sobota, 24 października 2015

Rozdział XVIII Podróż...


Olimpia


Mijał kolejny dzień, a ja wciąż nie mogłam wrócić do mojego "poprzedniego" życia, z czasów przed tym jak pojawiła się u mnie Lynette. Chociaż starałam się nią nie przejmować i usunąć z pamięci, powoli uświadamiałam sobie jak bardzo nie chcę życia w samotności, a także to że zdążyłam polubić i przyzwyczaić się do tej wariatki. Każda moja słabość sprawiała że byłam na siebie wściekła, nie raz próbowałam pozbawić się wszelkich ciepłych uczuć do ludzi, ponieważ miłość -w każdej postaci- to słabość. Nie kochasz - nie cierpisz, nie tęsknisz, nie masz punktu w który ktoś może uderzyć... A zdaję się, że Lynette mogłaby się stać dla mnie takim punktem, bo mimo to że tak krótko u mnie przebywała to była niewinna, pełna życia i radości. Jak dziecko, które nie wie jak zły może być ten świat i ja. Przez to, moje serce zaczęło widzieć w niej kogoś, kogo muszę chronić bo mi zaufała i nie obdarzała takimi uczuciami jak wszyscy którzy mnie znają.... Dlatego za wszelką cenę chciałam się od niej uwolnić i ją znienawidziłam, za ten ból i strach który czuję w nocy, że jej nie ma i coś jej się stało, bo sobie nie poradzi i nikogo tu nie zna, a jednak teraz mam przeświadczenie że mogła być zupełnie kim innym, niż ja byłam pewna że jest. Wtedy podjęłam już decyzję- wykonam zlecenie które "oni" mi nakazali. Zamierzałam wyruszać jutro z samego rana, czekała mnie długa i męcząca podróż, ponieważ Kartagina znajduje się bardzo daleko od Aten. Musiałam się dokładnie spakować, by niczego nie zapomnieć, i nie wziąć niczego za dużo. Słońce już skryło się za horyzontem więc pozapalałam świece rzucające delikatną poświatę w całym domu, spakowałam suszone mięso i bukłak wody, a do pasa przypięłam dwie dodatkowe pochwy ze sztyletami - jednym większym, a drugim mniejszym i smuklejszym. Zapakowałam sakwę złotych drachm i dodatkowy ciepły płaszcz. Gdy o świcie wstało słońce obudziłam się i przygotowywałam wszystko do drogi, musiałam się pośpieszyć na statek który załatwiła mi Amaranta w porcie, bo odpływał w południe. Stamtąd muszę wysiąść na krecie gdzie mogę dopłynąć statkiem handlowym na Sycylię a następnie muszę dostać się na drugą stronę wyspy i popłynąć do Kartaginy. Pomimo słońca włożyłam płaszcz i udałam się do portu, słony zapach morza unosił się dookoła a skrzek mew było słychać już z oddali. Łatwo było pozostać niezauważoną wśród tego tłumu ludzi, gdzie wszyscy zajmowali się swoimi sprawami. Panował tu duży gwar, każdy coś krzyczał, jeden chciał popłynąć na gapę i właściciel statku go zatrzymał, drugi właśnie uciekał ze swoim skradzionym łupem i wpadał na krzyczących ludzi, a tuż obok mnie właśnie nosili rzeczy na transport, a inny człowiek któremu się rozbiła waza został wyrzucony z pracy i obrzucony obelgami dowodzącego. Pośpiesznie podeszłam do statku który miał mnie przetransportować i udałam się do opisanego przez Amarantę człowieka z blizną na policzku i złotymi kołami w uszach, widać ona musiała jemu również opisać mnie bo od razu wiedział w czym rzecz, podałam mu parę złotych monet a on pokazał mi wejście na dolny pokład gdzie mieściła się część towarów handlowych. Zeszłam w dół i przepychając się między drewnianymi skrzyniami, glinianymi naczyniami, gipsowymi figurkami itp. dotarłam w kąt, w którym miałam pozostać aż zaczną wyjmować skrzynie. Gdy statek wyruszył postanowiłam że pójdę spać, bo całą poprzednią noc spędziłam na planowaniu misji i zdrzemnęłam się tylko godzinę, a przestrzegam zasady "Śpij kiedy możesz, bo nie wiadomo kiedy przydarzy ci się następna okazja". Obudził mnie silny przechył statku, przeturlałam się w bok żeby nie zgniotła mnie wielka beczka która już się przesuwała, a zaraz potem usłyszałam szuranie skrzyni tuż za mną i w ostatniej chwili uskoczyłam, a skrzynia