poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział XXII Burza


Olimpia
Wpatrywałam się w nadzwyczajnie spokojne morze. Noc była cicha, powierzchnia wody niemalże płaska. Jasny księżyc przyćmił gwiazdy wokół siebie i zostawił lśniący trop na spokojnych zmarszczkach ciemnego morza. Na horyzoncie nie było widać nic prócz niekończących się morskich fal, rytmicznie uderzających o burtę statku. Znajdowałam się na pokładzie wspaniałego okrętu królewskiego, płynącego w delegacji na oddaloną spory kawał drogi wyspę Sycylię. Należała ona do kolonii Greckiej jednak napięta sytuacja polityczna stała się przyczyną wielu konfliktów i zmusiła urzędników królewskich do osobistego spotkania się z tamtejszymi zarządcami. Okręt, którym płynęłam posiadał wysoki maszt, na którym znajdował się wspaniały żagiel z wyszytym herbem królewskim. Żagiel był obecnie zwinięty ze względu na niesprzyjający wiatr, więc okręt był napędzany siłą ludzkich rąk. Pod pokładem wielu niewolników zmuszało do pracy trzy rzędy wielkich wioseł, które raz po raz mąciły nieruchomą tafle wody. Na dziobie okrętu znajdowała się pozłacana rzeźba przedstawiająca głowę szczerzącej groźnie kły lwicy. Na burtach statku zawieszone były misternie zdobione tarcze. Spojrzałam w górę, na bezchmurnym jak dotąd niebie zaczęły się zbierać ciężkie chmury. Westchnęłam. Czekała mnie teraz najdłuższa podróż w całej mojej wyprawie, musiałam pokonać połowę Morza Śródziemnego, żeby dotrzeć na Sycylię. Następnie przedostać się na drugi koniec wyspy do miasta Selinut i stamtąd popłynąć do Kartaginy. Przynajmniej będę miała czas na obmyślenie konkretnego planu - pomyślałam. Postanowiłam przemyśleć wszystko od początku. Od miejscowej ludności dowiedziałam się, że moja poprzednia podróż zakończyła się na wyspie Naksos. Nie było to daleko od Krety, ale musiałam załatwić sobie transport. Gdy udałam się do portu akurat odpływała średniej wielkości łódź rybacka, zagadnęłam właścicieli i okazało się, że płyną z dostawą na Kretę. Po krótkich negocjacjach udało mi się przekonać ich aby zabrali mnie ze sobą. Gdy dopłynęliśmy na miejsce zapłaciłam im kilka srebrnych monet i skontaktowałam się z zaufanym człowiekiem, u którego przenocowałam. Dotarła do nas poufna informacja o delegacji i o tym, że strażnik jednego z urzędników poszukuje sługi. Następnego dnia jego znajomemu udało się przedstawić mnie temu strażnikowi, który mnie zatrudnił jako swoją służącą. Kilka dni później wypłynęliśmy tym okrętem. Płynęliśmy już od kilku dni ale nigdzie nie było widać lądu. Wymknęłam się w nocy ze swojej kajuty, aby trochę pomyśleć. Nagle nieruchome powietrze zmieniło się w coraz to mocniejsze podmuchy wiatru, a z nieba spadać ciężkie krople. Skoro zaczął wiać wiatr to pewnie zaraz zbierze się tu załoga by podnieść żagiel - pomyślałam - Lepiej więc będzie, jeśli schowam się pod pokładem. Podeszłam do wilgotnej klapy, otworzyłam ją i zaczęłam schodzić po drewnianych stopniach. Starałam się schodzić po cichu, lecz za każdym razem gdy oparłam stopę o szczebel on trzeszczał tak głośno, że wydawało mi się, że na pewno obudzi wszystkich na statku. Ruszyłam po omacku wąskim korytarzem, mrużąc oczy, aby coś zobaczyć. Na górze księżyc oświetlał pokład, więc stwierdziłam, że nie potrzebuję świecy, jednak teraz tego pożałowałam. Starałam się cicho stawiać kroki i krzywiłam się przy każdym głośniejszym dźwięku, który w tej niezmąconej ciszy rozbrzmiewał głośnym echem. Wydawało mi, że zanim dotarłam przed drzwi mojej kajuty upłynęła wieczność. Chwyciłam za klamkę i już chciałam wejść do środka, gdy nagle usłyszałam przyciszoną rozmowę z pokoju obok. Podeszłam na palcach bliżej drzwi, aby lepiej słyszeć. Pierwszy głos należał do strażnika, u którego zatrudniłam się na służbie, a drugiego nie rozpoznawałam. Strażnik odezwał się szeptem:
- ... Na jakiej podstawie są twoje oskarżenia?
