Lynette
Położyłam się do łóżka i oddałam w objęcia Morfeusza. Na początku była tylko ciemność otaczająca mnie ze wsząd, a potem pojawiła się marmurowa posadzka usłana czerwono-czarnym dywanem, wysokie tapetowane na biało ze złotymi i srebrnymi zdobieniami ściany oraz hebanowe meble na których stały bibeloty. Przy suficie wisiał wielki złoty żyrandol usłany brylantami, paliły się na nim żółte na w pół wypalone świece których blask mieszał się z promieniami zachodzącego słońca widocznego z dwumetrowych okien. Cały pokój wyglądał jak ogromny salon jakiegoś mrocznego zamku, jedną ze ścian zdobił duży kamienny kominek w którym trzaskał ogień pożerając kolejne kawałki drewna, a przed nim stała wieloosobowa kanapa i dwa fotele obite w czarną skórę. Wszędzie było widać bogactwo i przepych, ten pokój aż ział zimnem i sam w sobie budził respekt do osoby posiadającej ten gmach. Ale jednak mi przypominał coś znajomego... Ciepłego... Czegoś do czego tęskniło moje serce...Zaczęłam przechadzać się po pokoju oglądając wazony i kryształowe figurki na półkach, z jednej strony czułam się jakbym wreszcie była w domu, a z kolei z drugiej jakbym była w niewłaściwym miejscu i nigdy nie powinnam w nim być. Gdy spróbowałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam uświadomiłam sobie że to sen, jednak czułam się w nim dziwnie jakby on nie był mój tylko czyjś inny, a ja tylko po nim chodziłam. Podeszłam do obrazów w grubych czarnych ramach na których widniały pejzaże, gdy nagle poczułam na sobie czyjś wzrok odwróciłam się nerwowo i zobaczyłam w rogu ściany tego samego chłopaka co wcześniej w lesie, miał kruczo-czarne lekko rozwiane włosy i nieodgadniony wyraz twarzy, trzymał ręce w kieszeniach ciemnych dżinsów i stał tam nieruchomo jak posąg, ale gdy zobaczył że go zauważyłam zaczął przybliżać się do mnie
-Rose musimy pogadać- powiedział poważnie
Tknięta przez impuls zaczęłam się cofać na oślep, ale nim zrobiłam dwa kroki uderzyłam z impentem w ścianę i skrzywiłam się w grymasie bólu
-Jeszcze siniak z walnięcia w drzewo u Olimpii nie zdążył się zagoić a już nabiłam sobie kolejny- pomyślałam
Kiedy spojrzałam na chłopaka uświadomiłam sobie że zatrzymał się w pół drogi zdezorientowany moją reakcją. Tymczasem moje myśli pędziły z prędkością światła i próbowałam wymyślić coś sensownego
Mam go zaatakować?? I tak się obroni. Uciekać? Pokój jest za duży i i tak mnie złapie. Grać na zwłokę? Tylko po co, i tak nie mam jak się obronić ani uciec.
-To jakiś koszmar- pomyślałam ze strachem
-No właśnie koszmar! To jest sen, i jak się postaram to może uda mi się zmienić scenerię lub obudzić!