z trzaskiem uderzyła w ścianę. Postanowiłam już wstać i czymś się zająć, więc usiadłam na stercie prześcieradeł i belek drewna. Wyjęłam moje sztylety i zaczęłam je ostrzyć. Po chwili usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi, szybko zeszłam na podłogę i bezszelestnie się skradając, schowałam się za skrzynie cały czas mając w ręku sztylet. Wyjrzałam zza krawędzi skrzyni i rozejrzałam się dookoła, nikogo tam nie było więc poszłam za następne drewniane pudło. Doczołgałam się do drzwi pokładu które były lekko uchylone, rozważyłam opcje co mogło je otworzyć i pomyślałam że mogły równie dobrze otworzyć się od przechyłu statku. Ostrożnie wstałam żeby je zamknąć, gdy ktoś za mną złapał mnie za włosy przyciągnął do siebie, potem zatkał dłonią usta i przystawił zimne ostrze do szyi
- Moja pani dobrze mi zapłaci za twoją głowę- powiedział męski głos i roześmiał się szyderczo
Wystarczyła mi tylko chwila żeby przerzucić go sobie przez ramię, i przyłożyć sztylet do krtani
-Kim jesteś?- zapytałam przez zaciśnięte zęby
- Nic ci nie powiem! Możesz mnie zabić! Będę milczał- odpowiedział kpiąco
- Kto zlecił ci zabicie mnie- powiedziałam groźnie, powoli robiąc długie nacięcie na jego szyi
Chciał splunąć mi w twarz ale się uchyliłam, już nie jeden raz przesłuchiwałam ludzi, i żaden nie pałał do mnie sympatią.
Usłyszałam głosy zza drzwi i znieruchomiałam, ktoś tu szedł. Musiały go sprowadzić tu krzyki tego szpiega.
On za to wykorzystał moment mojej nieuwagi i uderzył pięścią w moją szczękę, poleciałam do tyłu czując piekący ból i metaliczny smak krwi na ustach. Wściekła rzuciłam się na próbującego się wymknąć mężczyznę i (tym razem dużo mocniej) przyłożyłam nóż do jego gardła
- Gdzie jest twoja pani!- powiedziałam podniesionym tonem
Nie bawiąc się w upewnianie, bo dobrze wiedziałam kto go nasłał i się tego spodziewałam.
On za to tylko się wyrywał krzycząc w innym języku.
-Zaraz tu będą...-pomyślałam, słysząc coraz głośniejsze kroki na schodach
- Gdzie Amaranta!- wrzasnęłam z furią
Gdy nie otrzymałam odpowiedzi zatopiłam ostrze sztyletu na wysokości jego serca. Odrzuciłam ciało na bok i skoczyłam za drzwi, które właśnie się uchyliły. Wyjrzało zza nich dwoje mężczyzn którzy przerazili się na widok zakrwawionych zwłok, wykorzystując ich szok uderzyłam od tyłu w ich głowy, a kiedy zemdleli wzięłam swój drugi sztylet i wiążąc płaszcz na szyi uciekłam przez otwarte drzwi
-Widać moja podróż zakończy się wcześniej- fuknęłam zdenerwowana w myślach
Pobiegłam schodami na najwyższy pokład przecierając dłonią krew z ust, a mój rozwichrzony warkocz ukryłam pod kapturem żeby nikt nie zwrócił na mnie zbytniej uwagi. Szybkim krokiem przemierzałam pokład szukając mojego człowieka, od dawna wiedziałam że Amaranta chce mnie wyeliminować, bo robiłam jej konkurencje, już było parę sytuacji w których coś przez nią nie działało w moich misjach, ale myślała że robi to na tyle sprytnie że ja się nie domyśle. To zlecenie to była jej szansa więc nie dziwie się że chciała mnie usunąć, szczególnie że "oni" pozwolili jej przygotować transport, okazja nie do powtórzenia. Wiedziałam o tym więc zwerbowałam na statek swojego szpiega który miał mnie informować o wszystkim. Ale zawiódł! Zatrudniając go wiedziałam że to młody szczeniak, ale na zwiadach zawsze się sprawdzał.
-No nic, teraz muszę go znaleźć- pomyślałam zirytowana
Gdy tylko zobaczyłam jego czarną czuprynę przemykającą wśród korsarzy, dorwałam go od razu. złapałam za rękaw bawełnianej koszuli i szarpnęłam w róg pokładu rzucając nim o burtę, i wlepiając w niego swoje świdrujące spojrzenie
- Coś ty narobił?!- syknęłam wściekłym szeptem
Piętnastoletni chłopak skurczył się pod natłokiem mojego wzroku i odpowiedział jąkając się
-N-nn-nic, po prostu straciłem go z oczu i...
-I co!-powiedziałam szyderczo