Właściciel drugiego głosu odchrząknął. Najwidoczniej był to młody mężczyzna, niższy rangą od strażnika, ponieważ powiedział lekko przestraszonym głosem:
- Niech Pan się przez chwilę zastanowi... Ona nie wyglądała na taką, która wcześniej pracowała jako służąca...
Strażnik mu przerwał, lekko znudzonym głosem:
- A czy to jakiś problem? Jeśli będzie wykonywać swoją pracę jak należy to nie obchodzą mnie jej prywatne sprawy.
- Ale ten człowiek, który ją przyprowadził był podejrzany o parę pomniejszych przestępstw. Co jeśli ona coś knuje?
Strażnik westchnął:
- Dobrze więc, dla świętego spokoju podejmę konieczne środki ostrożności.
Usłyszałam jak wstają i podchodzą do drzwi. Ustąpiłam trochę ciszy na rzecz szybkości i pobiegłam do mojej kajuty. Otworzyłam skrzypiące drzwi. W środku było ciemno, lecz udało mi się zapalić świecę, stojącą na małej szafce. Pomieszczenie było małe i dość ciasne, właściwie znajdowały się w nim tylko łóżko, świeca i mała szafka. Tak naprawdę "łóżko" było czymś w rodzaju hamaka przymocowanego do ściany. W kajucie nie było żadnych okien, a jedynym źródłem światła była świeca. Położyłam się na prowizorycznym łóżku i zgasiłam świecę. Przez chwile leżałam w ciemności nasłuchując. Okazało się to dobrym pomysłem, bo już po chwili drzwi się uchyliły i usłyszałam cichy szept:
- Śpi. Zajrzę do niej rano.
Po tych słowach drzwi zostały zamknięte. Stwierdziłam, że powinnam spróbować zasnąć. Przewróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Leżałam w bezruchu, wsłuchując się w nasilający się wiatr. Minuty się dłużyły, lecz sen nie przychodził. Otworzyłam oczy. Słuchałam monotonnego szumu fal, choć wydawało mi się to trochę dziwne, ponieważ kiedy byłam na pokładzie morze było spokojne. Pomyślałam o misji, którą mi zlecili - Czy naprawdę chciałam to zrobić? Przecież miałam z tym skończyć... Nie mogę tak myśleć - skarciłam się w duchu - Miałam czas na zastanowienie, teraz już nie ma odwrotu. Muszę wykonać to czego się podjęłam. Może potem... Zresztą niby jak miałabym odejść? - pomyślałam - Za dużo wiem. Zabiją mnie bez problemu. Mogłabym się ukrywać... I tak wyślą kogoś, kto mnie znajdzie. Przecież właśnie teraz ja jestem takim kimś. Mam pozbyć się człowieka, który był na tyle głupi, by myśleć, że może odejść i ukryć się przed tak rozgałęzioną organizacją. Byłabym głupia myśląc podobne. Jednak teraz, kiedy nie mam kogo chronić i jestem zdana tylko na siebie... Nigdy nie utrzymywałam z nikim bliżej kontaktów, pozbywałam się ludzi po cichu i zmieniałam miejsce zamieszkania. Byłam nieuchwytna, nie zdradzałam swojej tożsamości. Jeśli nie otaczasz się ludźmi zmniejszasz zagrożenie, jeśli nie masz przyjaciół nie będzie boleć cię ich zdrada. Jeżeli jest coś czego nauczyło mnie życie, to to, że ludziom nie warto ufać. Bo każdy człowiek to kłamca. Nagle na myśl przyszła mi Lynette. Co się teraz z nią działo? Ona była pierwszym człowiekiem od lat, którego wpuściłam do mojego domu, pierwszym od wielu lat, o którego zaczęłam się martwić... Czemu jej zaufałam? Gdy wtargnęła na mój teren mogłam ją bez problemu zabić. Co mnie powstrzymało? Czemu okazałam słabość? Zabijałam już wiele razy, to nie powinno być dla mnie problemem. Potem te wszystkie dziwne rzeczy, które się działy i to jej ciągłe "nic nie pamiętam". Jednak na samym początku była bezbronna, a ja stałam nad nią, z nożem w gotowości... Ona była jak młodsza siostra, chciałam ją chronić. Ona... - ta myśl nagle pojawiła się w mojej głowie i choć nie chciałam jej do siebie dopuścić coraz mocniej uświadamiałam sobie, że to prawda - Ona była pierwszą osobą od lat, którą pokochałam. Wzburzone fale coraz mocnej uderzały statek, ale mi to nie przeszkadzało. Morfeusz wreszcie sobie o mnie przypomniał, zamknęłam oczy i zasnęłam.

