schodów, tak, że kompletnie straciłam orientacje. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam w ogóle odzywając się do Minosa, jednak teraz nie mogłam już cofnąć czasu. Mogłam tylko czekać na to, co i tak ma się zdarzyć. Niespodziewanie usłyszałam za sobą kroki, a następnie tak dobrze znany mi głos:
- Zaczekaj.
Potwór wydał z siebie gardłowy pomruk i niechętnie się zatrzymał. Stanęłam twarzą w twarz z Ethanem. Widząc wyraz zadowolenia na jego twarzy poczułam taką wściekłość, że musiałam się powstrzymać, żeby go nie uderzyć, jednocześnie ścierając mu z twarzy ten szyderczy uśmiech. Spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, jakby oceniając do czego jestem zdolna, po czy rzekł:
- Nie kłam. Wiem, że nic nie pamiętasz.
Nie zastanawiając się za bardzo co mówię wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu:
- Ja nic nie pamiętam? A może to ciebie okłamywałam przez cały czas? Nie pomyślałeś o tym choć przez chwilę?!
Uśmiechnął się ironicznie i powiedział:
- Jak tam chcesz. Jednak naprawdę mogłabyś sobie odpuścić.
Po tych słowach obrócił się na pięcie i odszedł. Byłam zła, ale równocześnie rozdarta. Czemu musiało mnie to wszystko spotkać? Czy mnie mogę być przeciętną dziewczyną, prowadzącą normalne życie? Czy nie mogę mieć normalnych przyjaciół? I czemu wydaje mi się, że wszystkie potwory na tym świecie się na mnie uwzięły?! Mój małomówny strażnik otworzył przede mną niezbyt  imponujące drzwi i wprowadził mnie do środka. Pokój, w którym się znalazłam był mały, ale dość jasno oświetlony. W rogu znajdowała się mała prycza, co stanowiło dość miłe urozmaicenie po tak długim czasie spędzonym w ciemnej i wilgotnej celi. W pokoju nie było okien, lecz pod sufitem unosiły się dwie, małe kule, które jarzyły się bladym światłem. Muszą być tam utrzymywane za pomocą magii – pomyślałam. Potwór wyszedł zostawiając mnie samą z moimi myślami. Po krótkiej chwili usłyszałam charakterystyczny szczęk zamka, co oznaczało, że zostałam tu zamknięta. Zrezygnowana zaczęłam chodzić w tę i z powrotem, oglądając małe pęknięcia i szczeliny znajdujące się na pożółkłych ścianach. Ciekawe jak długo chcą mnie tu trzymać? - zapytałam się w myślach – Czy zamierzają mnie głodzić? Starałam się znaleźć jakiś przedmiot, na którym mogłabym skupić wzrok. Jednak pokój był wręcz dobijająco pusty. Opadłam na moje prowizoryczne łóżko, wpatrując się w sufit. O co chodziło temu Minosowi? Co takiego mogłam mu ukraść? Postanowiłam poukładać to sobie wszystko w głowie. Dlaczego obudziłam się w świątyni Artemidy? W sumie można to prosto wytłumaczyć – zabłądziłam, a następnie uderzyłam się w głowę i straciłam pamięć. Gdy w końcu udało mi się odnaleźć cywilizację pojawiła się Olimpia… Nieświadomie uśmiechnęłam się do wspomnienia naszego pierwszego spotkania. Swoją drogą zastanawiało mnie co teraz się z nią dzieję. Było mi wstyd, jak się zachowałam widząc po raz ostatni, nie wiedziałam co się ze mną dzieje (Artemida na pewno maczała w tym palce). Ale wszystko po kolei. Zamieszkałam z Olimpią i poznałam pewnego humorzastego feniksa. Trochę zdziwiła mnie reakcja Olimpii, gdy wspomniałam jej o świątyni (wydawało się, że nie wie o czym mówię). Poznałam też kilka innych postaci… Nagle ogarnął mnie smutek. Nie chciałam myśleć o Ethanie, więc szybko pozbyłam się tego wspomnienia. Pamiętałam, co Artemida mówiła o Olimpii… Nie chciałam jej wierzyć, ale co jeśli miała rację? Potem… Moje wspomnienia nagle zasnuła mgła. Nie mogłam się skoncentrować. Patrzyłam na kule unoszące się pod sufitem. Ich blask wydał mi się nagle denerwujący, ale też hipnotyzujący. