niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział I Kim ona jest?

Czułam się jakbym oglądała jakiś film, a głównym bohaterem tego filmu był jakiś mężczyzna którego najwyraźniej kiedyś znałam... Najpierw widziałam go jak siedział na wielkim głazie  z jakąś kobietą, trzymali się za ręce a on coś mówił z ożywieniem, ona się zarumieniła i uśmiechnęła, a potem energicznie pomachała głową. Obydwoje byli w greckich strojach a w tle widniała panorama starożytnego miasta. Potem sceneria się zmieniła i ten sam mężczyzna trzymał małe dziecko na rękach i miałam dziwne przeświadczenie, że to dziecko to ja, uśmiechał się do mnie i patrzył z czułością w moje oczy, w pewnej chwili podeszła do niego (chyba) moja mama uśmiechając się radośnie i przytulając się do mojego (chyba) taty  (no tak w tym okresie mojego życia wszystko stoi pod znakiem zapytania), następnie widziałam kościotrupy wychodzące z otchłani i trzyletnią mnie, widziałam również mojego tatę biegnącego w moją stronę, obok niego szła powoli ciemna postać z obsydianowym płaszczem, był to mężczyzna, a wokół tego mężczyzny unosiła się czarna mgła, miał na twarzy okrutny uśmiech
- Wybieraj - powiedział
- Straciłeś żonę i chcesz jeszcze stracić córkę?- Mówił prowokacyjnie
- Jeśli zrobię to czego odemnie żądasz, to wtedy ją zabije- odpowiedział mężczyzna mrocznym tonem, przystając. Przestał biec, przestał nawet iść staną, zamkną oczy i jedna łza spłynęła mu po policzku
- Żegnaj Lynette- szepnął i odwrócił się. A piekielne kościotrupy porwały mnie, krzyczałam pełnym nadziei i zaufania głosem
- Tato ratuj!- miałam nadzieję, a wręcz pewność że mnie kocha i logiczne dla mnie było to że mnie uratuje
-Tato, pomóż mi!- krzyczałam coraz rozpaczliwiej przez łzy, przerażona i zupełnie zbita z tropu
-Zapłacisz mi za to życiem! - wykrzyczał mężczyzna w płaszczu do mojego taty rozpływając się we mgle, a potwory mroku w całości już zabrały mnie do czarnej jak heban otchłani, cały obraz ogarnęła mgła przez którą było widać zarys postaci zginającej się wpół i krzyk śmierci. Na koniec słyszałam cichą melodyjną i kojącą kołysankę śpiewaną mi przez moją mamę...
Lekko uchyliłam oczy w pierwszej chwili myśląc, że to wciąż ten okropny i niejasny sen, zdezorientowana spostrzegłam, że nademną stoi jakaś dziwnie ubrana dziewczyna z nożem w ręku. Zamglonym wzrokiem ogarnęłam całą jej sylwetkę, była drobna i dość wysoka, miała blond loki i duże lodowato błękitne oczy otoczone długimi kruczoczarnymi rzęsami patrzyła na mnie z determinacją i wyraźną groźbą ale także niepewnością i nutką strachu. Letnia bryza sprawiała, że śnieżnobiały aksamitny chiton falował wokół stóp dziewczyny, bladoróżowe usta zacisnęła w wąską linijkę i stała w bojowej pozycji w każdej chwili gotowa do walki. Księżyc w pełni rzucał swoją złowrogą poświatę na całą postać dziewczyny, spowijając jej ciało niczym srebrnobiała aura we włosach miała platynowe promienie odbitego światła gwiazdy, a ogniki w oczach zmieszane z księżycowym blaskiem nadawały jej niebezpiecznego i majestatycznego wyglądu. Gdy tylko zobaczyła, że się poruszyłam i otworzyłam oczy jej wzrok natychmiast wyeleminował wszystkie słabości takie jak strach które były ledwo dostrzegalne w jej spojrzeniu do cna i pochyliła się gwałtownie nademną przykładając mi nóż do gardła, przerażona cofałam się, chaotycznie czołgając się tyłem aż nie uderzyłam