Żeby się skupić szybko zamknęłam oczy, położyłam palce na skroniach i zaczęłam je pocierać krążąc w kółko w nadziei że ten pomysł pomoże
Kiedy jednak nie pomagało zawiedziona postanowiłam że przeżyje ten koszmar
-Przecież to tylko sen-pomyślałam
Ale gdy otworzyłam oczy on stał jeden metr przede mną, próbowałam go z całej siły odepchnąć ale złapał mnie za nadgarstki jeszcze bardziej zmniejszając dzielącą nas odległość. Przerażona zaczęłam się wyrywać i machać rękoma na wszystkie strony
-Lynett co ci jest??-Usłyszałam jego zmartwiony głos
-O co ci chodzi!?-Wykrzyknął bezradnie
Na chwilę zastygłam w bezruchu a on zdezorientowany patrzył w moje oczy i lekko poluzował uścisk, to mi wystarczyło i tym razem szarpnęłam się z całej siły i udało mi się wyrwać dłonie, szybko złapałam to co miałam pod ręką (czyli wazon XD) i rozbiłam mu go o głowę. Zaskoczony złapał się za nią i zatoczył parę kroków w tył, a ja popędziłam do drzwi próbując je otworzyć
-Cholera!!! Zamknięte...-Syknęłam
Odwróciłam się oceniając jakie mam szanse dobiegnięcia do okna, ale niestety on był coraz bliżej, nie udałoby mi się. Nie wiedząc co robić zaczęłam brać kryształowe figurki z półki obok i zaczęłam nimi w niego rzucać, na chwile się zatrzymał krzycząc na mnie i osłaniając rękoma ale potem znów zaczął iść. Stwierdziłam że figurki go nie zatrzymają, potrzebuje czegoś większego... W przypływie impulsu złapałam za półkę na której stały i ją wyrwałam. Chłopak stał już dwa metry odemnie więc rozmachnęłam się nią i trzasnęłam go, co oczywiście nie zrobiło na nim większego wrażenia ale chwila w której ją złapał i odrzucił na bok wystarczyła mi na dobiegnięcie do okna i otworzenie go, już stawałam na parapecie gdy złapał mnie w talii i pociągnął w dół, a potem przycisną mocno za ramiona do ściany, tak że nie mogłam nimi poruszać, jeszcze próbowałam walczyć i się wyrwać ale trzymał mnie zbyt mocno
- Bogowie!!! Lynette co ty robisz?! Znów mnie zapomniałaś?!- wydarł się już porządnie poirytowany i wkurzony
- Jestem ETHAN!!!- wykrzyknął
Zastygłam nie mogąc się poruszyć, cały czas miałam wrażenie że jakaś mgła pożera moje wspomnienia i je trzyma... Ale teraz jego imię uderzyło we mnie jak cios w serce...
-Ethan...- powtórzyłam bezwiednie zatapiając się w jego oczach
Nie przypomniałam sobie żadnej konkretnej sceny z nim związanej, ale wszystkie uczucia które pojawiały się na jego widok, teraz czułam ze zdwojoną siłą. Nie wiem dlaczego ale, kochałam go...
Przejechałam ręką po jego jedwabistych czarnych włosach
- Są takie same w dotyku jak niegdyś...- pomyślałam oddając się kawałką wspomnień
-LYNETTE!!! Co się z tobą dzieje!-warkną poirytowany
- Jeszcze minute temu rzucałaś we mnie meblami!- powiedział patrząc w moje oczy, a potem puścił moje ramiona, odwrócił się i w geście irytacji złapał za głowę
- Kobiety..- Westchnął poirytowany ale już bardziej z opanowaniem
Nie mogłam otrząsnąć się z rozmarzenia, cały czas miałam przed oczami jego twarz... Obsydianowe włosy... Lazurowe oczy, bladą cerę, morganitowe usta...Jak przez mgłę słyszałam jego słowa, mówił coś o tym że muszę mu powiedzieć jak się tu znalazłam i chyba jeszcze ile pamiętam... Ale nie jestem pewna bo dźwięk docierał do mnie z opóźnieniem
- Rose, czy ty mnie w ogóle słuchasz?-spytał patrząc na mnie swoimi błękitnymi oczami
-Masz takie piękne błękitne oczy...- powiedziałam rozmarzona
-Co? A tak słucham cie słucham- mówiłam wyrwana z transu
Odgarnęłam włosy do tyłu i zrobiłam poważną minę
- Mówiłem właśnie żebyś mi opowiedziała jak się tu znalazłaś i ile pamiętasz- odpowiedział niedokońca przekonany co do moich wypowiedzi
-Nooooooo, ogólnie to obudziłam się w leeeeeesie, a potem spotkałam się z Olimpią. A co do mojej pamięci to nic nie pamiętam, no wiesz nic poza tobą....
-A co do ciebie to tylko cie kojarzę bo chyba kiedyś się przyjaźniliśmy czy coś- powiedziałam ostrożnie
-Tak, przyjaźniliśmy się- odpowiedział jakby niezadowolony z tego faktu
Szczerze to ja myślałam że jest moim chłopakiem po tym co do niego czuje...