***
Obudziłam się na podłodze. Przez chwile nie mogłam zorientować się, gdzie jestem. Otaczała mnie nieprzenikniona ciemność i musiałam upewnić się, czy na pewno mam otwarte oczy. Usłyszałam ogłuszający ryk fal i przypomniałam sobie, że znajduję się na statku. Chciałam wstać, lecz stwierdziłam, że bezpieczniej będzie poruszać się na czworakach. Doczołgałam się do drzwi, złapałam za klamkę i nacisnęłam. Drzwi stawiały wyraźny opór. Pociągnęłam raz, szarpnęłam drugi - bez skutku. Przypomniałam sobie nocną rozmowę, którą podsłuchałam. Świetnie! - pomyślałam ze złością - Te "konieczne środki ostrożności" to zamykanie mnie na klucz?! Postanowiłam ochłonąć i postarać się coś wymyślić. Statkiem zakołysało i przewróciłam się boleśnie uderzając głową o ścianę. Auć - skrzywiłam się i wstałam chwiejąc się na nogach. Starając się utrzymać równowagę podeszłam do małej szafki przewróconej teraz na środku pokoju i zaczęłam szukać świecy. Gdy wreszcie ją znalazłam okazało się, że nie nadaje się do użytku, bo jest w kilku kawałkach. Złapałam za mój cienki płaszcz, który mógłby mi się przydać jak już się wydostanę. Sfrustrowana potykając się odnalazłam drogę do drzwi, przykucnęłam i wymacałam rękami dziurkę od klucza. Statkiem znowu zatrzęsło, na pokładzie było słychać przerażone krzyki ludzi. Wyjęłam wsuwkę z włosów, pozwalając im opaść na twarz, a następnie zaczęłam ją wyginać pod różnymi kątami (co było trudne w całkowitej ciemności). Gdy uznałam, że ma odpowiedni kształt włożyłam ją w otwór w drzwiach. Po kilku minutach zamek zaskowyczał, nacisnęłam klamkę i drzwi otworzyły się do środka. Nie miałam czasu jednak długo cieszyć się tym mały sukcesem, bo musiałam zorientować się w sytuacji na statku. Wybiegłam na korytarz i pobiegłam przed siebie. Mijało mnie dużo ludzi biegnących w różnych kierunkach. Zaczepiłam jednego z nich i zapytałam, próbując przekrzyczeć zgiełk:
- Co tu się dzieje?!
