Lynette
Wszystko mnie bolało. Każdy mój mięsień płonął. Jakbym nie ruszała się przez dziesięć lat i nagle wzięła udział w dwustu kilometrowym biegu. Z trudem otworzyłam oczy, wokół mnie panował półmrok. Zamrugałam nimi i spróbowałam przypomnieć sobie co ja tu robię, z przerażeniem uświadomiłam sobie że mam w głowie pustkę. Poruszyłam się niespokojnie i poczułam że leżę na zimnej betonowej podłodze w wilgotnym piasku, który strasznie uwierał. Spięłam brzuch i spróbowałam usiąść, na początku silne zawroty głowy zamazały mi obraz przed oczami ale już po chwili odzyskałam ostrość widzenia. Rozejrzałam się dookoła. Lekka smuga szarego światła sączyła się przez metalowe pręty wąskiego okna. Cela w której byłam miała jakby tytanowe ściany i zero drzwi. Betonową podłogę pokrywała gdzie nie gdzie warstwa piasku z zmieszanego z ziemią. spojrzałam na swoje dłonie i przesunęłam jedną po ziemi, lecz chwile później gwałtownie podniosłam ją do góry czując ostre ukłucie bólu. Spojrzałam na wewnętrzną stronę dłoni ze zdziwieniem obserwując kilka przeźroczystych szkiełek wystających z mojej skóry. Pociągnęłam za jedno i wyjęłam, cicho sycząc na rozlewający się ból w mojej dłoni. Tak jakby te szkiełka były zatrute i teraz ta trucizna rozpłynęła się od moich rąk do reszty ciała. Przestraszona wpatrywałam się w cienką strużkę krwi płynącą po mojej dłoni. Szybko pozbyłam się reszty kawałków, wstając i zauważając że to nie ziemia z piaskiem a czarne ziarenka szkieł pomieszane z nim. Przeszłam się wzdłuż małego pomieszczenia szukając czegoś co przypominałoby drzwi. W pewnym momencie zaczęłam panikować, nie mogłam nic zrobić i byłam zamknięta w jakiejś celi. Ale dlaczego?! Sfrustrowana kopnęłam dosyć sporą gałąź która naprawę nie wiem co tu robiła. Nagle pomyślałam że to najlepsza broń jaką mogę teraz znaleźć i lepiej ją zatrzymać. Pełna nowej energii podniosłam patyk patrząc na niego z zafascynowaniem
- To moja wybawcza broń- powiedziałam cicho
Zwróciłam do małej dziury w ścianie z prętami, robiącej za okno. Zanim dobiegłam do niej prawie się wywróciłam potykając o plątający mi się pod nogami chiton. Zlustrowałam wzrokiem jego opłakany stan. Był pobrudzony ziemią popiołem i jeszcze nie wiem czym, pomijając jego dziury i poszarpane miejsca. Od razu przypomniałam sobie o moich włosach sięgając do nich ręką.
-Już sobie wyobrażam jak wyglądam- pomyślałam
- Może przynajmniej kogoś wystraszę moim wyglądem i pomoże mi to w ucieczce- dodałam w myślach z ironią
Oberwałam trochę chiton żeby był krótszy i próbowałam doskoczyć do okna albo się wspiąć na nie, niestety było za wysoko. Potem biegałam waląc we wszystkie ściany, a następnie uderzałam je gałęzią. Kiedy wszystkie moje próby spęzły na niczym rzuciłam gałąź w kąt a sama miałam ochotę położyć się na tej podłodze i skulić w kłębek dając ponieść mojej klaustrofobii. Nie wiem ile czasu minęło jak wpatrywałam się w ścianę, ale jakiś dźwięk z tyłu wyrwał mnie z odrętwienia. Natychmiast rzuciłam się po moją gałąź i w pełnej gotowości oczekiwałam co nadejdzie. Nagle ściana wysunęła się do przodu i otworzyła a zza niej wyszła młoda dziewczyna. Miała ciemne długie włosy związane w kok, nieskazitelną twarz i biały powłóczysty chiton. Byłaby piękna gdyby nie jej oczy, a raczej ziejące czernią oczodoły... Cała jej postać była jakby pozbawiona blasku i życia, osnuta szarą mgłą. Zwróciła ku mnie swoje czarne oczy, a ja nie dając sparaliżować strachem moich ruchów rzuciłam się na nią z moją prowizoryczną bronią. Uderzyłam ją w brzuch a następnie w bok głowy. Zdziwiło mnie to że nie reagowała, tylko stała gdy biegłam do niej i padła na podłogę po uderzeniach. Nie tracąc czasu puściłam się biegiem w stronę już zamykającej się ściny, dobiegłam tuż przed zamknięciem i włożyłam rękę natychmiast ją cofając żeby zatrzaskująca ściana mi jej nie przytrzasnęła. Skołowana zaczęłam walić pięściami i drzeć w te ścianę. Potem odwróciłam się do nieznajomej nagle niezbyt zadowolona zostając z nią sam na sam. Ostrożnie pochyliłam moją głowę nad dziewczyną szturchając ją gałęzią, a ona z szybkością błyskawicy chwyciła przedmiot i otworzyła oczy sycząc na mnie demonicznie. Wyrwałam moją gałąź i szybko przyszpiliłam dziewczyne-widmo do ziemi. Przycisnęłam gałąź do jej szyi, na tyle mocno by porządnie bolało i na tyle mało żeby jej nie udusić.