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, z mojej głowy wyparowały wszystkie myśli. Wstałam, próbując pozbyć się uczucia ogarniającego mnie otępienia i ruszyłam w stronę drzwi. Jednak zatrzymałam się w pół kroku zapominając kompletnie co zamierzałam zrobić. Zirytowana stałam przez chwilę pod drzwiami wsłuchując się w własny oddech. Mój instynkt chciał mi coś powiedzieć, przed czymś mnie ostrzec. Jednak cichy głos w mojej głowie podpowiadał, że nie ma zagrożenia, że mogę wrócić na pryczę i spróbować zasnąć. Każdy mój zmysł był przytępiony, nogi się pode mną uginały. Z trudem walczyłam z ciążącymi mi powiekami. Nagle poczułam słabe, ale uporczywe pulsowanie w głowie. Zamknęłam oczy i spróbowałam skoncentrować się na tym dziwnym uczuciu. Przez chwilę wydawało mi się, że jakaś obca obecność musnęła moją świadomość, lecz zaraz otworzyłam oczy, ponieważ znowu zakręciło mi  się w głowie. Jednak to dziwne doświadczenie pomogło mi odzyskać świadomość umysłu. Podbiegłam do drzwi i zaczęłam w nie walić bez opamiętania, krzycząc równocześnie, że mają mnie wypuścić. Oczywiście odpowiedziała mi tylko cisza. Zrezygnowana oparłam się o drzwi. Muszę się stąd jak najszybciej wydostać – pomyślałam – To ten pokój tak na mnie działa, powinnam się była tego domyślić…                                                         Nagle poczułam lekkie drżenie. Uczucie wzmagało się, a do niego dochodziło jeszcze coraz głośniejsze dudnienie. Przestraszona, ale również zaintrygowana wstałam i odsunęłam się od drzwi. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby zobaczyć, że szczeliny w ścianie się pogłębiają, a ta z czasem pęka. Odgłosy wydawały się coraz głośniejsze, aż w końcu ściany pękły, a wraz z nimi opuściło mnie uczucie otępienia. Znowu mogłam normalnie funkcjonować! Jednak nie dane mi było długo się tym cieszyć, ponieważ już za chwilę w moją stronę poszybowały ostre odłamki tynku i ściany.
               
                                                                     *** 

Kiedy się ocknęłam na początku nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie się znajduję. Z mojego więzienia została tylko ruina, przysypana gruzem. Nie to jednak napawało mnie przerażeniem. Pomieszczenie było pełne najróżniejszych potworów. Było ich tak wiele, że nie byłam w stanie ich policzyć. Były różnej wielości, jedne miały rogi, drugie skrzydła… Jednak najwyraźniej wszystkie przyszły tu w jednym celu… Po mnie. Jeden większy od pozostałych trzymał mnie za ramiona i najwyraźniej starał się mnie wyprowadzić. Jednak w sali panowało zamieszanie. Zobaczyłam, że potwory walczą między sobą, a potem dostrzegłam Ethana, który torował sobie przejście krótkim mieczem, który trzymał w dłoni. Gdy zbliżył się do mnie usłyszałam jak mruczy pod nosem:
- Przeklęte potwory Hadesa! Trzeba było się domyślić, że ją tu znajdą…
Zamachnął się i jednym, szybkim ruchem odciął trzymającemu mnie potworowi rękę. Potwór zawył z bólu, a szkarłatna ciecz poplamiła moje ubranie. Odwróciłam się z obrzydzeniem od tej makabrycznej sceny. Ethan próbował do mnie podejść, ale tłum potworów mu na to nie pozwalał. Zawołał do mnie:
- Lynette, zostań tam!