- Nie spisałeś się-warknęłam groźnie
- A wiesz co się z takimi robi- dodałam wyciągając zakrwawiony sztylet z rękawa
Chłopak na widok krwi, podniósł na mnie swoje wielkie przerażone oczy w których pojawiły się łzy...
Ale wtedy ktoś zaczął krzyczeć i chaos rozpętał się na statku. Byli to ci ludzie z dołu pokładu, najwyraźniej już się ocknęli.
- Mogłam ich zabić- prychnęłam poirytowana
Statek przybił do jednego z portów handlowych już chwile temu, ale ci zaczęli krzyczeć żeby zamknąć wyjścia z portu, bo morderca ucieknie. Zaczęli mówić że był w czarnym płaszczu i że jest wśród nich.
Znowu zwróciłam się do nieruchomego chłopaka przypartego do burty statku
-Zajmij ich czymś, to ci odpuszczę- warknęłam, rozglądając się dookoła
-Ale tym razem skutecznie...-ostrzegłam
Odwróciłam się i zdjęłam płaszcz, teraz musiałam szybko stąd iść zanim wybuchnie nowa afera pod tytułem "kobieta na statku", ale lepsze to niż żeby mieli mnie z tym czarnym płaszczem złapać. Wpakowałam go do mojej torby i czym prędzej pobiegłam do wyjścia. Okazało się że już wszystko zamknęli i wszczęli poszukiwania, pochyliłam się nad burtą ale było zbyt wysoko żeby skoczyć na dół. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam dach budynku do którego może udałoby mi się doskoczyć i się wydostać z tego statku. Ale co ja gadam przecież to zupełnie nie rozsądne... Chciałam poszukać innej opcji ale zaczęliśmy odpływać, musiałam szybko podjąć decyzję.... Bez zastanowienia wzięłam rozbieg i odbijając się od burty wyskoczyłam do przodu wyciągając ręce przed siebie a za sobą usłyszałam parę okrzyków dobiegających ze statku. byliśmy dalej od dachu, niż mi się na początku zdawało i zdołałam się złapać jedynie jego krawędzi uderzając resztą ciała boleśnie w wapienną ścianę. Przeklęłam siebie w myślach.
-Co to za pomysł!- wydzierał się mój zdrowy rozsądek
Ale przynajmniej żyje, pocieszałam się w myślach. Pomysł godny Lynette, ja nigdy bym się na coś takiego nie porwała. A jednak...
Porzuciłam dogryzające myśli i zaczęłam wdrapywać się na górę, gdy już mi się to udało byłam nieźle poharatana. Przeanalizowałam ogólny stan mojego ciała, rozcięta warga, poobdzierana skóra na kolanach i siniaki wszędzie, a do tego skołtunione włosy, brudny chiton i zakrwawione ręce. Jak na jedną niedokończoną podróż statkiem to całkiem niezły wynik, a czekają mnie jeszcze trzy przynajmniej... Muszę się pozbierać i nie dopuścić więcej do takich sytuacji. Z większości zleceń wychodziłam bez szwanku. Zdecydowanie nie jestem w formie...
- Trudno, teraz muszę się dowiedzieć w jakim mieście się znajduje i dostać się na kolejny statek- pomyślałam, wzdychając
Rozejrzałam się po dachach myśląc jak mogę zejść, i pobiegłam przed siebie...


__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Oto nowy rozdział ;))))))))
Wiemy że jest baaaaardzo się ociągamy ale cóż tak wyszło... następne rozdziały postaramy się wstawiać częściej

Jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy od różnych autorów to wstawimy DRUGĄ CZĘŚĆ ONE SHOT!!! ;))))))))))))))
(Okazja nie do przegapienia XD)

Zomiju

2 komentarze:

  1. Rozdział mega wciągający <33 Podziwiam was! Jak wy wymyslacie te wszystkie akcje *o* Caly czas się cos dzieje :o Czekam na kolejny rozdzial i mam nadzieje, ze wreszcie wstawicie tego one shota, bo zakończył się tak ciekawie! Trzyma mnie w napięciu c:
    PS czy moge napisac tych pięć komentarzy sama? Tak zeby miec pewnosc ze wstawicie one shota :D
    Pozdrawiam
    Anonimka (byc może kiedyś się podpiszę inaczej :p )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za komentarz <3<3<3
      Właściwie myślałam że nie będzie żadnego komentarza po tak długiej nieobecności, a ten tak nas zmotywował ze już idę pisać one shota :))))))
      A rozdział już niedługo; )
      Buuuuziaczki
      Zomiju

      Usuń