Francessco Federico Montañez
Elenica Alba
Hiszpania, Sevilla XVII wiek
Gęsta mleczno biała mgła unosiła się nad całą Sevillą, miasto po zmierzchu wydawało się na pozór spokojne ale nie jedna rodzina wylewała wiele gorzkich łez tego wieczoru, jedną z nich była rodzina Alba... Tej nocy po długich godzinach cierpienia ostatnie tchnienie wydał ojciec dwójki dzieci, tym samym osierocając je i pozostawiając samym sobie. Dżuma obficie zbierała swe żniwa wyniszczając połowę Hiszpanii i pozbawiając ludzi z niczym, nie szczędziła matek, ojców i nie miała litości dla dzieci i starców, najwięksi władcy byli bezsilni wobec jej niszczycielskiej siły. Czarna śmierć wydawała się nie ustać póki nie pochłonie wszystkiego co żywe...
-------- 10lat później------------------
Elenica obudziła się z mocno bijącym sercem, odruchowo łapiąc wisiorek spoczywający na jej szyji. Znów to samo, koszmary senne niedające spać i siejące nie pokój w sercu nawiedzały ją co noc, ale nie to było najgorsze z roku na rok twarz ojca coraz bardziej bledła w jej myślach. Zamrugała oczami odpędzając z myśli widok twarzy ojca. Nie był to widok radosnego energicznego człowieka jakim bywał na co dzień, to był jego obraz tuż przed śmiercią, kredowo blada twarz pokryta ciemnymi sinymi plamami, oczy pełne strachu i bólu. Patrzył wprost na nią i otworzył usta usiłując coś powiedzieć unosząc rękę w jej stronę, ale nie mógł, wydał tylko bełkotliwy jęk i łza spłynęła po jego policzku, potem silne ramiona brata odsunęły ją i wyprowadziły z pokoju, jako mała dziewczynka czuła jak coś rozrywa jej serce i pali żywym ogniem. Oprzytomniawszy wstała ubrała się i wzięła duży bukiet kwiatu bugenwilli, po drodze do pracy zaszła na mały cmentarz blisko jej domu, przechodziła między nagrobkami dobrze znaną sobie trasą położyła żywo kwitnące różowe kwiaty na ziemi pod drewnianym krzyżem z tabliczką na której zostało wyryte imię i nazwisko jej ojca. Przychodziła tu raz w tygodniu a jeśli miała czas to nawet częściej, ojciec był jej najbliższą osobą i korzystała z każdej okazji w której mogła "zamienić z nim kilka słów". Gdy wyszła zaczęła pośpiesznie iść w stronę dużej restauracji dla arystokratów " La Riccole", Uśmiechnięta weszła bocznymi drzwiami, idąc hallem spotkała swojego pracodawce Ernesto Giovanni, skinęła mu głową na powitanie a on idąc gdzieś śpiesznie powiedział że ma być za piętnaście minut gotowa. Elenica pobiegła szybko do przebieralni i włożyła czerwono-czarną suknie do flamenco, potem tylko fryzura, kolczyki i biegła na scenę z jeszcze spuszczoną kurtyną na której czekał na nią syn pracodawcy i jednocześnie jej partner do tańca. Kiedy kurtyna podniosła się w górę a z instrumentów zaczęła płynąć szybka wzburzona melodia Elenica odpłynęła, zatraciła się w harmonii dźwięków i oddała swoim uczuciom, jej ciało poruszało się zwinnie niczym wąż jednocześnie twardo stąpając po ziemi, zapomniała o otaczającej ich publiczności i zaczęła z serca tańczyć każdy krok wkładając w to swoją całą energię. Taniec to jedyna rzecz z której naprawdę była zadowolona w swoim życiu, kiedy z bratem byli zmuszeni zamieszkać w slumsach, w jakiejś opuszczonej chacie poznała tam pewną bezdomną która była niegdyś tancerką, ale gdy jej dom zają się ogniem i została uwięziona z trudem udało jej się ujść z życiem, nie uratował jej żaden książę, sama musiała wejść w ogień i dobyć drzwi, czego skutek widać było na jej ciele pokrytym bliznami, wtedy ją zwolnili bo nikt nie chciał na nią patrzeć. Ale dobra kobieta siadywała całymi dniami z małą Eleni i uczyła ją wszystkiego co ona umiała mając nadzieje że jej się przyda to