-No, no, no czego ja tu się dowiaduje... Jestem(byłam?) zakochana w swoim przyjacielu. Super.-pomyślałam sarkastycznie
-Olimpia to ta blondynka która cie wołała w lesie tak?
Kiwnęłam głową
-Nie wiem czy to dobry pomysł żebyś z nią mieszkała, w ogóle jej nie znasz i nie wiesz kim jest- powiedział podejżliwie
-Olimpia? No coś ty. Jest trochę sztywna i chłodna ale czasem zdarza się jej być nawet zabawną- odpowiedziałam szczerze
-Nie skrzywdziłaby nikogo-powiedziałam niezastanawiając się
I wtedy przed oczami stanęła mi scena ze świątyni, jak Olimpia morduje kogoś, potem przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie...
-Może nie tak od razu nikogo... Ale na pewno nie mnie, lubię ją i wydaje mi się że ona mnie też- poprawiłam
Ethan przypatrywał mi się uważnie, jakby chciał przeczytać moje myśli
-I tak uważam że mieszkanie z nią to nie najlepszy pomysł-powiedział stanowczo
-Zostaniesz u niej do czasu kiedy znajdę ci odpowiedniejsze miejsce-zadecydował, co wywołało u mnie falę wściekłości
-Zostanę u niej tak długo aż SAMA nie znajdę sobie czegoś lepszego ponieważ to jest moje życie i to JA decyduje co zrobię a czego nie- odpowiedziałam siląc się na opanowanie
-A ty się w to nie wcinaj bo nic ci do tego!-nie wytrzymałam
-Jak uważasz- powiedział przewracając oczami z lekkim uśmiechem
-Co cię tak bawi- odpowiedziałam z zaciśniętymi zębami
-Nic Rose, zupełnie nic-powiedział dotykając mojego policzka, a ten wstrętny i zarazem uroczy uśmiech nie schodził mu z gęby
Ledwo co powstrzymywałam się od dania mu z pięści. Traktował mnie jak dziecko, ale postanowiłam to znieść z godnością.
Spiorunowałam go wzrokiem a następnie wyprostowałam się i założyłam ręce na piersi
-A ty nie opowiesz mi nic o sobie? I skoro mnie znasz to również o mnie. Wiesz z kąd pochodzę i co ja tu robię? Znasz moją przeszłość?- pytałam zaciekawiona
- Ja jestem Ethan i ogólnie uczyłem cie walczyć na rozkaz mego ojca, po jakimś czasie się zaprzyjaźniliśmy. A ty mieszkałaś ze mną i moim ojcem w jego ukrytym pałacu bo twój ojciec zginą w wypadku w kopalni a potem twoja matka popełniła samobójstwo. Zawsze byłaś nam bardzo potrzebna do wykonywania misji razem ze mną których celem było...-opowiadał gdy nagle cały pokój zaczął się trząść i rozmazywać
-Co się dzieje?!-wykrzyknęłam
-Ktoś cie budzi- odpowiedział zirytowany Ethan
Potem po pokoju zaczął roznosić się echem głos Olimpii
Lynette, obudź się
Cały sen z każdą chwilą coraz bardziej się rozmazywał
-Spotkajmy się dziś w południe nad wodospadem- powiedział pospiesznie
Następnie podszedł do mnie, odgarną kosmyk włosów za ucho, uśmiechnął się sarkastycznie(teraz wiem dlaczego i ja jestem taka sarkastyczna) i ostatnim co usłyszałam był głos Ethana
-I nie zapomnij o mnie...
-Lynett wstawaj, musimy się szykować- powiedziała Olimpia gdy otworzyłam oczy
-Szykować? Jak szykować? Gdzie się szykujemy?- odpowiedziałam nietomna przecierając oczy
-Jak to gdzie, do Delf- powiedziała rozbawiona
-Ubierz się a potem przyjdź do mnie to ci opowiem o wyroczni i jeszcze dzisiaj ruszamy
Potem widziałam tylko jak znika za drzwiami. Pierwszym co mi przyszło na myśl to to że nie mogę jechać bo muszę się spotkać z Ethanem, ale przecież to był tylko sen... Miałam ojca pracującego w kopalni i matkę samobójczynie? Jestem sierotą? Mieszkam w pałacu? Chodzę na jakieś misje i umiem walczyć(ostatnio jakoś nie widać...)?? To wszystko rzeczywiście brzmiało jak jakiś popaprany sen... Może jak pójdę do wyroczni to mi coś poradzi i będę miała przy najmniej fakty, a nie to co tu. Śniło mi się że umówiłam się z jakimś chłopakiem nad wodospadem i oczywiście on na pewno tam będzie...Co mam robić? Delfy czy Ethan...
