poniedziałek, 2 stycznia 2017

Prawie rozdział..

Obudził mnie cichy dźwięk szurania. Czujnie otworzyłam oczy i zbadałam otoczenie. Okazało się że to Ischyrion poruszył się na swoim miejscu. Usłyszałam jego głęboki wdech a późnej już ciche, równomierne oddechy.
Było jeszcze ciemno, ale czułam, że już nie zasnę. Ischyrion był za blisko. Jeden pokój i zaledwie parę metrów nas dzielących. Nie potrafiłam zaakceptować drugiego człowieka w tak małej odległości. Pomijając że kiedy śpimy jesteśmy bezbronni to ostatnimi czasy spałam w jednym domu z Lynette ale ona bardziej bała się mnie niż ja jej. Chociaż nie, ona się nie bała. Zaufała mi prawie od razu i przez to ja również nie mogłam być zbyt długo podejrzliwa.
Wstałam najciszej jak umiem, i na palcach wyszłam z domu. Do świtu zostało jeszcze trochę czasu, więc usiadłam na krańcu wzgórza na którym stał dom.
Wspomnienie Lynette wywołało u mnie falę nostalgii. Gdzie ona jest? Co teraz robi? Czy mnie szuka? Czy żyje? Te pytania wciąż obijały się w mojej głowie. Ta dziewczyna była dziwna, ale czułam że potrzebuje mojej pomocy. Za bardzo ufała ludziom i była lekkomyślna. Zresztą, to ja również potrzebowałam jej. Tak naprawdę to ona przypomniała mi jak to jest być człowiekiem, jak to jest mieć uczucia. Przed tym jak się pojawiła byłam maszyną. Wykonywałam co jakiś czas zlecenia, i polowałam żeby przeżyć i odpocząć. No a Lynette trochę zaburzyła ten plan.
Na chwilę wpadłam na pomysł, że po misji pójdę jej poszukać i będzie jak wcześniej. Szybko jednak wyparłam tę myśl. Jeżeli w ogóle przeżyję moją "rezygnację" to będę musiała ukrywać się całe życie.
Chłodny powiew wiatru zawiał mi włosy na twarz. Odgarnęłam je ręką i westchnęłam cicho.
Potem zaczęłam rozmyślać jak miałoby wyglądać moje życie po skończeniu ze zleceniami. Czy bym wyjechała daleko stąd? Może nawet na inny kontynent. A może zanim bym się zdążyła ruszyć pozbędą się mnie jak każdego kto stanie na ich drodze.
Cały czas myśl że mogliby mnie zabić, jakoś nie wydawała się rzeczywista. Od kiedy skończyłam piętnaście lat byli dla mnie rodziną. Wychowywałam się tam i pomagałam im. To był rodzinny biznes i jak miałabym ich zdradzić, tyle dla mnie zrobili, ale też jak oni mogliby mnie zamordować skoro nie raz ratowali moje życie. Jeśli ucieknę i będę musiała zabić jednego ze swoich, czy dam radę? Jednak z dnia na dzień uświadamiałam sobie że akurat co do ich bezwzględności nie powinnam mieć obaw. Więc i ja nie powinnam się wahać.
Cichy szmer zwrócił moją uwagę. Szybko odwróciłam się i skoczyłam na nogi w gotowości. Okazało się, że pięć metrów ode mnie stał Ischyrion. Wyraz jego twarzy był nieodgadniony, a wiatr rozwiewał jego orzechowe włosy, które mieniły się w pierwszych promieniach wstającego słońca.
Mierzyliśmy się długo wzrokiem, aż w końcu on rzekł:
- Już świt, ruszamy
Potem odwrócił się i odszedł.
Nie spodobał mi się jego władczy ton, ale nie sprzeciwiając się poszłam za nim.
Był już ubrany i polecił mi zrobić to samo gdy on będzie siodłać konie.
Nadal się zastanawiałam jak by tu uniknąć jeżdżenia konno, ale nic nie przychodziło mi do głowy, a od ruszenia w drogę dzieliły mnie minuty.
No trudno, dam radę-pomyślałam
Teraz tylko usilnie próbowałam przypomnieć sobie, kiedy tak właściwie ostatnio byłam na koniu... To było jakieś trzy lata temu? Na tej wyprawie, kiedy wdałam się w pościg za moją ofiarą. I nie skończyło się to dla mnie dobrze. Ogólnie koń zobaczył jaszczurkę, stanął dęba i pogalopował wywalając mnie w środek ciernistych chaszczy. A było to wszystko gdzieś na pustynnym terenie i o mało nie zginęłam z pragnienia.
Stanęłam przed istotą rodem z hadesu, ale zachowałam zimną krew i chwiejnym ruchem wsiadłam na konia.
Iscyrion pewnie wskoczył na swojego ogiera i zmusił go do galopu. Zawturowałam mu a gdy chwilę później się obejrzałam, mały dom z gospodarstwem był w oddali
- Kierujemy się na wschód- usłyszałam donośny głos z oddali