w życiu, i miała rację to dzięki niej mogła teraz sunąć po parkiecie przed oczami hiszpańskiej arystokracji w jednej z najbardziej popularnych restauracji w tej dzielnicy Sevilli, często myślała o Ines która w wieku dwudziestu siedmiu lat straciła wszystko co było dla niej ważne, dom i prace którą kochała, a nie miała do kogo pójść bo epidemia dżumy dosięgnęła również jej bliską rodzinę w Hiszpanii, a ci którzy nie umarli powyjeżdżali. Elenica wiedziała że nigdy nie zapomni Ines której nie widziała od siedmiu lat, nie potrafiła wybaczyć bratu który gdy znalazł pracę w mieście i zarobił trochę pieniędzy przeprowadził się z dwunastoletnią Elenicą na obrzeża miasta nie dając już nigdy zobaczyć się z Ines. Kiedy dorosła bywały dni kiedy jej szukała ale kobiety nigdzie nie było, wtedy wracała do domu czując się jak niewdzięcznica. Ale teraz gdy stąpała po scenie nic się nie liczyło, kochała ten stan nieważkości i wolności której za dużo w życiu nie doświadczyła. Gdy wybiły ostatnie rytmy muzyki i zrobiła końcową pozę, spostrzegła że sapie i nogi bolą ją ze zmęczenia, ukłoniła się razem z partnerem i kurtyna opadła na dół zaraz potem wybuchła szczerym śmiechem
- Co cię tak bawi seniorita- spytał chłopak zawadiacko się uśmiechając
- Po prostu się ciesze Sergiej- odpowiedziała miękko
- Rozumiem...- powiedział powoli podchodząc do dziewczyny i łapiąc ją w talii
-Jeśli zechcesz ten dzień może być jeszcze szczęśliwszy- szepną uwodzicielsko, przyciągając ją do siebie
- Ręce przy sobie, nie jestem zainteresowana takim typem szczęścia- odpowiedziała wciąż się uśmiechają i lekko wyrywając z objęć chłopaka
- A poza tym jesteśmy przyjaciółmi- dodała ufnie
Chłopak spojrzał na nią z jawnym niezadowoleniem z jej odrzucenia, ale ona postanowiła to zignorować i rzuciła lekko
-Idę się przebrać widzimy się za pół godziny
- Jeszcze zobaczymy czy za pół godziny...- rzucił złowrogo Sergiej mający dość bycia ciągle odrzucanym przez młodą Eleni której pragną już od dawna
Ale powiedział to tak cicho że odchodząca dziewczyna nie słyszała jego słów.
Idąc nie myślała za dużo o Sergieju zabiegającym o jej względy, uważała że są przyjaciółmi a on ma głupkowate poczucie humoru i trochę się w niej zadurzył, przecież był dość wysoko urodzony a jego morsko-zielone oczy, oliwkowa cera i kasztanowe włosy budziły zachwyt nie jednej hiszpanki i dowodziły że w przodkach miał jakiegoś wikinga. Był dobrze zbudowany i do tego tańczył, zarabiał i miał ojca jako pracodawce który nie pozwoliłby mu się związać z biedną tancerką, więc nie brała pod uwagę czegoś o czym on myślał. Beztrosko tanecznym krokiem doszła do przebieralni i nucąc coś usiadła przed lustrem, odpięła z włosów czerwoną spinkę z dużym sztucznym kwiatem następnie przebrała się w inną czarną suknię z dużym dekoltem i długością do kostek obszytą białą koronką z jedwabiu, przylegające czarne rękawy przy łokciu rozchodziły się i były wydłużone z tyłu (tą sukienkę ma na sobie Eleni na obr. nr. 1), właśnie pomocnica pomagała Elenice ją zapinać gdy do pokoju wtargną Sergiej z ogniem w oczach, przestraszona Eleni wydała z siebie zduszony krzyk i cofnęła się. Sergiej spojrzał na kobietę stojącą obok niej i pokazał jej ruchem głowy że ma wyjść, kobieta pospiesznie wyszła ze spuszczoną głową a za raz za nią Sergiej zamkną drzwi na klucz chowając go do kieszeni i odwracając się w stronę przestraszonej dziewczyny
-Sergiej, co ty tu robisz? Za dziesięć minut musimy być na scenie- wyjąkała
-No to nie będziemy- powiedział szybkim krokiem podchodząc do Elenicy
Przerażona cofnęła się pod ścianę nie wiedząc co robić