połową pleców i głową w drzewo. W szoku i przerażeniu prawie nie poczułam bólu ale czarne plamki zamigotały mi w oczach, z zawrotami głowy wstałam i przylgnęłam ciasno całym ciałem do kory drzewnej która zaczęła boleśnie wbijać mi się w plecy, zignorowałam ból próbują jeszcze ciaśniej wbić się w drzewo i wymyślić jak stąd uciec i o co jej chodzi. Spojrzałam na nią nawet nie próbując ukryć strachu i zmieszania,- przecież nic jej nie zrobiłam a ona tak po prostu chce mnie zabić- pomyślałam nic nie rozumiejąc. W jej oczach o dziwo również dostrzegłam zmieszanie i dezorientacje a nawet trochę współczucia, jakby miała ochotę pobiec do mnie i zapytać czy nic mi nie jest. Stałyśmy wpatrując się tak w siebie w bezruchu i słychać było tylko cichy szmer wiatru i moje głośne sapanie z przerażenia zagrożeniem życia, jej oczy patrzyły na mnie coraz bardziej łagodnie i już myślałam, że po wszystkim(głupia ja). Ale parę sekund później jakby sama siebie napomniała, że coraz mniejszy budzi we mnie strach i jej wzrok stwardniał a twarz zmieniła się w nieprzeniknioną maskę, wyprostowała się i podeszła szybkim krokiem do mnie na powrót przykładając nóż do mojej krtani następnie przybliżyła swoją twarz do mojej tak blisko, że widziałam dokładnie jej zdumiewające oczy o niesamowitych srebrnych refleksach w tęczówce.
-Kim jesteś i co robisz na moim terenie- wysyczała lodowato.
Zaskoczyły mnie te słowa bo nie wiedziałam, że jestem na czyimś terenie... -A może ta świątynia też należała o niej- pomyślałam ze strachem. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale starałam się mieć tak samo stalowe i nieprzeniknione spojrzenie jak ona, nie wiedziałam czemu ale teraz poczułam, że nie mogę pokazać jej słabości.
- Nie wiedziałam że to twój teren ponieważ nie spotykam wielu ludzi mieszkających w lesie-powiedziałam z kpiną.
-Może nie widujesz wielu ludzi zamieszkujących las ale jak nie zaczniesz dokładniej odpowiadać na pytania zadane tobie, to się źle dla ciebie skończy, bo to nie ja mam nóż przytknięty do gardła- odpowiedziała bezlitośnie, coraz głośniej mówiąc i coraz mocniej przyciskając nóż do mojego gardła.
-Kim jesteś- powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie wiem!-wykrzyczałam łamiącym się głosem. Odwróciłam głowę jak najbardziej w bok żeby nie zobaczyła mojej twarzy a jedna łza spłynęła mi po policzku i nieokazywanie uczuć poszło się szczekać, nie wiedziałam kim jestem obudziłam się w jakiejś hejtowej świątyni w środku lasu w którym się zgubiłam i ledwo co zmęczona głodna i wogóle wyszłam z tych rombniętych chaszczy po to żeby jakaś psychopatka rzucała się na mnie z nożem informując iż jestem na "jej terenie".
-Nie wiem kim jestem, co tu robię  i jak się tu znalazłam- powiedziałam przełykając łzy i starając się brzmieć groźnie.
- A przede wszystkim nie wiem czemu jak tylko mnie zobaczyłaś miałaś ochotę mnie zabić i koniecznie się dowiedzieć kim jestem, nic ci nie zrobiłam i nie miałam pojęcia że to miejsce jest czyjeś, więc ogarnij się i mnie puść- mówiłam coraz głośniej a na końcu się okazało że się na nią wydzieram. -No pięknie teraz na pewno mnie zabije- pomyślałam
-tak się kończy żywot nic niepamiętającej niezmiernie głupiej i wydzierającej się na niebezpieczną dziewczynę z niebezpiecznie ostrym nożem (w dodatku przytkniętym do gardła) żałosnej Lynette Rosvelt- mówiłam w duchu z ironią