Tak jak mówiła Olimpia ubrałam się i poszłam posłuchać o owych Delfach
Na kanapie leżały lniane torby zapakowane różnymi rzeczami, obok nasze płaszcze łuk i sztylet Olimpii na którego widok się trochę wzdrygnęłam. Usiadłam przy niskim trochę poniszczonym stole i zapytałam
-Toooooo co z tymi Delfami
-Delfy to miasto w którym znajduje się wyrocznia Apollina. Pomaga ludziom w wielu sprawach i wypowiada przepowiednie które trzeba rozszyfrować bo inaczej nie pomogą. Musimy do niej jechać żeby pomogła ci zrozumieć te sny i wyrwać się z mroku, a może nawet zwróci ci pamięć lub coś doradzi w tej sprawie-wyjaśniła
-Eeee Olimpia?
-Tak?
-Czy można wierzyć snom? No wiesz że na przykład z kimś rozmawiać we śnie i żeby to było tak naprawdę....
-Czemu pytasz??
-Tak sobie...
-Myślę że w niektórych przypadkach naprawdę może się tak zdarzać. Tak samo jak mrok bądź Senny Żar to stworzenia które mogą ingerować w nasze sny
A co jeśli spotkałam się z Ethanem naprawdę i będzie na mnie czekał, ten sen na pewno nie był zupełnie zwyczajny... Jeżeli się z nim spotkam to opowie mi więcej o swoim życiu i może odzyskam pamięć, a poza tym zawsze będę żałowała jeżeli tam nie pójdę... A do Delf mogę pojechać innym razem
-Muszę spotkać się z Ethanem-postanowiłam
Tylko czeka mnie jeszcze rozmowa z Olimpią, ona już wszystko przygotowała i będzie zła...
-Nie mogę tam jechać...-powiedziałam
Olimpia powoli odwróciła głowę w moją stronę i z mistrzowskim opanowaniem odpowiedziała
-Jak to nie możesz
-Boję się...-odpowiedziałam
-Nie wiem czy to coś da, i czy się opłaca..
-Lynett te sny to nie żarty skąd wiesz czy jutro się obudzisz czy pochłonie cie mrok, w tej sprawie trzeba się poradzić bogów, nie można igrać z losem-powiedziała poważnie
-Rozumiem ale ja chce to wszystko jeszcze przemyśleć...-odpowiedziałam niepewnie
-Mogłaś to przemyśleć wczoraj, ja już wszystko przygotowałam-powiedziała urażona
-Ja nie chce tam jechać...
-Ostatecznie możemy się wybrać jutro-zaproponowała
-Olimpia ja naprawdę przepraszam ale mam coś ważnego do zrobienia-palnęłam niemyśląc
Świetnie teraz nie odpuści...
-Co masz do załatwiania??
-No wszystko przecież nic nie pamiętam-próbowałam się tłumaczyć
-A co to ma do rzeczy? Przede wszystkim właśnie dlatego powinnaś tam pojechać-mówiła nieugięcie
-No mam swoje sprawy!-powiedziałam zdenerwowana
-I nie chce nigdzie jechać, to moje życie czemu wszyscy chcą je kontrolować!-powiedziałam poniesionym tonem gdy przypomniałam sobie Ethana
-Rozumiem, ale mogłabyś czasem uszanować to że próbuje ci pomóc-odpowiedziała i na chwilę przez jej oczy przemknęła złość, co znaczyło że zdenerwowałam ją nie na żarty
Potem odwróciła się i poszła rozpakowywać torby.