- O co ci chodzi? Co chcesz?!- powiedziała gdy chłopak zbliżał się do niej
- Ciebie-powiedział, natychmiast potem zamykając jej usta pocałunkiem i przyciągając do siebie
Dziewczyna odepchnęła go z całej siły i dała mu mocno z otwartej dłoni w policzek (innymi słowy: z liścia XD:Mima)
- Nie dotykaj mnie!-wykrzyknęła
Ale on tylko warkną łapiąc młodą kobietę kurczowo za ramiona i przycisną ją mocno do ściany. Wstrząśnięta i przerażona Elenica próbowała się wyrywać i krzyczeć, ale on był dużo silniejszy i ponownie zamkną jej usta zimnym pocałunkiem. Skołowana dziewczyna drżąc złapała się pierwszego pomysłu jaki przyszedł jej do głowy,wiele ją to kosztowało ale przestała się wyrywać pozwalając by Sergiej opuścił ręce z jej ramion uznając że się poddała, przesunął je wzdłuż ciała dziewczyny zatrzymując w talii, drgnęła wtedy niespokojnie i fala dreszczu obrzydzenia przeszła przez jej ciało, następnie wyciągnęła powoli rękę w kierunku małej szafki obok której stała i jak najciszej otworzyła szufladę w której był nóż który zawsze ze sobą nosiła (nie oszukujmy się mieszkając na obrzeżu miasta musiała mieć jakąś ochronę gdy wychodziła późno z pracy), sięgnęła dłonią po niego i uniosła, pierwszą myślą jaka przeszła jej przez głowę było wbicie mu go w plecy lub w szyję żeby zginą za to co zrobił i chciał jej zrobić. ale nie mogła, zbyt długo go znała i kiedyś lubiła, poza tym nie była zdolna odebrać człowiekowi życia, ale musiała się bronić i wtedy szybo podniosła rękę do góry rozmachując się i wbijając mu nóż po rękojeść w bok uda. Chłopak krzykną z bólu rzucając ją mocno na ścianę i łapiąc się za miejsce w którym tkwił nóż, czerwona ciecz szybko sączyła się z rany barwiąc duży obszar spodni i rąk chłopaka a w powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi. Eleni zakręciło się w głowie z bólu po uderzeniu o ścianę, odepchnęła Sergieja mocno od siebie, a on się zatoczył w bok potem próbował do niej podejść ale ból mu na to nie pozwalał, dziewczynę zemdlił zapach krwi i łzy zaczęły płyną po jej twarzy, zdesperowana szukała wyjścia i rzuciła się do okna, otworzyła je i w następnej sekundzie była już na zewnątrz, potem biegła co sił do domu nie odwracając się za siebie, czuła się zdradzona i upokorzona a jednocześnie miała poczucie winy nie mogąc patrzeć na krew barwiącą jej dłonie. Biegła co tchu aż wyczerpana otworzyła drzwi i padła na łóżko nie mogąc powstrzymać szlochu, gdy się trochę uspokoiła usiadła na nim i i przetarła dłońmi oczy zapomniała że ma na nich krew, czego natychmiast pożałowała, przestraszona odrzuciła je od siebie jakby parzyły, potem pobiegła do łazienki patrząc w lustrze na smugę krwi biegnącą przez jej czoło, łzy strugami ponownie zaczęły spływać po jej twarzy,szybko wyszła na dwór i otworzyła kran stojący na zewnątrz, opłukała ręce i twarz zmywając krew i łzy. Opanowana wróciła na kanapę myśląc co dalej. Iść tam jutro?? Nie pokazywać się już nigdy? Co z moją pracą i życiem? Te pytania nie dawały jej spokoju, ale postanowiła że pójedzie tam jutro odebrać swoją zapłatę za ostatni miesiąc bo pewnie jeśli chodzi o pracę to nie ma czego tam szukać, a Sergiej nie będzie mógł chodzić więc tym samym nie będzie mógł jej nic zrobić.
-Tak trudno wspiąć się na szczyt a tak łatwo z niego spaść-pomyślała pogrążona w amoku Elenica
Dziewczyna nie miała perspektyw na przyszłość, gdzie kolwiek by nie chciała pracować będzie zniesławiona przez szanowanego w kręgach właściciela restauracji ale postanowiła że i tak zacznie szukać nowej pracy, chociaż postara się wrócić i opowiedzieć panu Giovanni jak było naprawę, bo jego syn z pewnością naopowiadał mu bajek.