-Gdzie ja jestem?!-warknęłam, nie zwracając uwagi na jej przerażającą twarz
Wtedy ona zaczęła wykrzykiwać przekleństwa w jakimś dziwnym języku i wbijając mi pazury w dłonie udało się jej wyrwać moją broń i odrzucić w ścianę. Moja biedna gałąź rozłamała się na dwie części a ja jeszcze próbując trzymać ją na uwięzi z całej siły ścisnęłam jej gardło dłońmi. Kiedy trzymałam ją wyrywającą się na ziemi, zauważyłam iż powinnam czuć tętno dziewczyny na dłoniach. Ale go nie było... W sumie chyba powinnam się tego spodziewać, jej oczy, jej wygląd i zachowanie nie wskazywały na szczególnie normalną i żywą osobę, ale jednak kiedy czułam że ona nie żyje zamarłam. Widmo-dziewczyna z wściekłą miną odrzuciła mnie od siebie i ku mojemu zdziwieniu podeszła po tacę której wcześniej nie zauważyłam, rzuciła ją przede mną wpatrując się we mnie z nienawistnym spojrzeniem. Na tacy znajdowała się metalowa miska z jakąś czarną nieokreśloną cieczą którą wolałam zostawić, przekornie rzuciłam miską o ścianę. Naczynie odbiło się od twardej powierzchni z głuchym dźwiękiem roznosząc echo po całej celi a czarna zupa zabarwiła ścianę i kawałek piasku z betonem na ciemno atramentowy kolor. Wpatrywałam się w plamę przez chwilę gdy zaczęła cicho bulgotać i wyparowała z drażniącym sykiem. Przeniosłam wzrok na cwanie uśmiechniętą kobietę. Moja twarz chyba zdradzała moje emocje (a byłam przerażona tym że mogłam to zjeść) więc przybrałam maskę obojętności. Wpatrywałyśmy się chwilę w siebie gdy ściana/drzwi otworzyły się z trzaskiem i wszedł przez nie Ethan... Od razu rzuciłam się na niego . Przyszedł po mnie!
-Ethan! Jak dobrze że jesteś. Co tu się na Zeusa dzieje?! Jak zostałam zamknięta w jakiejś małej ponurej dziurze, to przynajmniej chcę wiedzieć za co! W dodatku jakieś widmowe dziwadło mi przysłali i nie che odejść!- mówiłam podniesionym tonem nie dając mu dojść do słowa
Nagle do moich uszu dotarł szyderczy śmiech. Ethan odepchnął mnie po czym rzekł
- Naprawdę? No kto by się spodziewał
Podniosłam wzrok na jego twarz. Ale zamiast zatonąć w jego lazurowych oczach napotkałam ścianę chłodu i pogardy.
- Ale..ale..co się stało?- spytałam zbłąkana
- Co się stało? Ty się stałaś- stwierdził z jadem w głosie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie
- Niestety, nie rusza mnie już twój wzrok, mina ani osoba. Jesteś żałosna- szydził dalej
Nie dowierzając patrzyłam jak rzuca we mnie obelgami, czułam jakbym nie mogła nic zrobić. Tylko słuchać i czuć jak wbija mi kolejne ostrza w serce.