On jednak wyrwał mi się, odkrzyknął coś czego nie zrozumiałam i pobiegł do maszynowni. Postanowiłam nie tracić czasu i ruszyłam pędem do drewnianych stopni, po drodze zapinając na szyi płaszcz. Gdy tylko otworzyłam klapę uderzył mnie potężny wicher rozwiewając moje włosy na wszystkie strony. Walcząc z silnym wiatrem wyszłam na mokry pokład. Przeniknęło mnie okrutne zimno, wiatr targał moim płaszczem. Rozejrzałam się dookoła. Na pokładzie panował chaos, ludzie biegali i krzyczeli coś do siebie, próbując przekrzyczeć wiatr. Wielkie, kilkumetrowe fale uderzały w statek rzucając nim na boki. Załoga statku i kilku bardziej znających się na żeglarstwie ludzi starało się utrzymać statek w ryzach, lecz większość ludzi po porostu biegała dookoła w panice. Wiatr zawodził i jęczał przeraźliwie szarpiąc bezlitośnie wielki żagiel, którego załoga nie zdążyła zwinąć. Trzy rzędy wielkich wioseł były w opłakanym stanie, a ponad połowa była połamana. Pod pokładem ludzie starali się pomóc i zapanować nad wiosłami, które jeszcze im pozostały. Wielkie fale zalewały pokład czyniąc go śliskim i zmuszając ludzi aby go opuścili. Ciężkie chmury zasłoniły księżyc, a wiatr wiał we wszystkich kierunkach, próbując wcisnąć się w każdą szparę. Kilku mężczyzn rzuciło się do lin przymocowanych do masztu aby zwinąć żagiel. Nie chcąc stać bezczynnie podbiegłam do nich, złapałam za jedną z lin i zaczęłam ciągnąć. Szorstka lina boleśnie raniła mi ręce, a wiatr nie ułatwiał roboty targając żaglem na wszystkie strony. Ciągnąc z całych sił usłyszałam przerażone krzyki ludzi, jednak przez wiatr nie mogłam nic usłyszeć. Po chwili dotarło do mnie jedno słowo "padnij!". Przerywając prace spojrzałam na chwilę na bok i zdążyłam jeszcze zobaczyć wielką, kilkumetrową fale opadającą na statek. Odruchowo rzuciłam się na wilgotne deski, nie przestając kurczowo trzymać się liny i  wstrzymałam oddech. Wielka ilość szokująco lodowatej wody przycisnęła mnie do ziemi. Przez chwile udało mi się jeszcze usłyszeć odległe krzyki, lecz potem ogłuszający ryk wody był jedyny dźwiękiem jaki dało się usłyszeć. Trzymałam się mocno liny, kiedy silny nurt próbował mnie porwać ze sobą. Bałam się otworzyć zaciśnięte powieki, lecz wiedziałam, że gdybym to zrobiła otaczałaby mnie ciemność. Woda zaczęła wdzierać mi się do nosa, a ja zaczęłam się dusić. Powstrzymywałam panikę, kiedy zaczęło mi brakować powietrza. Gorączkowo walczyłam z pokusą nabrania oddechu, bo wiedziałam, że byłby to mój ostatni. Moje ciało zaczęło drętwieć pod wpływem lodowatej wody, a moją głowę zaczęły nawiedzać myśli, których nie chciałam. A więc tak się czuje tonący? A gdyby tak poddać się... Czy to by bolało? Czy śmierć boli? Powoli zaczęłam puszczać linę. Nie! -  nagle otrzeźwiałam - Nie, nie mogę tak skończyć! Zacisnęłam mocnej ręce na linie. Walczyłam aby zachować świadomość, przed oczami pojawiły mi się mroczki. Gdy już myślałam, że to koniec ryk wody przycichł, a ja uświadomiłam sobie,że znów leżę na mokrych deskach. Otworzyłam oczy łapiąc gwałtownie oddech. Łapczywie wdychałam powietrze, powoli dochodząc do siebie. Byłam cała mokra, moje ubranie lepiło się do ciała, a włosy do twarzy. Wiatr przewiewał mój chiton na wylot wywołując lodowate dreszcze, jednak teraz nie zwracałam na to uwagi. Żyłam! I byłam tym tak szczęśliwa, że chwilowo chłód mi nie przeszkadzał. Dalej trochę oszołomiona podniosłam się na klęczki i rozglądając się stwierdziłam, że miałam szczęście. Tylko nieliczni znajdujący się na pokładzie utrzymali się pod naporem fali. Teraz ci, którzy zdążyli się już otrząsnąć z oszołomienia rzucili się na ratunek tym nieszczęśnikom, którym się to nie udało. Fale dalej uderzały o statek, lecz już nie  z taką siłą jak poprzednio, wiatr jednak nie odpuszczał. Z pod pokładu zaczęli wybiegać ludzie, chcąc pomóc. Spróbowałam wstać, ale gdy tylko się podniosłam zakręciło mi się w głowie i oparłam się o maszt. Uświadomiłam sobie, że nadal kurczowo ściskam linę, więc puściłam ją i obejrzałam bolące ręce. Z płytkiego przecięcia na lewej dłoni płynęła krew, ale nie było to nic poważniejszego. Nieustępliwy wiatr sprawiał, że moim ciałem wstrząsały dreszcze. Byłam na siebie zła, że nie mogę wstać i czegoś zrobić, ale mogłam tylko patrzeć. Trzęsąc się z zimna obserwowałam jak inni właśnie wciągają na pokład przemoczonego, nieprzytomnego mężczyznę i stwierdziłam, że nie mam powodu do narzekania. Morze zaczęło powoli się uspokajać. Nieoczekiwanie podeszła do mnie jakaś starsza kobieta i pomogła mi wstać. Chciałam jej podziękować, lecz udało mi się tylko coś wymruczeć.