-Muszę wziąć się w garść i nawet jeżeli mnie nie przyjmie to zachować honor i pójść powiedzieć prawdę to może uniknę zniesławienia i łatwiej będzie mi szukać pracy-myślała Elenica nie tracąc nadziei
Potem dziewczyna podniosła zdjęcie starszego brata leżące na szafce obok łóżka i wpatrywała się w czarno białe rysy na wpół wyblakłym zdjęciu, wciąż czekała aż ją odwiedzi i znów będzie mogła znaleźć oparcie w bliskiej jej osobie. Zmartwiło ją to że odwiedzał ją około co pięć miesięcy a tym czasem mija dziewiąty a jego wciąż nie ma, próbowała wysyłać listy ale odpowiedź również nie nadchodziła, codziennie więc modliła się żarliwie do Boga o to by jej bratu nic się nie stało, potem przytuliła zdjęcie do piersi i zasnęła. Następnego ranka czekała ją poważna rozmowa z pracodawcą, wstała cała podenerwowana i zaczęła się szykować, całą drogę do restauracji przebyła niemal biegiem z nerwów. Weszła bocznymi drzwiami i skierowała się do gabinetu właściciela restauracji, zapukała i słysząc ciche "proszę" uchyliła drzwi bojąc się wejść ale przemogła strach i odważnie stanęła po środku pomieszczenia tuż przed biurkiem dyrektora lokalu
-Proszę, proszę panna Elenica Alba- powiedział mężczyzna w średnim wieku z prześwitami siwych włosów w swojej czarnej czuprynie
-Przyszłam wytłumaczyć panu wczorajsze zdarzenie mające miejsce w przebieralni dla tancerek-odpowiedziała dziewczyna
-Tak słyszałem coś o tym.... Mój syn przez panią leży teraz w łóżku z nogą w bandażu, bo wbiła mu pani nóż po samą rękojeść w udo. Jakie ma pani wytłumaczenie na to? Przepytywałem wczoraj wszystkich świadków łącznie z moim synem i nie wiem czy pani zmęczenie zalotami mego syna było wystarczającym powodem do podjęcia takich kroków, a poza tym skąd miała pani nóż, czy nie orientuje się pani w zasadach obowiązujących w tym lokalu moich pracowników? - wygłaszał swoją reprymendę zdenerwowany pan Giovanni
-W zupełności rozumiem pana zdenerwowanie panie Delacrúz, ale jak sądzę pański syn nie podzielił się z panem informacją o tym jak naruszył moją nietykalność cielesną- odpowiedziała twardo
Giovanni Delacrúz otworzył ze zdziwienia szeroko oczy nie mając pojęcia o postępkach swego syna
-Rzeczywiście jakoś pominą tę informację w konwersacji ze mną, proszę kontynuować panno Alba- powiedział zmieszany mężczyzna
- A więc wczoraj kiedy przygotowywałam się do drugiego występu, pan Sergiej Delacrúz wtargnął do moich pokoi wypraszając moją pomocnice Andree za drzwi zamykając je następnie na klucz, nie wiem jak pański syn przedstawił panu owe zaloty, ale to nie było nic innego jak naruszanie nietykalności cielesnej zmierzającej do poważnych przewinień więc jedynym rozwiązaniem było powstrzymanie pańskiego syna nie nauczonego powściągliwości. Nie chciałabym sprawy nagłaśniać więc mam nadzieję że rozwiążemy ją ugodowo- mówiłam coraz bardziej podenerwowana kłamstwami młodego Delacrúz
-Grozi mi pani, panno Alba?
- Jakże bym śmiała panie Delacrúz, ja tylko domagam się sprawiedliwości
-Mam nadzieję że zdaje sobie pani sprawę że los pańskiej pracy znajduje się w moich rękach, więc gdy pani przekroczy pewną granicę zostanie pani skreślona nie tylko z mojego lokalu. To co pani mówi, nie ma żadnego potwierdzenia ponieważ przy tym zdarzeniu nie było świadków i za zeznania bardziej wiarygodne wszyscy uznają zeznania dobrze urodzonego przyzwoitego człowieka niż biednej panny z obrzeży miasta. Ale rozumiem pani położenie i jestem gotów rozwiązać tę sprawę ugodowo-powiedział groźnie arystokrata
-Co pan ma na myśli mówiąc ugodowo, bo jeśli chodzi o tańczenie z pańskim synem to muszę odmówić
-O nie, niech się pani nie martwi nie wróci pani do tańczenia- odpowiedział ze złośliwym uśmiechem błąkającym się wokół ust Giovanni
- Będzie mogła pani objąć nową posadę jako podkuchenna i kelnerka w nocnej zmianie panno Alba-dokończył
-Ale..