______________________________________________________________________________

Hello! :)  sorki za dwódniowe opóźnienie pojawienia się rozdziału :( 
ale żeby wynagrodzić to wszystkim czytającym bloga w tygodniu wstawimy
 one shota (a jak się uda to nawet dwa ;D)
A co do rozdziału to chcemy go dedykować wszystkim czytającym tego bloga a przedewszystkim
Cass i Vivian które go skomentowały i jeszcze naszej (i jak dotąd jedynej) obserwatorki bloga Clary Lottie Cecy 
Dziękujemy wam wszystkim i cieszymy się że dajecie znać w postaci komentarza albo obserwowania bloga że czytacie i że wam się podoba to naprawde miłe i baardzo zachęca do pisania a nawet budzi nową energie do niego i dodaje weny
buuuziaczki ;-*  ;-*  ;-**
Zomiju

5 komentarzy:

  1. Wow już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału przeważnie jak daje pierwszy komentaż to jest długi i samą mnie to zadziwia jak ja się rozpisałam ale teraz ten prolog i rozdział 1 tak rozsadzają mi głowe że nie wiem co napisać ale jak to sobie poukładam to napisze już nie moge się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham. Dedykajce.
    Kocham.
    Zawsze, kiedy czytam rozdział, jestem krytycznie do niego nastawiona, ale potem, gdy widzę pod koniec postu mój nick, to moje serduszko mięknię. Dziękuję. :')
    Więc skoro tak się sprawy potoczyły, to najpierw ta przyjemniejsza część. Jestem zachwycona opisami. I to nie tylko krajobrazu i postaci, ale również sytuacji. Czyta się to tak szybko, płynnie i brzmi to tak realistycznie, że momentami mam Was ochotę przyprzeć do drzewa (jak ta nieznajoma dziewczyna Lynette) i kazać Wam zdradzić mi, jak to robicie.
    Dodatkowo rozdział nie był zbyt krótki, ale mógłby być dłuższy. Gdyby tak na przykład skończyć go, kiedy obie dziewczyny skończą rozmawiać i, nie wiem, podejmą jakąś decyzję lub się rozstaną? Tak to nie wiem w sumie na czym stoję. :/
    Zawsze czepiam się również przecinków, ale dziś wyjątkowo chodzi o kropki.
    KROPKI. ;____;
    Zdecydowanie ich tu brakuje. W zdaniu: "W szoku i przerażeniu prawie nie poczułam bólu ale czarne plamki zamigotały mi w oczach, z zawrotami głowy wstałam i przylgnęłam ciasno całym ciałem do kory drzewnej która zaczęła boleśnie wbijać mi się w plecy, zignorowałam ból próbują jeszcze ciaśniej wbić się w drzewo i wymyślić jak stąd uciec i o co jej chodzi." powinny się znalźć co najmniej trzy kropki. Co najmniej. ;_; "W szoku i przerażeniu prawie nie poczułam bólu, ale czarne plamki zamigotały mi w oczach. Z zawrotami głowy wstałam i przylgnęłam ciasno całym ciałem do kory drzewnej, która zaczęła boleśnie wbijać mi się w plecy. Zignorowałam ból, próbując jeszcze ciaśniej wbić się w drzewo i wymyślić, jak stąd uciec i o co jej chodzi." - Tak mniej więcej powinno to brzmieć.
    I jeszcze błędy interpunkcyjnie i literówki, utrudniające czytanie. Dla moich wybrednych oczu były jak igły.
    Powściekałam się, to teraz dodam tylko, że uwielbiam fabuły, w których nie mam pojęcia, co się dzieje. I tu tak jest. Więc gratki. c:
    † evilision (wcześniej Cass ~ zmiana na potrzebę innego bloga)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co mi tam, chamsko zaproszę jeszcze na prolog ;-;
      http://camp-of-whispers.blogspot.com/2014/10/prolog-waking-demon.html?m=1
      † evilision

      Usuń