- Ciiii - powiedziała kobieta - Dasz rade dojść sama pod pokład? - zapytała zachrypniętym glosem.
Nie lubiłam polegać na innych, lecz trudno mi było utrzymać się na nogach. Po chwili udało mi się ledwie zauważalnie skinąć głową. Wspierając się na kobiecie doszłam do drewnianych stopni i czując nagły przypływ energii stwierdziłam, że dalej poradzę sobie sama. Opierając się na wyższych szczeblach zaczęłam powoli schodzić. Pod pokładem nadal panowała krzątanina, lecz ludzie wyglądali teraz na bardziej zorganizowanych i nie biegali w panice. Usłyszałam rozmowę przechodzących obok mnie osób:
- ... Kapitan mówi, że burza skierowała okręt trochę za bardzo na wschód, ale został nam tylko dzień drogi.
- Mam nadzieję, że ten dzień minie bez większych kłopotów...
Po chwili doszłam do mojej kajuty. Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Czy każda moja podróż statkiem musi kończyć się jakąś nieprzewidzianą przygodą? - pomyślałam z ironią. Zamknęłam oczy z zamiarem przespania nadciągającego dnia.
______________________________________________
Jest rozdział!  Przepraszamy za opóźnienia ale ta przerwa świąteczna rozleniwia ludzi XD Rozdział jest trochę krótki, ale ważnie, że jest ;-) Mamy nadzieję, że się wam spodoba, zachęcamy gorąco do komentowania
Buziaaaaaaczki ;-* ;-* ;-*
Zomiju

5 komentarzy:

  1. Potwierdzam. Przerwa świąteczna rozleniwia ludzi XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Olimpia! W coś ty się znowu wpakowała! XD Fajny rozdział, ale za krótki ;D Mam nadzieję, że szybko wstawicie następny i, że będzie dłuższy :D Ciekawe co z Lynette. Nic nie wspomniałyście XD A może ona umiera?? ;D Fajnie opisałyście ten momenty, gdy fala zalewała Olimpie i w ogóle dobry rozdział (y) ;D Może wstawiłybyście jakiegoś one shota? ;D Mam na takiego chętke :p :D XD (Tak wiem, dużo emotek wstawiłam :pp, więc mogę jeszcze więcej :D XD ^^)
    Pozdrawiam Was i czekam na kolejny post ;) :*

    PS Kiedy macie ferie? Mam nadzieję, że wstawicie wtedy coś więcej :D Jakiś zimowy bonusik na rozgrzanie? Może Tango życia, które porwie nas za serca, albo może coś napiszecie razem? Albo poproście rodziców lub rodzeństwo, żeby coś napisało XD Takki gościnno-rodzinny pościk :DD I czekam znowu, aż powiecie coś więcej o sobie :p Może czas na uaktualnienie wiadomości o was? :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do rozdziału to jest już w prawie połowie napisany XD a one shot też się piszę ;-)My ferie niestety mamy dopiero od połowy lutego:((((( Ale kiedy nadejdą postaramy się duuuuuuuuuużo powstawiać :)))))) Ogólnie to naprawdę bardzo dziękujemy za komentarz to niesamowicie motywuje i wgl mamy nadzieję że będziesz częściej komentował/ała XDDDD A co do wiadomości o nas to chyba nic za bardzo się nie zmieniłov;-D (Heh przefarbowałam włosy XD)
      Pozdrowionka
      Zomiju( niedługo namówię Zo na zmianę podpisu bo dziwny jest ;D)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpis jest oryginalny XD
    PS Czekam z niecierpliwoscia na rozdzial i one shota ^^
    Podrawiam
    Sam
    XD
    A tak serious to Ames <3 ��

    PS Domyślacie sie kto? XD Chyba tak, bo z konta pisze XD

    OdpowiedzUsuń