Chciałam ją przeprosić ale wiedziałam że to nic na razie nie da i będzie się wypytywać o te moje sprawy do załatwienia... Nie lubiłam sprawiać jej bólu. I obiecałam sobie że jak to wszystko się wyjaśni to będę z nią szczera i wyjaśnię o co chodziło. Mam nadzieje że zrozumie, ale na razie muszę się szykować, jest niedługo przed południem a wodospad jest dosyć daleko.
Podeszłam do lustra i pomyślałam o Ethanie, o jego ostatnich słowach wypowiedzianych dziś do mnie i od razu moje serce zaczęło szybciej bić, a przed oczami miałam jego wesoły i pełen uczucia wzrok... Może on też coś do mnie czuje...Nie to niemożliwe, sam przecież mówił że jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi
-Nie, nie Lynette, aż przyjaciółmi-zganiłam siebie w myślach
Zaczęłam sobie czesać dobieranego warkocz z boku i pogrążyłam się w myślach
A poza tym jak on na mnie mówi? Rose? Przecież ja mam na imię Lyette i on dobrze o tym wie bo tak też się do mnie zwracał, o co chodzi... Zapytam jak się spotkamy. Już dziś... Już niedługo, znów będę tonęła w błękicie jego lazurowych oczu...
Olimpia
Lynette zachowuje się dziś wyjątkowo dziwnie... Z rana tak zawzięcie wypierała się jechania do Delf że od razu jej zachowanie wydało mi się podejrzane, a kiedy wspomniała o "ważnych sprawach" nie miałam wątpliwości że ona coś knuje i chciałam się dowiedzieć co. Tuż po naszej rozmowie zaczęła się czesać i wpatrywać w lustro niewidzącym wzrokiem a teraz wychodzi... Tłumaczyła się że idzie to wszystko przemyśleć ale niestety nie opanowała sztuki kłamania za dobrze. Więc postanowiłam sprawdzić jakie to ważne sprawy załatwia, wole nie myśleć co by się stało gdyby okazało się że ona jest szpiegiem... Albo jak znów wymyśliła coś nieprzemyślnego... Musze ją śledzić dla dobra jej jak i mojego_____________________________________________________________________________________________________________________________________________
Koooooooooooooooniec!!!! <3 <3 <3 już myślałyśmy że te rozdział tu się nigdy nie pojawi ale dałyśmy rade (jest z opuźnieniem z powodu porąbanego kompa Mimy :() W nagrodę za to długi :) Mamy nadzieję że pod nim zawidnieje tak min.5 komentarzy.... Bo pod ostatnim był tylko jeden... Naszego Anonimka1(cieszymy się że był ten jeden a nie zero ale....)
OBOWIĄZUJE NOWA ZASADA
IM WIĘCEJ OSÓB BĘDZIE KOMENTOWALO TYM WCZEŚNIEJ BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ ROZDZIAŁY, OK?? (ta stara zasada nadal obowiązuje ;))
CZYTASZ=LKOMENTUJESZ
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki i pozdrowionka XD ;-* ;-* ;-**
Zomiju :)
Rozdział jest dłuuuuugi (w dobrym sensie ;-)) i zachęca do dalszego czytania :-). Mam nadzieje, że w następnych rozdziałach dowiem się więcej o Ethanie i Lynette (co ich łączy itp.). Naprawdę wasza historia mnie intryguję i mam zamiar czytać dalej :-D.
OdpowiedzUsuń:D Baaaaaaaaaaaardzo dziękujemy za każdy komentarz to naprawde miłe i zachęca do pisania :DDDDDDDd
OdpowiedzUsuńbuuuuuuziaczki ;-* ;-* ;-**
Zomiju
super!!! Świetnie wam idzie jestem ciekawa co dalej piszcie jak najszybciej bo zestrzele XD XD XD
OdpowiedzUsuńZomiju wejdzcie do mnie bo nowego posta wstawiłam :) :) :)
Izia
Dzięki ^^ ^^ ^^ A następny rozdział już za tydzień... Chyba że będzie pięć waszych komentarzy, to wtedy będzie za 6 bądź 5 dni...
Usuń(a na twojego bloga już wchodzę ;) :Mima)
buuuuuuuuuuuuziaczki ;-* ;-* ;-**
Zomiju ;D