Ja jednak nie miałam zamiaru go słuchać. Odwracając się w stronę gdzie wcześniej znajdowały się drzwi zdążyłam jeszcze zauważyć wyraz twarzy Ethana. Było w nim coś, co mnie przestraszyło. To nie była zwykła determinacja, to była… nienawiść. Nie zastanawiając się nad tym długo pobiegłam prosto korytarzem. Nie wiedziałam gdzie biegnę, chciałam po prostu znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Słyszałam za sobą odgłosy pościgu. Zdyszana skręciłam w boczny korytarz i nagle poczułam podobne uczucie, które ogarnęło mnie już wcześniej, czyli pulsowanie w głowie. Choć wiedziałam, że to niebezpieczne zatrzymałam się. Przede mną pojawił się migoczący obraz pięknej kobiety w srebrzystej tunice i złotych sandałach.
- Artemida….? - wyraziłam swoje zdziwienie.
~ Nie ma teraz na to czasu!
Jej głos zabrzmiał jakby w mojej głowie. Chciałam ją zapytać o tyle rzeczy, jednak chyba bardzo jej się spieszyło, bo uciszyła mnie gestem.
 ~ Mamy tylko chwilę, już wcześniej próbowałam się z tobą skontaktować, ale bariery magiczne…
Jej obraz zaczął się zamazywać, więc mówiła coraz szybciej:
~ Spróbuję…  to nie będzie łatwe… ale… szybko…
- Co? Artemida, nic nie rozumiem!
Jej obraz zatrząsł się, a potem zaczął znikać. Udało mi się tylko usłyszeć jej ostatnie słowa:
~ …. musisz uciekać
Następnie zniknęła. Świetnie! - pomyślałam z ironią – Dzięki za pomoc, sama nigdy bym się nie domyśliła… Jednak rzeczywiście nie miałam czasu. Kroki słychać było coraz bliżej, więc zerwałam się do biegu. Po drodze wpadłam na jakiegoś strażnika, który na mnie warknął i próbował mnie złapać, jednak wyślizgnęłam mu się i wbiegłam za najbliższe drzwi. Nareszcie udało mi się wydostać na zewnątrz, ale to nie rozwiązywało moich problemów. Puściłam się pędem w dół zbocza, na którym stał budynek, w którym się znajdowałam. Nawet nie odwróciłam się, żeby sprawdzić, czy goniące mnie potwory również wybiegły na zewnątrz. Starałam się uważnie stawiać kroki, ponieważ nie mogłabym sobie pozwolić na potknięcie (choć było to trudne, zważywszy na to, że biegłam jak najszybciej). Gdy znalazłam się na dole rozejrzałam się i wbiegłam w pierwszy lepszy zaułek, prawie wpadając na jakąś kobietę. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem swoich niebieskich oczu… zaraz, czy one nie były fioletowe? Ku mojemu zdziwieniu rozpoznałam w niej Hekate, boginię, u której w domu spędziłam ostatnie chwilę, które pamiętałam. Pomyślałam, że jeżeli ktokolwiek wie, co tu się dzieje to właśnie ona.
- Hekate!- zawołałam – Gonią mnie potwory, muszę uciekać…
- Chodź za mną – powiedziała, po czym ruszyła w stronę ciemnego otworu w skale.
Jak się potem okazało było to wejście do przypominającego małą jaskinie tunelu. Pobiegłam za nią, starając się ją równocześnie zapytać:
- Co tu się dzieje? Jak znalazłam się w tamtym miejscu? Dlaczego Ethan się tak zachowuje? Czemu…
Wchodząc do tunelu poczułam miły chłód na twarzy. Hekate nie zwalniając kroku przerwała mi:
- Nie mamy czasu. Postaram się znaleźć odtrutkę ale nie wiem ile mi to zajmie...
Odtrutkę?- pomyślałam – Dla kogo? W tunelu czuć było wilgoć, a z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej. Po chwili nie widziałam już własnych dłoni. Przestałam też słyszeć kroki obok mnie…
- Hekate?! - zawołałam czując narastający niepokój.