- Nie wiem dlaczego chciałem wyciągać cię z bagna w którym utkwiłaś, może było mi cię żal? Sam nie wiem. Ale teraz zależy mi tylko na twoim cierpieniu, zepsułaś swoją bezużyteczną osobą cały plan ojca i nawet terasz ją ukrywasz. Minos już wyciągnie z ciebie co z nią zrobiłaś... A potem zapłacisz za bunt i pomożesz zapłacić swojej rodzinie za zdradę, kochanie- dokończył swój monolog rozbijając mi serce
On!? Przecież to była jedyna osoba jakiej ufałam. Mówił... mówił że byliśmy przyjaciółmi, pomagał mi! Olimpia nigdy by tak naiwnie nie uwierzyła jak ja. Wszystko mi się przypomniało podczas tkwienia tutaj, to znaczy wszystko od pojawienia się w świątyni do dziwnego zdarzenia w Hadesie. Właściwie cały mój pobyt w krainie zmarłych jest zamglony. Tak czy inaczej postanowiłam że nie będzie mi tak ubliżał, nawet jeśli coś do niego poczułam. Nie pamiętam żeby ktoś tak mnie upokorzył tak jak on teraz.
- Jesteś pewien że ze mnie wyciągnie to co będzie chciał?- spytałam naśladując jego ton
- Moi ludzie już mnie szukają. Jeśli myślisz że błąkałam się bez wspólników po Grecji, to się grubo mylisz słoneczko- zablefowałam uśmiechając się przy tym złośliwie
Miałam nadzieje że uwierzy w moją bajeczkę, chociaż nie miałam pojęcia co tu robiłam ani czego ode mnie chcieli. Przeklęta pamięć!
- Jak uważasz- prychną
Przeniósł swoje beznamiętne spojrzenie na coś za mną po czym uśmiechnął się spoglądając mi w oczy
-Miałem nadzieję że się poczęstujesz, szkoda- cmoknął udając zawiedzenie
Chwilę mi zajęło pojęcie że chodzi mu o tę dziwną zupkę którą pewnie sam specjalnie dla mnie upichcił
-Niestety, chyba zapomniałeś że nie jadam smoły-odwarknęłam
Wtedy niedaleko mnie rozległ się czyjś morderczy chichot. To ta widmo dziewczyna. Gdy tylko Ethan ją usłyszał zjadliwy uśmiech znikł mu z twarzy. Podszedł do niej szybkim krokiem i łapiąc za ramię warknął coś do w tym ich dziwnym języku którego nie znałam.
- No cóż trudno, ale nic innego nie dostaniesz- powiedział tylko na odchodnym
Szarpiąc widmo-dziewczynę przeszedł przez ścianę i szybko ją zamknął.
Świetnie! Znowu sama w tym ciasnym kącie. Mogłam chociaż spróbować go atakować i uciec, co kolwiek! Nie ja musiałam prowadzić bezsensowny dialog. Chodziłam od ściany do ściany rozmyślając czego ten Minos ode mnie chce i co takiego zrobiłam gdy nagle zostałam wciągnięta do jakiegoś miejsca. Stałam pośrodku wielkiego ogrodu. Obok mnie znajdowały się kolumny owinięte bujnym pnączem winorośli. Wszędzie było pełno kwiatów i drzew. W powietrzu unosił się lekki zapach owoców i innych roślin.Nagle zza drzewa pomarańczy wyskoczyła mała czarnowłosa dziewczynka biegnąc czym prędzej ze śmiechem na ustach i zbaczając z kamiennej ścieżki ogrodowej do oliwnego zagajnika. Chwilę za nią zza palmy kokosowej wyłonił się dorosły mężczyzna rozglądając się radośnie wokół siebie i wołając zaczepnie
- Laryso... Wiem że tu jesteś znajdę cię. Larysooo.