Jechaliśmy obok siebie w prawie całkowitym milczeniu. Dochodziłam do wniosku że konie nie są najgorsze, szczególnie kiedy wolno jadą. Jednak w tym momencie zaczęło lać jak z cebra, i musieliśmy znowu przyśpieszyć. Rozmokła ziemia stała się śliskim błotem na którym nawet konie nie mogły stabilnie jechać. Wtem przed nami przebiegło inne ratujące się przed deszczem zwierze, jakiś mały kojot. Ale mój czworo-kopytny towarzysz tak się przestraszył że zaczął uciekać. Próbowałam go zatrzymać na wszelkie znane mi sposoby. Za sobą słyszałam głośne krzyki Ischyriona. Koń niczego nie słuchał i gnał dalej. Pociągnęłam go jak najmocniej się da i wykrzyczałam żeby stanął. Momentalnie zwierzę stanęło. Już chciałam świętować swój triumf gdy stanął dęba, zrzucił mnie w błoto i od galopował. Świetnie, powtórka z rozrywki. Nawet nie zdążyłam naprzeklinać na konie z wściekłości, bo usłyszałam zeskakującego z konia Ischyriona. Który na pewno postanowił całą winę zrzucić na mnie. Nie przeczę, może coś źle zrobiłam. Ale nie potrafię "posługiwać" się końmi, i on doskonale o tym wiedział. Zanim się odezwał zobaczyłam jego piorunujący wzrok. Wstałam i o mało znów nie wpadłam w błoto. Wokół było mokradła po kostki i pełno wody. Strząsnęłam z siebie trochę mazi, bezsilnie spoglądając na swoje ciało. Już przygotowałam się na krzyki Ischyriona, ale usłyszałam jego śmiech. Patrzył na mnie i wręcz pokładał się ze śmiechu.
-Co cię tak bawi?!- spytałam, myląc że zaraz wbuchnę
-Chyba jeszcze nigdy nie widziałem tak nieporadnego jeźdźca- odpowiedział drwiąco
- Pada deszcz, uciekł nam jeden koń, jestem cała w błocie, jedzenie nam przemokło, do miasta jescze daleko. A ty się śmiejesz?!- powiedziałam z niedowierzaniem
- A co mi zostało w tej sytuacji- odpowiedział lekko
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Iscyrion nagle zaczął udawać lekkoducha
Spojrzałam na niego nie wiedząc już co powiedzieć. opuściłam ręce i doczłapałam się do drugiego konia. Może to głupie, ale chlapnęłam na Ischyriona błotem i wskoczyłam na ogiera.
-Skoro nic ci nie przeszkadza to możesz iść na pieszo- powiedziałam, spoglądając na niego z góry
Jego zrzedły uśmiech który wtedy zobaczyłam i skonsternowanie, wprawił mnie w takie rozbawienie że sama zaczęłam się śmiać. Zastanawiałam się czy za oblewanie błotem się nie obrazi, ale w tamtej chwil nie obchodziło mnie to za bardzo. Ischyrion otrząsnął się i spojrzał na mnie już znacznie mniej wesoło, następnie oznajmił wskakując do mnie na konia
- W takim razie będziemy razem jechać
Skrzywiłam się czując jego ciało za sobą. Złapał za wodze i przysunął się bliżej żeby mieć dostęp do konia.
A myślałam, że bycie błotnym człowiekiem to złe uczucie

--------------------------------------------------------------
Ten rozdział miał się na blogu w ogóle nie pojawić ale skoro już będę pisała o nudnych rzeczach to może ktoś to przeczyta, a poza tym, po co marnować swoją prace? ;-)
No to tak... Blog nie funkcjonuje już od dłuższego czasu. Wspólnie z Z. uznałyśmy że niektóre rozdziały(o ile nie cała historia) jest nieporozumieniem we wszechświecie. Widzimy tę niespójność i ogrom wszelakich błędów. Od czasu założenia bloga minęło trochę czasu i nasze zapatrywanie się na tę historie diametralnie się zmieniło.Trochę dojrzałyśmy(mam taką nadzieję :-)), co poniektóre rzeczy otworzyły nam oczy i poprowadziłybyśmy całą sprawę inaczej. Jeszcze nie jest pewne co zrobimy ale to nie będzie wyglądało tak jak teraz. Mam w głowie parę alternatyw typu: Zrobić z dotychczasowej części bloga jedynie zakładkę i poprowadzić opowiadanie od nowa ze zmienionymi niektórymi losami bohaterów bądź skasujemy bloga vel napisze sobie własny fanfiction Trylogii Czarnego Maga ;-D

Pomyślnego fatum...


Z. i M.

4 komentarze:

  1. Cześć
    Napiszcie cos jeszcze

    Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno odkryłam twojego bloga i muszę powiedzieć, że szkoda, że skonczylyscie pisać tę historię. Wydaje się bardzo ciekawa! ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda :'((( osobiście czekam na więcej, szkoda że dopiero teraz tu trafiłam... Mam nadzieję, że zmienicie zdanie i coś jeszcze się kiedyś pojawi ^^ skoro widzicie błędy, to znaczy, że możecie je naprawić ;)
    ...jowialnej passy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog. Wciąż czekam, łudzę się, że może kiedyś wrócisz ;)

    OdpowiedzUsuń