- Musisz iść dalej prosto – usłyszałam jej głos dochodzący z daleka – Powodzenia.
- Nie zostawiaj mnie tu samej! - krzyknęłam przerażona – Wróć!
Cisza. Ciemność.
- Hekate? - chciałam krzyknąć, ale udało mi się tylko wydać z siebie szept.
Przełknęłam ślinę. Chciałam odrzucić od siebie te myśli, ale zaczęłam panikować wyobrażając sobie, że w tej ciemności może czaić się dosłownie wszystko. Prawie słyszałam zbliżające się do mnie poczwary… Stałam tam tak długo, że aż mi zdrętwiały kolana. Okej – pomyślałam – Skoro Hekate kazała mi iść prosto, to chyba nie pozostaje mi nic innego…  Odetchnęłam głęboko, po czym zrobiłam krok w stronę ciemności… i prawie od razu zaczęłam wrzeszczeć. Potrzebowałam chwili, żeby się uspokoić i zdać sobie sprawę, że to co dotknęło mojej twarzy to po prostu zwykła pajęczyna. Przeklinając w duchu swoją głupotę ruszyłam po omacku na przód. Szłam z wyciągniętymi przed siebie rękami obmacując ściany. Musiałam zachować ostrożność, przez co poruszałam się o wiele wolniej. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że goniące mnie potwory nie znalazły wejścia do tunelu. Każdy mój krok odbijał się echem w tym wąskim korytarzu. Było tak cicho, że wydawało mi się, że mój oddech lub bicie serca tworzy straszny hałas. Na domiar złego sufit zaczął gwałtownie opadać, zmuszając mnie do poruszania się na czworakach. Starałam się nie myśleć o tym, że nad moją głową znajdują się miliony skał i, że tunel w każdej chwili może się zawalić, bo i tak czułam się niezbyt komfortowo czołgając się w tym ciasnym tunelu. Po jakimś czasie natrafiłam na niespodziewaną przeszkodę – kamienie. Okazało się, że tunel był zasypany grubą warstwą ciężkich kamieni. Zrozpaczona zastanawiałam się co mam robić. Nie mogłam uwierzyć, że cały trud wędrówki przez tunel mógłby pójść na marne. I chociaż nie widziałam wielkich szans na powodzenie zaczęłam wyjmować i przesuwać kamienie. Były one ciężkie, a praca szła mozolnie. Wydawało mi się, że trwa to wiecznie, jednak nie miałam zamiaru odpuścić. Z czasem zaczęło mi się wydawać, że w tunelu robi się coraz duszniej i musiałam skupić się na pracy, żeby nie zacząć panikować. Gdy już miałam się poddać odsunęłam wielki kamień i oślepiło mnie światło. To było światło dzienne! Wstąpiła we mnie nowa nadzieja i zaczęłam szybko przerzucać kamienie, stopniowo powiększając otwór. Gdy był już na tyle duży, że dało się przez niego przejść wyczołgałam się na zewnątrz. W moją twarz uderzył wiatr rozwiewając mi włosy. Łapczywie wdychałam świeże powietrze i cieszyłam się widokiem zielonej trawy. Wystawiłam twarz do przyjemnie grzejącego słońca. Chciało mi się śmiać, skakać i tańczyć. Moje szczęście jednak mąciło poczucie, że nadal nie jestem bezpieczna. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że znajduję się w lesie. Przeszłam pomiędzy drzewami i nagle zastygłam w bezruchu. Poczułam, że jeżą mi się włoski na karku i nagle ogarnia mnie chłód. Wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje… Błyskawicznie się odwróciłam i dostrzegłam, że niecałe dwadzieścia metrów dalej stoi Ethan. Wyraz jego twarzy nie zapowiadał nic dobrego, a okrutny uśmiech nakazywał mi uciekać… Co nie zastanawiając się też uczyniłam. 