-Nie musi pani dziękować nie mam serca wyrzucać na bruk biednej młodej panny-przerwał jej mówiąc z jadem
-Jestem wdzięczna że chce zostawić mnie pan jako swoją pracownicę ale naprawdę wolała bym wrócić do posady tancerki-powiedziała siląc się na spokojny i poważny ton, ale nie udało jej się zamaskować drżenia głosu
-Może pani odejść, panno Alba- odpowiedział ostro, wracając do przeglądania papierów
Elenica zrozumiała że nie ma sensu kontynuować rozmowy z panem Delacrúz bo wyrzuci ją z tej nowej i tak marnej posady i zniesławi na całą Seville.
-Do widzenia panie Delacrúz, niech pan życzy swojemu synowi szybkiego powrotu do zdrowia ode mnie-powiedziała z ironią szybko wychodząc
-Zaczyna pani od jutra, panno Alba-rzucił nie odrywając wzroku od przeglądanych papierów
Elenica nie usatysfakcjonowana wracała do domu gdy przed drzwiami domu w którym wynajmowała mały pokój na poddaszu zaczepił ją może dziesięcioletni chłopiec mówiąc
-Kazano mi to pani przekazać seniorita Eleni-powiedział wyciągając przed siebie kopertę
Podziękowała pośpiesznie i przechodnie witając się z właścicielami pobiegła do swojego pokoju padając na łóżko uszczęśliwiona,
-W końcu coś miłego się zdarzyło w tym dniu-szepnęła do siebie dziewczyna
To był list zaadresowany do niej z Madrytu od Marco Alba czyli jej brata. Uradowana dziewczyna zaczęła rozdzierać kopertę z uśmiechem na ustach, szybko wyciągnęła kartkę spoczywającą we wnętrzu koperty, zaczęła ją czytać a uśmiech znikną z jej twarzy zamieniają się w gorzkie łzy
-Marco-powiedziała tęsknie przez łzy
Rzuciła list z powiadomieniem o śmieci brata na podłogę i nie mogąc powstrzymać agonii poddała się strumieniom łez. Kolejna ofiara dżumy, dziewczyna wiedziała że co prawda minęła epidemia ale wciąż zdarzały się przypadki zachorowań, ale nie przypuszczała że po ojcu przyjdzie kolej na syna. Nie mogła znieść bólu, brat był jej bliższy niż ktokolwiek. Ale wtedy nie myślała że śmierć przyniesie jej jeszcze więcej bólu...
Gdy wstała następnego dnia nie widziała sensu w życiu, wstanie, pójdzie do pracy, i po co to? Cały dzień spędziła snując się po łąkach Sevilli nie odczuwając radości która zwykła jej towarzyszyć gdy patrzała na wielobarwność kwiatów i ich woń. Wieczorem nadeszła kolej na pójście do nowej pracy. Uświadomiła sobie że musi być silna i stawić czoło przeciwnością losu żeby dumnie żyć z nazwiskiem Alba. Poszła do pracy i zmywając naczynia z całej siły próbowała powstrzymać napady smutku, ale nie potrafiła i wtedy przytłaczał ją gniew na los za te wszystkie udręki które jej zgotował. właśnie odnosiła na blat umyte talerze gdy cały stos wylądował na ziemi, pospiesznie zaczęła je zbierać mając nadzieje że nikt nie usłyszał, ale tego huku jaki wydały talerze spadające na twarde kafelki bardzo trudno było nie usłyszeć nawet pośród hałasów kuchni, do pokoju ze zmywakiem wpadł jeden z kucharzy i zaczął przeklinać po hiszpańsku narzekając jaką to ona jest niezdarą, Elenica próbowała przeprosić ale mężczyzna nie dał jej dojść do słowa tylko podciągną za ramię do góry i powiedział że teraz będzie pracować jako kelnerka a sprzątaniem się zajmie sprzątaczka. Wyszła z kuchni zabierając dania z blatu i roznosząc je do odpowiednich stolików, przez ten cały czas łzy cisnące się jej do oczu rozmazywały wszystko co widziała pracowała tak z pięć godziny nieustannie biegając w dwa końce dużej restauracji która teraz wydała jej się wyjątkowo wielka, po nieprzespanej poprzedniej nocy czuła się na granicy wyczerpania i ledwo słaniała się na nogach. Gdy zbierała górę