Wtem z krzaków dobiegł chichot rozbawionej dziewczynki. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, byłam jakby niewidzialną materią unoszącą się w powietrzu i niewidoczną dla ich oka. Potem sceneria uległa zmianie i tym razem to jak byłam biegnącą dziewczynką. Cieszyłam się niesamowicie. Przemierzając kolejne korytarze i komnaty zamku chciałam jak najszybciej dotrzeć na spotkanie z mamą która właśnie wróciła z morskiej podroży. Nagle coś gwałtownie wyrwało mnie z wizji. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemność. Właściwie to nie zupełnie bo były tam plamy i zarysowania, a dokładniej była to piękna ściana mojej celi w którą w właśnie uderzyłam czołem. Przewinęłam pamięć w tył i okazało się że pamiętam wydarzenia z czasu przed tym jak byłam w tej świątyni. Tylko najwięcej mam dziewięć lat w tych wspomnieniach... Cały czas mam pełno dziur w pamięci, ale pamiętałam prawie całe moje dzieciństwo!
_________________________________________________________________________________________
T Ta daaaaaaaaaaam! Rozdział jest (bardzo krótki i dosyć kieski, ale jest :-D)! Tak wiem pewnie masa błędów i w tym rozdziale wyjątkowo prześladowało mnie słowo "się", mam wrażenie że jest wszędzie i cały czas się powtarza. Ale cóż każdemu zdarza się gorszy dzień w którym prawa interpunkcji itp. są wyłączone XD
Zapraszamy do czytania (Uważajcie na śmietniki, bo nigdy nie wiadomo kiedy się zbuntują...)
Pozdrowionka
Ana i Zofi? Nwm czy może być taki podpis, ale na razie jest XD
Hej, tutaj Less Sill~~, jako że skomentowałaś mój poprzedni post, postanowiłam poinformować Cię iż zamieściłam już na bloga prolog i bohaterów nowego opowiadania, które nazwałam Anioły Chcą Do Nieba, nazwa nabierze sensu dopiero po czasie. Tak więc informuję Cię gdyż zmieniłam link do bloga i możesz mieć trudności z dostaniem się na niego, oto i link:
OdpowiedzUsuńless-sill.blogspot.com
Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś wpadła, przeczytała i wyraziła Swoje zdanie na ten temat.
Serdecznie pozdrawiam i przepraszam za SPAM
Less Sill~~
Z braku czasu przeczytałam na razie tylko ten rozdział. Zauważyłam, że w wielu miejscach brakuje ci kropek na zakończenie zdania. Przepatrz tekst jeszcze raz, bo takie błędy bardzo rażą w oczy i nie powinny się pojawiać ;)
OdpowiedzUsuńTo przykre, że bohaterka straciła jedyną osobę na której mogła polegać. ten cały Ethan jest jakiś dziwny i dziwię się, że dziewczyna wcześniej się nie zorientowała z kim ma do czynienia. No i teraz ma problem... Ciekawe jak to się rozwinie;)
Pozdrawiam!
I zapraszam też do siebie ;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Bogowie są podobni do ludzi. Także się śmieją, kochają, nienawidzą i mszczą. Jednak oni nie mają zahamowań. Aby ocalić najdroższego przyjaciela potrafią zabić swoich towarzyszy, aby się zemścić zniszczą połowę świata.
OdpowiedzUsuńMożna ich podzielić na dwie strony konfliktu: tą jasną i tą ciemną. Przynajmniej w teorii. Oni wszyscy, niezależnie od pochodzenia, są tacy sami. Nie należy im ufać. W praktyce, każdy dba tu tylko o siebie, o swoją pozycję i moc, nie przejmując się tym, że kogoś rani. Oczywiście istnieją wyjątki, lecz znikają one w morzu ambicji i żądzy władzy.
Chciałabym wam opowiedzieć historię panteonów, historię bogów. Choć rozgrywała się ona tysiące lat wcześniej, ma wpływ na to, co dzieje się teraz. Bo bogowie nie wybaczają, nie zapominają. Ich rozgrywka trwa nadal, ale ważne są także ich pobudki. Nie wszystko jest tak jasne, jak się wydaje. Przeczytajcie, zrozumcie. Może to uratuje wam dziś życie, bo ciemność i chaos nadciągają.
I spróbujcie im wybaczyć.
Jeśli masz ochotę, to zapraszam :)
Pozdrawiam,
Mentrix
dobry rozdział,uwielbiam czytać wasze piękne opisy XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Julik XD