 Biegłam coraz szybciej przeskakując przez kamienie i gałęzie blokujące mi drogę. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że Ethan jest tuż za mną. Prawie czułam jego oddech na swoim karku.       Wydawało mi się, że drzewa i krzewy specjalnie wyciągają do mnie swoje gałęzie i kolce starając się mnie zatrzymać. Jedna z gałęzi boleśnie wbiła się w moje ramię. Nie zważając na rozrywający ból szarpnęłam się z całej siły chcąc się oswobodzić. Nie zwalniając biegu ogarnęłam przelotnym spojrzeniem moje ramię, na na którym zdążyła się już pojawić paskudnie wyglądająca, czerwona pręga. Suche liście szeleściły pod moimi nogami a lodowaty, porywczy wiatr wiał mi prosto w oczy. Nie miałam czasu na wymyślenie choćby najprostszego planu, każda część mojego ciała wysyłała mi tylko jedną, natarczywą myśl – BIEGNIJ! Każdy mój mięsień płonął, gdy zmuszałam go do szaleńczego biegu. Dosłownie czułam, jak z każdą kropelką potu spływającą mi po twarzy tracę siły. Nie było co liczyć, że Ethan się zmęczy, jak na razie poza ciężkim oddechem nic nie wskazywało na to, że choćby zwolnił. Ma stanowczo lepszą kondycje ode mnie – pomyślałam – Może gdybym…                                                                                        Moje rozmyślania przerwał nagły, przeszywający ból z tyłu głowy i nagle cały świat zawirował. Oszołomiona przeturlałam się po suchych liściach i boleśnie wbijających się w moją skórę igłach. Następnie wszystko stało się błyskawicznie, za szybko aby mój otumaniony mózg zdołał to zarejestrować. Ktoś brutalnym gestem przycisnął mnie do ziemi, tym samym skutecznie mnie obezwładniając i unieruchamiając. Starając się pozbyć mroczków pojawiających mi się przed oczami zobaczyłam, że Ethan siedzi na mnie okrakiem z wyrazem triumfu w jego lodowato lazurowych, pełnych nienawiści oczach. Nagle uświadomiłam sobie, że taki sam  wzrok miał Minos… To nie były oczy Ethana, którego znałam. A jeszcze niedawno oddałabym wszystko za możliwość wpatrywania się w nie, choćby przez sekundę – pomyślałam ze smutkiem – Jak to możliwie, że tak się zmienił? Czy to jest jego prawdziwe oblicze? Pamiętałam nasze pierwsze spotkanie przy domu Olimpii, patrzył na mnie wtedy z taką miłością i troską…  Albo gdy rozmawialiśmy przy wodospadzie. Czy to wszystko to był tylko wyjątkowo okrutny żart? Kłamstwo?         Wpatrywałam się w niego szklanymi oczami, a łzy groziły, że popłyną. Chciałam więc odwrócić wzrok, jednak nie potrafiłam. Nie mogłam w to uwierzyć, jakaś cząstka mnie wciąż miała nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę. Nie zamierzałam walczyć ani się wyrywać, wiedziałam, że to i tak nie miałoby sensu. Poddałam się, czekając na jego reakcje. Potwierdzając moje najgorsze obawy kątem oka dostrzegłam w jego dłoni błysk ostrego, metalowego przedmiotu. Zamknęłam oczy, bo nie chciałam tego oglądać.                                               
Och, Ethan…. - przelałam w ten szept wszystkie moje uczucia, moją miłość, lęk i bezsilność, czując spływającą po moim policzku pełną goryczy łzę.     

___________________________________________________________________________________
Witajcie!!! Baaaaaaardzo przepraszamy za tak długą nieobecność na blogu. Postaramy się wam to wynagrodzić w najbliższym czasie. Już się bałyśmy, że ten rozdział nigdy nie powstanie przez pewne problemy z komputerem i internetem, ale nareszcie się udało! Zachęcamy do czytania i komentowania
Buuuuuuziaczki 
:-* :-* :-*  
Zomiju

2 komentarze:

  1. Hej nominowałam was do LBA Super Nagłówek =>
    Nemezis <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://nemezisrysuje.blogspot.com/ tu masz linka

      Usuń