brudnych tac i talerzy ze stołów tak że prawie nic nie widziała i na dodatek jej oczy wciąż co jakiś czas napełniały się łzami z załamania nerwowego, odnosząc naczynia do kuchni nie zauważyła idącego człowieka i wpakowała mu się pod nogi wyrzucając całą górę brudnych naczyń na jego garnitur, wszyscy pijani arystokraci wybuchli śmiechem a Elenica przełykając łzy zaczęła przepraszać i zbierać naczynia które spadły. A on kiedy spostrzegł lśniące hebanowe włosy związane w kok jej śniadą cerę i duże czekoladowe oczy otoczone kaskadą czarnych rzęs, zauroczył się bez powrotnie, kiedy patrzył na jej drobną sylwetkę która cała drżała zbierając połamane naczynia pochylił się do niej i pomógł wstać, ona nic nie rozumiejąc spojrzała na niego swoimi anielskimi oczami zaczerwienionymi od łez
-Dlaczego płaczesz?-spytał ocierając łzę z jej policzka i nie mogąc patrzeć jak ktoś taki może tak cierpieć
-Łaskawy pan wybaczy, bardzo mi przykro z powodu pańskiego ubrania- zaczęła się tłumaczyć Elenica
-Jestem Francesso, a ty?- zapytał
-Jestem Elenica Alba, a teraz proszę mi wybaczyć ale muszę wracać do pracy-odpowiedziała omijając go i zanosząc połamaną stertę do kuchni, wtedy kucharz ją dorwał i zaczął przeklinać że wysypała brudne naczynia na Hrabiego Montañez i to przy wszystkich i go w ogóle nie obchodzi że nie znajdzie nigdzie przez to pracy bo przyniosła hańbę swemu nazwisk, ale przyniosła również zniesławienie na cały lokal. Kiedy skończył na nią wrzeszczeć wyrzucił Eleni na deszcz przed drzwi restauracji. Już nie mogła wytrzymać z jej piersi wydobył się cichy szloch, przeszła wzdłuż ściany i oparła się na jej końcu, zjechałą plecami po ścianie w dół i schowała twarz w dłoniach, nie mogła dłużej wytrzymać, wszystko zaprzysięgło się przeciw niej, miała dość smutku dość wylewania łez i dość dalszego cierpienia chciała to skończyć tu i teraz, chciała już nic nie czuć, chciała umrzeć. Zdesperowana dziewczyna wstała i zaczęła iść przez deszcz gdzieś gdzie ją nogi poniosą i mając po drodze nadzieje że jakiś piorun w nią uderzy. Pioruny jak oszalałe
waliły w stare drzewa poza murami miasta. Ciemność otaczała ją
z każdej strony. Ulicę oświetlał jedynie sierp księżyca
wystający zza chmur. Biegła tak szybko jak mogłam. Mokre od
deszczu włosy opadały jej na ramiona i plecy, a podarta sukienka tańczyła z wiatrem. Minęła kolejną kamienicę i skręciła
w lewo. Chciałam uciec jak najdalej. Nie wiedziała przed czym, ale
musiała uciec. Chciała zostawić całe życie w tyle, dudnienie deszczu zagłuszało każdy dźwięk a błyskawice rozrywające nocne niebo i grzmoty rozlegające się zaraz po nich tworzyło wokół zupełny chaos. Biegła co sił gdy znalazła się przed zakrętem, nie zawahała się ani chwili nad przebiegnięciem za niego i wtedy z ciemności wyłoniły się sylwetki koni i ledwo słyszalne rżenie a potem wielkie kopyta nad jej głową, rozdzierający ból i wszechogarniająca ciemność.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________
I tak pojawił się pierwszy One Shot na tej stronie (oczywiście będzie jeszcze cz.2 ale pierwsza jest i to się liczy ;D Przy wymyślaniu trochę pomogła mi Zońka ale pisany był caaaałkowicie przeze mnie i jestem z siebie dumna :DDDDDDDDDDDDDD Bo w końcu go napisałam a pomysł miałam z 3 miechy temu więc spoko.... Co do rozdziału myślę że ukaże się w poniedziałek ;) komentujcie one shota i dziś już kolejna część (weselsza niż ta pierwsza ;D)
buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki ;-* ;-* ;-**
Zomiju
Kiedy rozdział? ~Thalia
OdpowiedzUsuńw poniedziałek
OdpowiedzUsuń